03 czerwca

03 czerwca

This is Sparta. "Cień Rycerza" Sebastien de Castell


Kiedy prawie równo rok temu czytałam i recenzowałam Ostrze Zdrajcy, byłam nim zachwycona. Sebastien de Castell zadebiutował książką bardzo w moim stylu. Było niebezpiecznie i brutalnie, ale z humorem; było poważnie i okrutnie, ale przy tym dowcipnie. Ironiczne podejście bohaterów do życia i samych siebie absolutnie mnie podbiło, tak samo, jak i zgryźliwe komentarze, którymi rzucali na lewo i prawo. Dlatego tym bardziej mnie smuci, jak wiele Cień Rycerza traci z tamtego uroku.

Właściwie głównym problemem Cienia Rycerza jest nadmiar cierpienia. Tutaj nikt nie ma prawa mieć ani chwili oddechu od bolesnych doświadczeń. Krew się leje, flaki fruwają, wszyscy się mordują, a autor wymyśla coraz to nowsze sposoby, aby dręczyć naszych bohaterów i dać nam jak najbardziej dosadnie do zrozumienia, że cały świat jest przeciwko nim. Podobnie było w pierwszym tomie, ale tam nie było tego w takiej ilości, a i sytuację ratował humor i autoironiczne podejście występujących tu postaci. Balans był bardzo dobrze wyważony i, mimo że otrzymywaliśmy opowieść w bardzo brutalnym, ponurym świecie, gdzie władza może wszystko a prosty lud żadnych praw nie posiada (a przynajmniej nikt ich nie respektuje), to ja się ciągle przy tym śmiałam. Tutaj natomiast ten humor prawie całkiem znika, a w zamian otrzymujemy więcej mroku, bólu i cierpienia z dodatkiem wszechobecnego patosu i dwustu stron więcej. Nie bardzo korzystna ta wymiana.




Powieść w dalszym ciągu poprowadzona jest z perspektywy pierwszoosobowej, a narratorem dalej jest Falcio, który otruty pod koniec pierwszego tomu przez cały drugi będzie cierpieć przez jej skutki. Kest, który został Świętym do Mieczy, również cierpi, bo został Świętym od Mieczy. Valiana, która przystała do naszej trójki bohaterów, cierpi szlachetnie próbując odnaleźć się w swoim nowym życiu pozbawionym królewskich wygód. Kraj, w którym żyją nasi bohaterowie cierpi, bo wszystko się wali i ktoś morduje książęta, a królową może zostać psychopatyczna nastolatka. Cierpią prości obywatele, bo rycerze urządzają sobie krwawe rzezie na ich ziemiach. Cierpi też Aline, ponieważ tyle mordu i okrucieństw to za dużo na jej trzynastoletnie jestestwo. Nawet Brasti, ten pogodny i wyszczekany Brasti cierpi, bo ludzie umierają. Tylko Darriana, nowa bohaterka wprowadzona przez de Castella nie odczuwa skutków tego wszystkiego. Ona dla odmiany po prostu chce wszystkich zabić.

Jestem pełna podziwu dla sadyzmu autora. Rozumiem, że jego książki mają nam przedstawić kraj na skraju upadek, gdzie nie ma żadnej nadziei i tylko garstka osób próbuje walczyć o lepsze jutro, ale autor ostro tutaj przeholował i czasem nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać, kiedy czyta się o tym, co się tutaj wyprawia. Nic, absolutnie nic może pójść dobrze, a de Castell robi wszystko, żeby jak najbardziej poniżyć i dobić swoich bohaterów. Wyjątkowe pokłady wyobraźni w kwestii tortur przeznacza — ponownie — dla Falcia. W pewnym momencie autor przekracza granicę śmieszności i razem z Pierwszym Kantorem wołamy, żeby w końcu go zabił. Tak po prawdzie, to ten bohater już dawno powinien nie żyć i pozostaje mi tylko zadać pytanie, jakie wymyślne metody zadawania bólu wymyśli mu autor w trzecim tomie. Nie wątpię jednak, że nawet jeśli Falcio zostałby poćwiartowany, to i tak jakimś cudem by przeżył. To po prostu taka książka.




Po przeczytaniu Cienia Rycerza doskonale widać, że Ostrze Zdrajcy było zaledwie wstępem do większej historii. De Castell bardzo popycha wydarzenia do przodu, snując przy tym potężną intrygę, choć grubymi nićmi szytą. Autor sam jednak potrafi zadać pytania o sens tego wszystkiego, a potem zostawić nas bez odpowiedzi. Pod względem rozwoju wydarzeń ten tom jest lepszy od tomu pierwszego i znacznie więcej się tutaj dzieje, ale choć akcja jest wartka, to niestety Cień Rycerza nie uniknął dłużyzn. Zwłaszcza chciałabym, żeby de Castell porzucił wchodzenie w psychologię postaci, bo wychodzi mu to kiepsko i za dużo w tym użalania się nad sobą.

Tak samo, jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tutaj wychodzenie z wszelkich, często śmiertelnie poważnych niebezpieczeństw jest kompletnie niewiarygodne. Podobnie wciąż istnieje problem nieśmiertelności bohaterów, którzy przeżyją, nieważne co zgotuje im autor. Mogłabym to jakoś przetrawić, gdyby tylko Cień Rycerza nie był tak bardzo książką o męczeniu bohaterów — psychicznym i fizycznym. Bo kiedy brakuje tego humoru, który łagodził tom pierwszy, kiedy nawet Brasti się łamie, to wiedzcie, że dzieje się źle.




Naprawdę polubiłam trójkę Wielkich Płaszczy i mimo wszystko przyjemnie czytało mi się o ich losach, kiedy tylko udawało mi się tak bardzo nie przejmować obecnym w tej książce cierpieniem, przygnębieniem i mrokiem, i bardziej śmiać się z tego, co wyprawia z nimi autor. A choć Cień Rycerza jest okrutny i brutalny, to książka i tak właściwie sama się czyta, aczkolwiek określiłabym ją jako młodzieżówkę, a nie książkę dla dorosłego czytelnika. Boję się, w jakim kierunku pójdzie dalej ta seria, ale nie wierzę, żeby miało się wiele zmienić w kwestii psychopatycznych zapędów de Castella. Mam tylko nadzieję, że wróci humor, który to łagodził, a odejdzie patos i powaga, które źle robią Wielkim Płaszczom.

Cień Rycerza okazał się więc dla mnie dużo słabszy od Ostrza Zdrajcy i momentami miałam wrażenie, że czytam zupełnie inną serię niż tą, którą zapowiadał mi tom pierwszy. Czekają nas jeszcze dwa tomy, które pewnie i tak sprawdzę, bo za bardzo polubiłam bohaterów, żeby nie przekonać się, jak wymyślne formy bólu zaserwuje im autor w kolejnych częściach. Czy polecam? Po pierwszym tomie — tak, po drugim — raczej nie. Co przyniosą kolejne? Zobaczymy.

W serii:
1. Ostrze Zdrajcy
2. Cień Rycerza

Za egzemplarz do recenzji


14 komentarzy:

  1. Howgh. Podpisuję się. Pod. Każdym. Słowem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc dalej spokojnie czekam z tą serią. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że strategicznie podchodzisz do tematu. :)

      Usuń
  3. Jak kiedyś będę chciała totalnie się zdołować, to już wiem, po co sięgnąć ;) A na poważnie - raczej jednak nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdołować się można tylko tym, co autor wyczynia z bohaterami. :)

      Usuń
  4. Kurczaki miałam wielka ochotę na tę serię ale ostudzilas trochę moje zapędy :( szkoda że autor poszedł w stronę bólu okrucieństwa sadyzmu i do tego nie równoważy tego humorem :( jednak chciałabym przekonać się na własnej skórze przynajmniej dla tomu pierwszego może w trzeciej części będzie wzrost formy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom pierwszy był naprawdę fajny, o ile trafi do Ciebie ten typ humoru. :) Też mam nadzieję, że w trzeciej części będzie lepiej, ale jakoś nie liczę na to specjalnie... takie przeczucie. :)

      Usuń
  5. Mi już pierwsza część nie do końca przypadła do gustu, bardzo na nią czekałam ale też bardzo się rozczarowałam. Co dziwne w ogóle nie pamiętam żeby Ostrze Zdrajcy było jakoś szczególnie okrutne, za to narracja bardzo mi zgrzytała i humor też nie do końca mi podszedł.
    Więc paradoksalnie to co napisałaś o wszechobecnym cierpieniu nawet mnie zachęca żeby szybciej sięgnąć po kontynuację (którą mimo wszystko kupiłam, ale to wina WTK ;).
    Chociaż z drugiej strony skoro styl autora mi nie leży to może to być bardzo męcząca lektura :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ostrze Zdrajcy" było brutalne, ale właśnie nie czuło się tego tak przez humor. Haha, to spoko, może być i tak. :D Jestem teraz ciekawa, jak Ci podejdzie ten tom, jeśli się zdecydujesz, bo jak styl Ci nie podchodzi to faktycznie szkoda się męczyć. ;)

      Usuń
  6. Chciałam przeczytać te książki i o ile pierwsza jest obiecująca, to druga część, po przeczytaniu Twojej recenzji, hamuje mój zapał. Szkoda, że tak słabo. Ja rozumiem, że bohaterom nie może zawsze wszystko dobrze się układać, a mrok sam w sobie nie jest czymś złym. Ale z Twojej opinii wynika, że to całe cierpienie jest tylko dla cierpienia i nie ma w tym większego sensu, a autor to po prostu sadysta względem swoich postaci. Chyba sięgnę po pierwszy tom, ale boję się, że jeśli będę z niego bardzo zadowolona, to następny grubo mnie rozczaruje i będę cierpieć razem z bohaterami ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, dobrze to podsumowałaś: cierpienie jest tu tylko dla cierpienia. Autor to straszny sadysta. Właśnie pierwszy tom był naprawdę fajny, o ile przypasuje Ci taki typ humoru, i choć już w nim były niektóre rzeczy, które raziły mnie i w drugim, to humor i sposób prowadzenia narracji bardzo do mnie przemawiał. A teraz... no cóż. :)

      Usuń
  7. Druga część przede mną, ale mimo, że pierwsza część całkiem całkiem mi się podobała, nie czuję potrzeby natychmiastowego sięgnięcia po kontynuację, nawet gdybym nie przeczytała Twojej recenzji.
    Cierpienie głównych bohaterów mniej mnie rusza, niż ich notoryczne wychodzenie z wszystkich niebezpieczeństw bez odpowiedniego pokiereszowania i blizn. Tak, wiem, Falcio wychodzi cało tylko w sensie takim, że żyje, ale kurcze, są pewne wydarzenia, których przeżyć nie ma prawa, chyba, że jest nieśmiertelny!
    Może poczekam z tym tomem na wyjście tomu trzeciego i Twoją jego recenzję;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem, czy Falcio wychodzi z tych opałów odpowiednio pokiereszowany... :D On już dawno powinien nie żyć. Naprawdę jestem ciekawa, co mu się stanie w trzecim tomie. :P
      Spoko, na pewno przeczytam. :)

      Usuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger