29 marca

29 marca

Zapowiedzi na kwiecień

Zapowiedzi na kwiecień

Pójdę z torbami. Tak ogólnie można podsumować przegląd kwietniowych zapowiedzi. Jest taki wysyp interesujących książek, że ciężko cokolwiek wybrać.

Jako że wciąż próbuję dopasować formę zapowiedzi tak, żeby było mi jak najwygodniej ją robić, to tym razem trochę pozmieniałam. Zamiast wyodrębniać wydawnictwami, podzieliłam to na "pewniaki", które będę bardzo chciała przeczytać jak najszybciej, książki "na później", czyli te, które chciałabym przeczytać, ale niekoniecznie teraz, i "inne ciekawe", czyli cała reszta książek, które z jakichś powodów mam na oku. W ten sposób tych książek w zapowiedziach jest zdecydowanie więcej, co uważam za plus, a i ja mam lepszą ściągę odnośnie do tego, co w kolejnym miesiącu bym chciała. A na kwiecień taka ściąga jest mi bardzo potrzebna.

27 marca

27 marca

To już koniec Pękniętej Ziemi, czyli o "Kamiennym Niebie" N. K. Jemisin

To już koniec Pękniętej Ziemi, czyli o "Kamiennym Niebie" N. K. Jemisin

Zakończenie Trylogii Pękniętej Ziemi było czymś, na co bardzo czekałam. Pierwszy tom tej serii był fenomenalny i podczas jego czytania miałam wrażenie, iż jest on napisany specjalnie dla mnie. Wrota Obelisków nie wywołały już takiego trzęsienia ziemi i oceniałam je gorzej, ale wciąż bardzo dobrze. Nic więc dziwnego, że moje oczekiwania wobec Kamiennego Nieba były spore. W dzisiejszym wpisie postaram się omówić nie tylko sam tom, ale też pokrótce całą serię. Drobne spoilery z poprzednich tomów są obecne.

23 marca

23 marca

Wyzwania z klasyką. Co przeczytaliśmy w lutym?

Wyzwania z klasyką. Co przeczytaliśmy w lutym?

Przedstawiam troszkę spóźnione podsumowanie z wyzwaniem za luty, które powinno było się pokazać w zeszłym tygodniu, ale mi nie wyszło. Zakładka z wyzwaniami też została już zaktualizowana.

21 marca

21 marca

A klątwą ich był proces. "Samotnia" Charlesa Dickensa

A klątwą ich był proces. "Samotnia" Charlesa Dickensa

Samotnia wzbudza we mnie bardzo ambiwalentne uczucia, bo z jednej strony doceniam kunszt autora, ale z drugiej przebrnięcie przez te dwa tomy było dla mnie nie lada wyzwaniem. Podczas czytania raz potrafiłam się zachwycić fenomenalną kreacją bohaterów, a innym razem na nią narzekać; potrafiłam zakochać się w opisach, by zaraz potem je znienawidzić. Takiego problemu od dawna nie miałam z żadną książką i podejrzewam, że po prostu źle się do tego zabrałam, bo zamiast czytać wszystko na raz, powinnam była to sobie dawkować.

17 marca

17 marca

W pewnej dziurze w ziemi mieszkał sobie... "Hobbit", J.R.R. Tolkien

W pewnej dziurze w ziemi mieszkał sobie... "Hobbit", J.R.R. Tolkien

Większość z nas zapewne ma jakieś książki, które okazały się przełomowe z różnych powodów. Być może pomogły nam one w ciężkiej chwili, pozwoliły wyjść z czytelniczego zastoju, uświadomiły coś ważnego czy po prostu to dzięki nim zawdzięczamy to, że staliśmy się czytelnikami. Dla mnie taką ważną, przełomową książką jest właśnie Hobbit.


13 marca

13 marca

Ten setny post, czyli co mi dało blogowanie

Ten setny post, czyli co mi dało blogowanie

Dzisiejszy wpis jest setnym na tym blogu. Spostrzegłam to przedwczoraj z niemałym zaskoczeniem, bo nawet nie wiem, kiedy dobiła mi ta magiczna setka. A ponieważ pierwsze urodziny bloga potraktowałam bardzo po macoszemu, to pomyślałam, że chociaż ten setny wpis potraktuje porządnie, no wiecie, jak na dobrego blogera przystało. Dzisiaj nie będzie więc o książkach, a o blogowaniu i o tym, co mi ono dało. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

10 marca

10 marca

A dla niego było już za późno. "Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro

A dla niego było już za późno. "Okruchy dnia" Kazuo Ishiguro

Okruchy dnia to książka znana głównie przez swoją fenomenalną ekranizację. Po jej obejrzeniu nie da się myśleć o Stevensie i nie mieć przed oczami twarzy Hopkinsa. Kreacja aktorska jest tutaj niesamowita i bardzo rzutuje na tę powieść. Ja jednak nie o ekranizacji chciałam, a o książce. 

Na wstępie warto nadmienić, że za Okruchy dnia Kazuo Ishiguro dostał w 1989 roku nagrodę Bookera. Powieść w pewnym sensie przypomina jego debiutancki Pejzaż w kolorze sepii, ponieważ i tu, i tam ogromną rolę odgrywają wspomnienia. W Okruchach dnia Stevens, podobnie jak w Pejzażu Etsuko snuje opowieść o swojej przeszłości — i podobnie jak w Pejzażu te wspomnienia przerywane są fragmentami z czasu teraźniejszego. W Pejzażu jednak chodziło o ukazanie tego, jak człowiek potrafi swoje wspomnienia zniekształcić. W Okruchach natomiast umożliwiają nam one poznanie głównego bohatera, który zarazem jest tutaj narratorem. Całość poznajemy tak, jak on to zapamiętał, wiadomo więc, że pewne fragmenty mogą być zniekształcone, że poznamy tylko to, co on chce nam przekazać i z tego musimy sami wysnuć wnioski. A są one, niestety, bardzo smutne i gorzkie.

Okruchy dnia to opowieść dystyngowanego, angielskiego kamerdynera, Jamesa Stevensa, który oddanie pracy przedkładał ponad wszystko. Książkę rozpoczynamy w momencie, w którym nowy właściciel Darlington Hall, posesji, w której Stevens przepracował całe życie, wysyła go na przymusowy urlop. Stevens za cel swojego urlopu obiera spotkanie z panną Kenton, która dawniej pracowała w Darlington Hall jako gospodyni. Podczas swojej sześciodniowej podróży nasz bohater wspomina swoje najlepsze lata, które nieodmiennie wiążą się z pracą u lorda Darlingtona... a także wspomina pannę Kenton.

Anthony Hopkins jako James Stevens || źródło: Filmweb

Kazuo Ishiguro po raz kolejny nie przedstawia niczego w sposób oczywisty, przez co w Okruchach dnia ponownie musimy czytać między wierszami i obejmować całość w szerszej perspektywie, by wszystko dobrze zrozumieć. Cała trudność w interpretacji tej książki polega na tym, że to Stevens jest narratorem, a więc wszystko widzimy z jego perspektywy i tak, jak to on zechce nam to pokazać. Nie raz i nie dwa wyda nam się on człowiekiem bezdusznym, wypranym z uczuć robotem, ale koniec końców rozumiemy, że nie jest to prawdą. Może być jednak ciężko w to uwierzyć przez działania, jakie Stevens podejmował. Przykładem niech będzie to, że nawet w trakcie śmierci swojego ojca wybiera on obsługę gości podczas bankietu, a dwie służące pozwala zwolnić za bycie Żydówkami, choć w głębi serca wie, że to złe.

W swojej opowieści Stevens bardzo dużo czasu poświęca na przedstawienie nam swojego pana, lorda Darlingona, a także na wyjaśnienie nam, jaki powinien być wielki kamerdyner. Bo Stevens jest postacią, który do tej wielkości dążył Jego ojciec, również kamerdyner, w pewien sposób mógł mieć na to wpływ. Stevens przesłania więc życie osobiste pracą, a nawet należałoby powiedzieć, że jest to człowiek do cna tego życia osobistego pozbawiony. Bezgranicznie oddany lordowi Darlingtonowi nie ma nawet własnego zdania ani nie popełnia własnych błędów. W świetle tego widzimy, jak bardzo nieszczęśliwą i tragiczną postacią jest Stevens. Oddał swoje najlepsze lata na służbę, ostatecznie, niewłaściwej osobie, bo popierającej nazistów, choć tyle czasu poświęcił na wyjaśnienie nam, jak ważne jest, by kamerdyner wybrał sobie dobrego pana. Właściwie całe jego gadanie o godności i wielkich kamerdynerach odbieram jako próbę usprawiedliwienia samego siebie, ale też rozliczenie się ze swoim życiem. Stevens osiągnął swój wymarzony cel, ale patrząc wstecz widzimy, jak wiele wyrzeczeń go to kosztowało i razem z głównym bohaterem zadajemy sobie pytanie: czy było warto? Stevens jest też do granic możliwości powściągliwy, jest jak automat, i tutaj można się zastanowić, czy jest on osobą upośledzoną społecznie, czy też sam się społecznie upośledził dążąc do swojej upragnionej wielkości.

Anthony Hopkins jako James Stevens i Emma Thomson jako panna Kenton || źródło: Filmweb

Istotną rolę w tej opowieści odgrywa panna Kenton, choć mam wrażenie, że znacznie lepiej jej rolę i stosunki, jakie zachodziły między nią a Stevensem pokazuje ekranizacja (końcowe sceny w filmie — mistrzostwo). Gorąco polecam ją obejrzeć, jak również polecam książkę. Powieść Kazuo Ishiguro potrafi jednak drażnić przez sposób, w jaki Stevens opowiada nam swoją historię. Narracja jest bardzo poprawna, powściągliwa tak samo, jak nasz bohater, czasem dość pretensjonalna. Powieść płynie bardzo nieśpiesznie i dopiero po pewnym czasie ta prosta historia o życiu angielskiego kamerdynera zaczyna mieć jakikolwiek sens, a my dostrzegamy, w czym właściwie tkwi geniusz. Muszę jednak zaznaczyć, że mimo wszystko bardziej podobał mi się debiutancki Pejzaż w kolorze sepii, choć nie jest to różnica specjalnie duża.

Okruchy dnia to dramat nieszczęśliwego człowieka, któremu życie przeleciało między palcami. Życie, które nawet nie było jego. To opowieść ku przestrodze, smutna historia o tym, jak bezgraniczne poświęcenie pracy zabiera nam osobiste życie, czas dla rodziny, w ogóle czas na założenie tej rodziny. Przykre jest to, jak ślepi potrafimy być na szczęście, które jest tuż obok nas. Przykre jest to, jak ślepy okazał się Stevens. Czyszczenie sreber nie może być życiowym celem, bo potem zostaje tylko pustka, ale nasz bohater zrozumiał to, niestety, zbyt późno.




05 marca

05 marca

Książkowy luty, czyli podsumowanie miesiąca

Książkowy luty, czyli podsumowanie miesiąca

Luty już za nami, a mi wyjątkowo trudno było wziąć się za napisanie jego podsumowania. Miniony miesiąc upłynął mi znowu pod znakiem chorób. Aktualnie siedzę na zwolnieniu i zmagam się z zapaleniem oskrzeli i nerek. Plus z tego taki, że mam tydzień wolnego na czytanie książek, ale nawet to jakoś kiepsko idzie.

Jeśli kogoś ciekawią moje uczelniane zmagania, to śpieszę poinformować, że udało mi się zaliczyć całą sesję w pierwszym terminie. Bardzo mnie to cieszy, bo poprawki na ostatnim roku studiów są znacznie bardziej stresujące niż zwykle. Moja praca magisterska dalej stoi na pierwszym rozdziale i pewnie będzie tak leżeć, dopóki w końcu nie stanę na nogi. Mimo wszystko znaleźć w tym można i jakieś pozytywy, bo oto moi drodzy nadchodzi wiosna! Za oknem śniegi stopniały i temperatura jest na plusie. Mam tylko nadzieję, że zima postanowi już nie wracać. :)



Filmy

W lutym nie obejrzałam tak dużo, jak w styczniu, ale i tak trochę tego jest. Zacznę od R. I. P. D. Agenci z zaświatów. Film opowiada o zabitych w akcji policjantach, którzy w swoim pozaziemskim życiu pełnią obowiązki w służbie Wydziału ds. Wiecznego Odpoczynku. Szczerze mówiąc myślałam, że to będzie o wiele głupsze, ale jak człowiek nie nastawia się na nic ambitnego, to film potrafi całkiem nieźle odstresować i można się przy nim pośmiać. Dla mnie to taka mieszanka Facetów w czerni i Ghostbusters. Później widziałam Cudownego chłopaka i był to zaiste cudowny film. Wzrusza, śmieszy i pobudza do refleksji, od słodkich scen nie idzie pluć cukrem, a gra aktorska jest świetna. Ogromnie podobało mi się w nim przeskakiwanie na różne punkty widzenia, nawet jeśli jakiś fragment filmu się w tym powtarzał, to i tak oglądało się z przyjemnością.

W kinie byłam na Czarnej Panterze i pewnie nikogo to nie dziwi, bo filmy Marvela to coś, czego nigdy nie odpuszczam. Czarna Pantera zdecydowanie nie jest tym, czego się spodziewałam, ale to i tak nie zmienia faktu, że bardzo mi się podobała. Jak i większość internetu zakrzyknę, że fenomenalne były tu postacie kobiece i w sumie T'Challa był tylko fajnym dodatkiem. Ciężko też określić, kto tu naprawdę był tym złym. Moje jedyne zastrzeżenie dotyczy końcówki, bo spodziewałam się bardziej krwawej. Czarna Pantera nie stała się może moim ulubionym filmem Marvela, ale na pewno uważam go za jeden z lepszych i ciekawszych w tym uniwersum. W lutym widziałam też Kształt wody i niestety jestem jedną z tych nielicznych osób, którym  ten film kompletnie nie podszedł. Wszystko jest tam ładne, śliczne i baśniowe, ale po prostu nie kupuje tego romansu i bezpośrednio po seansie byłam bardzo rozczarowana.

Ostatnim filmem, o którym tutaj wspomnę są Okruchy dnia. Obejrzałam je zaraz po tym, jak skończyłam czytać książkę. Ekranizacja bardzo rzutuje na tę powieść, Anthony Hopkins w roli Stevensa jest niesamowity. Są różnice między książką a filmem i oglądając film zaraz po lekturze można dostrzec je jak na dłoni, ale ekranizacja i tak jest fenomenalna. Nie jestem w stanie wybrać, co podobało mi się bardziej. Polecam oba.

Opublikowane teksty

















Garść statystyk

Wyświetlenia: 35 890 (było 31 785)
Liczba obserwatorów: 137 (było 131)
Liczba obserwatorów na facebooku: 115 (było 90)
Liczba obserwatorów na instagramie: 612 (było 532)

Co przeczytałam?

Miesiąc zaczęłam od Hyperiona Dana Simmonsa, o którym zdążyłam Wam już napisać w osobnym wpisie. Jestem absolutnie zachwycona zarówno książką, jak i autorem, i na pewno będę chciała poznać więcej jego książek. Drugie moje odkrycia miesiąca to twórczość Kazuo Ishiguro. Bardzo podobała mi się jego debiutancka powieść Pejzaż w kolorze sepii i nie przebiły jej nawet Okruchy dnia, które też zdążyłam przeczytać w lutym. Oprócz tego mam za sobą Silmarillion, który męczyłam całe dwa miesiące. Po jego lekturze chętnie wrócę do Śródziemia na dłużej, a w marcu będę miała ku temu okazję dzięki Hobbitowi. Ostatnią książką, którą mam za sobą jest Mitologia Nordycka Neila Gaimana, którą zaczęłam słuchać w audiobooku jeszcze w zeszłym roku. Najlepiej słucha mi się audiobooków podczas spacerów z psem, ale odkąd zaczęłam chorować, a pogoda za oknem kiepska, nie było na to szans. Zdecydowanie muszę w końcu wypróbować metodę Sylwki z Unserious.pl, czyli łączenie grania z audiobookiem. tym bardziej że w marcu zaczęłam słuchać fenomenalnego słuchowiska z Wiedźminem. :)




Stosik

W lutym przybyły do mnie trzy egzemplarze recenzenckie. Hobbit prezentuje się przepięknie, a jeśli ktoś chce zobaczyć, jak to cudo wygląda w środku, to na fp wrzuciłam kilka zdjęć. Samotnię Charlesa Dickensa już zaczęłam czytać i prawdopodobnie te dwie cegłówki zajmą mi sporo czasu. Berena i Luthien dostałam w prezencie, więc chyba w lutym byłam wyjątkowo grzeczna. Bardzo się cieszę na tę książkę, tym bardziej że po Silmarillionie mam fazę na Tolkiena. Ostatnią książką, którą kupiłam sobie sama jest Odkupienie Althalusa Davida Eddingsa. Jak wiecie uwielbiam jego Belgariadę i Malloreon, ale czytanie innej serii tego autora skończyło się tak, że rzuciłam ją po pierwszym tomie. Nigdy potem nie próbowałam sięgać po pozostałe książki Eddingsa, ale jak zorientowałam się, że napisał od jednotomówkę na 600 stron, to stwierdziłam, że jednak ją sprawdzę... no i kupiłam. Czytaliście może? Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii.

Na koniec zapytam standardowo: jak tam luty u Was? Mam nadzieję, że lepiej, niż u mnie. :)

01 marca

01 marca

Zapowiedzi na marzec

Zapowiedzi na marzec

Nowy miesiąc, nowe książki. Wśród zalewu marcowych nowości znalazłam kilka dla siebie. Nie zamieszczam tutaj kolejnych tomów serii, które bym chciała, a których jeszcze nie nadpoczęłam... bo na przykład mocno interesuje mnie Teatr węży Agnieszki Hałas. Trzeci tom ma premierę w tym miesiącu. 

Z pewników przede wszystkim chcę Gaimana, ale też Wiedźmę naczelną, chociaż w tym przypadku muszę jeszcze nadrobić poprzedni tom. Wojnę światów zamierzałam czytać w lutym, ale akurat wydawnictwo wrzuciło zapowiedź ilustrowanej wersji, więc się wstrzymałam. Marzyciel za to wyjątkowo mocno mnie kusi. Unikam młodzieżówek, ale ta akurat ma bardzo zachęcający opis. Kupować raczej nie będę, ale legimi na pewno, chyba że wstępne recenzje okażą się kiepskie.

EDIT 02/03/2018: Właśnie odkryłam, że w marcu będzie miał premierę trzeci tom Pękniętej ziemi N.K. Jemisin. Dopisuję i z utęsknieniem czekam na zakończenie tej trylogii.

A co wy macie na oku w marcu? :)


PAPIEROWY KSIĘŻYC



Wiedźma naczelna, Olga Gromyko (14.03)

Uwielbiana przez czytelników Wolha Redna powraca w trzecim tomie bestsellerowych Kronik Belorskich autorstwa Olgi Gromyko - znanej w Polsce m.in. dzięki znakomitej trylogii Rok Szczura.
"Zawód: wiedźma" i "Wiedźma opiekunka" to za mało? Przygotujcie się, bo "Wiedźma naczelna" dostarcza jeszcze większej dawki emocji, magii i humoru spod znaku Kronik Belorskich!
Będzie śmiesznie, będzie niebezpiecznie, będzie upiornie i emocjonująco. Życie najbardziej W.Rednej wiedźmy na świecie przejdzie prawdziwą rewolucję, a ona sama znów będzie przygniatać sarkazmem, imponować odwagą i rozczulać urokiem osobistym.
Ale czy uda jej się uniknąć spalenia na stosie?
Albo stanięcia na ślubnym kobiercu?
Powróćcie do świata Belorii, aby przekonać się, czym tym razem zaskoczy Was Olga Gromyko!


MAG



Rzeczy ulotne, Neil Gaiman (14.03)

W swoim drugim, oszałamiającym zbiorze ponad trzydziestu opowiadań Neil Gaiman zapuszcza się na niezbadane terytoria pomiędzy życiem i śmiercią, percepcją i rzeczywistością, ciemnością i światłem. 

Rzeczy ulotne, poruszające zmysły, wyobraźnię i serce, to cudowny dar jednego z najniezwyklejszych artystów naszych czasów.







SQN



Strange the Dreamer. Tom 1. Marzyciel, Laini Taylor (14.03)

To marzenie wybiera marzyciela, a nie odwrotnie.

Lazlo Strange od zawsze marzył, aby poznać tajemnice zaginionego miasta Szloch. Jako sierota, a potem skromny bibliotekarz, nawet nie przypuszczał, że ma szansę na odbycie kosztownej wyprawy przez pustynię Elmuthaleth do miejsca, gdzie mieszkają mityczni wojownicy. Dopóki sami nie przekroczyli bramy Wielkiej Biblioteki i nie zaproponowali wyprawy… komuś innemu.

Tu liczy się czas i każda podjęta decyzja. Przed Strange’em pojawią się wybory, których nie sposób dokonać, żal, którego nie da się wyleczyć, oraz magia tak prawdziwa, jakby istniała naprawdę.

Zanurz się w świecie pełnym skrywanych od wieków tajemnic, marzeń niebieskich jak opale, jak skrzydła ważki czy niebo, niezwykłych snów, które dyktują zmysły.

Czytając Marzyciela, zapomnisz, co jest snem, a co jawą.



Kamienne niebo, N.K. Jemisin (14.03) 

Księżyc wkrótce powróci. Czy przyniesie ze sobą zagładę?

Essun przejęła moc Alabastra Dziesięciopierściennika. Dzięki niej zamierza odnaleźć swoją córkę Nassun i sprawić, by świat stał się przyjazny młodym górotworom.

Dla Nassun jest już jednak za późno. Widziała zło świata i przyjmuje to, w co jej matka nigdy nie chciała uwierzyć: że pewnych rzeczy nie da się naprawić. Można je tylko ostatecznie zniszczyć.

Kontynuacja trylogii rozpoczętej „Piątą Porą Roku”:

- dwukrotnie uhonorowaną nagrodą Hugo
- nominowaną do nagród Nebula, Audie i Locus
- będącą pierwszą książką wyróżnioną przez Wired.com
- nagrodzoną tytułem Notable Book of 2015 magazynu „New York Times”


VESPER



Wojna światów, H. G. Wells

Klasyczna powieść science fiction, pierwotnie wydana pod koniec XIX wieku, tutaj we współczesnym tłumaczeniu i z licznymi ilustracjami. Kilkakrotnie ekranizowana (m.in. przez Stevena Spielberga), a w roku 1938 przerobiona przez Orsona Wellesa na słuchowisko radiowe, którego emisja przeszła do historii. Czytana po latach okazuje się dziełem profetycznym, stanowiącym swoistą zapowiedź XX-wiecznych wojen światowych. Jak zachowują się ludzie – zarówno jednostki, jak i całe społeczności – w obliczu inwazji, która grozi masową zagładą? Kim jesteśmy dla najeźdźców i kim oni są dla nas? Jaką rolę odgrywają w tym nowe technologie? I co może nas uratować? Na te pytania próbuje odpowiedzieć Herbert George Wells w sposób wciąż atrakcyjny dla współczesnego czytelnika, a powszechne już chyba poczucie niepokoju, niepewności i zagrożenia sprawia, że Wojnę światówodbieramy jako powieść ciekawą i aktualną również w XXI wieku.
Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger