08 października

08 października

Wspomnienia o dzieciństwie. "Ocean na końcu drogi" Neila Gaimana


Neil Gaiman nie zaskoczył mnie swoim Oceanem na końcu drogi. Jest to dokładnie taka powieść, której mogłabym się spodziewać po tym autorze: baśniowa, groteskowa, niczym z sennych, dziecięcych koszmarów. Od razu nasuwają się skojarzenia z Koraliną, i słusznie. Wiele łączy te dwie powieści, a Ocean na końcu drogi określiłabym jako doroślejszą, poważniejszą wersję Koraliny.

W obu tych książkach bohaterem jest kilkuletnie dziecko, które odkrywa drugi, mroczny i niebezpieczny świat istniejący tuż obok i które przez ten świat jest w jakiś sposób zagrożone. W Koralinie jednak rozmiar tego zagrożenia jest znacznie mniejszy, niż w Oceanie na końcu drogi, a i potwór jest tu jakby straszniejszy. Inną, znaczną różnicą między tymi książkami jest to, że w Oceanie na końcu drogi pierwotnym bohaterem jest 47-letni mężczyzna, który po latach wraca na stare śmieci i zaczyna wspominać dziwne wydarzenia ze swojego dzieciństwa. Wszystko zaczęło się od nowego lokatora, który wynajmował pokój w jego domu rodzinnym, a potem popełnił samobójstwo, budząc przy tym pradawną, mroczną istotę. Oczywiście po rodzicach nie ma co się spodziewać pomocy, tak więc nasz bezimienny bohater może się po nią zwrócić do trzech tajemniczych kobiet mieszkających na farmie na końcu drogi. Jedna z nich nazywa staw oceanem, a druga twierdzi, że pamięta naprawdę stary kraj, który wybuchł.

Ocean na końcu drogi to powieść, która wzbudziła we mnie nostalgiczne uczucia o własnym dzieciństwie. Jest ona tak naprawdę zapisem wspomnień dorosłego człowieka, który cofa się wstecz nie tylko do tajemniczych wydarzeń z tego okresu, ale też swojego dzieciństwa ogółem, co sprawiło, że i ja wróciłam myślami do swojego. Możemy tutaj poczytać takie fragmenty jak wspomnienie ojca, który zawsze ze smakiem zajadał się na śniadanie przypalonymi grzankami, a po latach wyznaje, że nigdy tak naprawdę ich nie lubił. Bohater mówi wtedy, że poczuł się tak, jakby całe jego życie opierało się na kłamstwie i w pewien sposób to stwierdzenie jest zaskakująco prawdziwe. Wszyscy w dzieciństwie w ten czy inny sposób byliśmy oszukiwani przez rodziców i nie było to przecież robione w złej wierze, ale odkrycie po latach, że było inaczej, niż nam mówiono, może człowieka zdziwić. W książce jest znacznie więcej takich wspomnień i zaczęłam się zastawiać, jak wiele autor zaczerpnął z autopsji. 




Powieść Gaimana mogę interpretować na dwa sposoby. Tym pierwszym i najbardziej rzucającym się w oczy jest groteskowa opowieść o tym, jak dziecko natrafia na mroczne siły nie z tego świata i dzielnie próbuje stawić im czoła z pomocą trzech tajemniczych kobiet. Jest to opowieść dziwna, ale i pociągająca, bo autor jak zwykle czaruje słowem, tworząc niepowtarzalny, baśniowo-mroczny klimat. Potwory czają się tutaj tuż za rogiem, bo nagle okazuje się, że pod naszym nosem tkwi świat pełen przedziwnych i prastarych stworzeń, które niekoniecznie mają dobre zamiary, nawet jeśli chcą tylko zaspokajać nasze pragnienia w wyjątkowo wypaczony sposób.

Druga moja interpretacja to nieszczęśliwe dzieciństwo bezimiennego bohatera, który mógłby to wszystko sobie wymyślić, aby zapełnić pustkę i samotność tamtego okresu. Otwierające sceny opowiadają nam o tym, jak nikt nie przyszedł na jego 7 urodziny, więc jak zwykle zakopał się w książkach, które były jego jedynymi przyjaciółmi. Nie trudno ułożyć sobie w głowie tak szaleńcze, pełne niebezpieczeństw i dziwnych stworów przygody, kiedy nie ma nikogo do zabawy, rówieśnicy kompletnie cię zignorowali w tak ważnym dla ciebie dniu, a nad głową wiszą rodzinne problemy finansowe i małżeńskie, które bardzo wplatają się w niesamowitą historię bohatera. Ocean na końcu drogi byłby więc dla mnie dziecięcą próbą poradzenia sobie z takimi sprawami i wraz z bohaterem mogę się teraz zastanawiać, czy to wszystko było prawdziwe, czy też była to tylko ułuda.




Oczywiście nie chciałabym odbierać tej książce magii, po prostu takie refleksje naszły mnie podczas jej czytania. Takie powieści są jednak najlepsze: bawią, ale jednocześnie oferują coś więcej, a Gaiman jest w tym wyjątkowo dobry. Bardzo lubię jego krótkie powieści dla młodszego czytelnika, tym bardziej że styl autora po prostu pasuje do takich współczesnych baśni, jaką jest właśnie Ocean na końcu drogi. W wykonaniu tego autora zawsze przypominają mi one filmy Burtona.

Moją ulubioną powieścią Gaimana wciąż pozostaje Nigdziebądź, ale Ocean na końcu drogi absolutnie nie zawodzi i jak najbardziej warto go przeczytać. Jest to książka dokładnie taka, jaką mogłabym chcieć i na jaką liczyłam, ale w nieco doroślejszym wydaniu, niż Koralina czy też Księga Cmentarna, nawet jeśli wszystkie trzy kierowane są do młodszego odbiorcy. Jeśli ktoś chciałby zacząć przygodę z autorem od tej książki, to byłby to dobry wybór, ponieważ Ocean na końcu drogi pokazuje wszystko to, co w Gaimanie najlepsze. A jest tego dużo i zwyczajnie warto autora znać, chociaż uważam, że to jeden z tych przypadków twórczości, którą albo się lubi, albo nie i nic pomiędzy nie ma. Tak czy inaczej — polecam. :)


Za egzemplarz książki dziękuję księgarni Tania Książka.
Sprawdźcie też inne nowości na ich stronie. ;)



18 komentarzy:

  1. Dla mnie ocean to taki powrót do dzieciństwa jako krainy osobliwości, krainy, w której rzeczywistość miesza się z wyobraźnią do tego stopnia, ze nie ma sensu już roztrząsać, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie. Gdzie ojciec lubiący spalone grzanki jest równie autentyczny, jak lokatorka będąca potworem, choć obiektywnie i jedno i drugie to kłamstwo i ułuda (ale jakie właściwie to ma znaczenie? Kto ma być tym obiektywnym, rozstrzygającym obserwatorem? I czy ktokolwiek powinien?)

    Też przyszedł mi do głowy pomysł o nieszczęśliwym dzieciństwie, ale uznałam, ze to zbyt nudna interpretacja.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dla mnie to jest właśnie najciekawsza interpretacja, lubię tak rozkminiać. :D Nie da się stwierdzić, co z tego było prawdą, a co kłamstwem i to jest dla mnie jeden z atutów tej książki. I nie ma to żadnego znaczenia, ale dla mnie sama możliwość, że mogę się nad tym zastanowić i w kontekście tej książki i w kontekście tego, jak dzieci mieszają rzeczywistość z wyobraźnią by wytłumaczyć sobie pewne rzeczy, jest ważna i po prostu fajna. :)

      Usuń
  2. "Oceanu..." jeszcze nie czytałam, ale już się cieszę na samą myśl, bo jak sama napisałaś:
    "Ocean na końcu drogi pokazuje wszystko to, co w Gaimanie najlepsze." :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tak nad tym myślę, to ustawiłabym go na drugim miejscu zaraz za Nigdziebądź, no ale jeszcze trochę tych Gaimanów do przeczytania mam. :)

      Usuń
  3. Mam inne wydanie tej powieści. Jeszcze nie zdążyłam przeczytać tej książki, ale bardzo mnie ona ciekawi. Głównie ze względu na nazwisko autora.

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. :) Ja sama sukcesywnie wyczytuje wszystko, co Gaiman napisał, lubię tego autora. :)

      Usuń
  4. Uwielbiam Koralinę, uwielbiam Księgę cmentarną, Ocean muszę kupić i po Twojej recenzji jestem jakoś dziwnie spokojna, że to będzie TO :) (Przy Kańtoch się rozminęłyśmy totalnie, jak już zauważyłaś, ale z Gaimanem chyba nie będzie tak źle ;) Zwłaszcza że u mnie też na pierwszym miejscu w rankingu jego powieści figuruje Nigdziebądź - mam właśnie strrraszną ochotę na powtórną lekturę, zwłaszcza po tym, jak ostatnio moja przyjaciółka, której lata temu kupiłam właśnie tę książkę, przeczytała ją po raz kolejny i zachwycała mi się przez telefon przez dobre pół godziny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kańtoch to wyjątek od reguły. :D Z Gaimanem dobrze będzie, zobaczysz. :)
      Ja Nigdziebądź mam świeżo w pamięci, bo czytałam nie tak dawno temu, ale to była druga książka Gaimana jaką przeczytałam i to dzięki niej tak bardzo polubiłam autora. :D

      Usuń
  5. Jedna z już chyba nielicznych książek Gaimana, której jeszcze nie przeczytałam, ale mam w planach! Jednak po ostatnim spotkaniu, z "Księgą cmemtarną" właśnie, które było dość przeciętne, nie prędko chce mi się sięgać po jego kolejną książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, a mi się Księga Cmentarna bardzo podobała. Była urocza i taka przyjemna. :) Ale Ocean oceniam jednak wyżej. :)

      Usuń
  6. Chyba jak dla mnie jeśli chodzi o Gaimana będzie to "pomiędzy". Czytałam wprawdzie tylko dwa jego dzieła: właśnie "Nigdziebądź" i "Morderstwa i tajemnice" i chociaż absolutnie nie uważam ich za złe i doceniam cały kunszt autora, to mimo to mnie nie porwały, nie miały tego "czegoś", co by sprawiło, że zachwyciłabym się nimi. Mimo to "Ocean na końcu drogi" wydaje się ogromnie interesujący, a po przeczytaniu Twoich interpretacji mam wrażenie, że odnalazłabym w nim w jakiś sposób siebie samą. Zapiszę sobie tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to moja teoria właśnie się posypała. :( Spróbuj z Oceanem, może akurat podejdzie bardziej. :)

      Usuń
  7. Nie czytałam nic od Gaimana, ale film „Koralina” na podstawie jego twórczości ogromnie mi się podobał, dzięki tajemniczemu klimatów, a „Ocean na końcu drogi” wydaje się mieć podobny klimat. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Ocean na końcu drogi ma bardzo podobny klimat, ale w doroślejszym wydaniu. :)

      Usuń
  8. Oj wydaje mi się że musi być coś pomiędzy bo ja oceanem na końcu drogi się zachwycałam (i nadal doceniam) a nigdziebadz nawet nie doczytałam xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to moja teoria się posypała po raz drugi. :D Ale to dobrze. :)

      Usuń
  9. Czytając twoje recenzję książek Gaimana aż mam ochotę zaszyć się gdzieś na tydzień i powtórzyć sobie wszystkie po kolei :D
    Druga interpretacja jest bardzo ciekawa, nie przyszło mi do głowy żeby spojrzeć na to w ten sposób. Zawsze się skupiałam bardziej na tych fantastycznych i nierealnych elementach ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Będę musiała przeczytać! Gaiman co prawda dopiero przede mną, ale na pewno w końcu po niego sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger