23 maja

23 maja

Retro komiks z potworami na ulicy, czyli o Paper Girls #1


Paper Girls to komiks, który wpisuje się w klimat takich publikacji jak To Stephena Kinga, Letnia Noc Dana Simmonsa, czy też serial Stranger Things. Wszystkie te dzieła kultury łączy to, że przenoszą nas z powrotem do lat osiemdziesiątych, gdzie na uruchomienie komputera trzeba było czekać kilka minut, dyskietki były najnowszym wynalazkiem technologii, po okolicy zasuwało się na rowerach, a w dawno niewietrzonych pokojach zacięcie grało w D&D. 

Kultura przyzwyczaiła nas, że bohaterami takich opowieści są nastoletni chłopcy. Paper Girls robi to inaczej - tutaj bohaterkami są dziewczęta, które robią to, co zwykle w tych historiach robią chłopcy. Panie jeżdżą więc na rowerach i pracują, rozwożąc gazety, a także pakują się w kłopoty. W tym przypadku jednak lepiej powiedzieć, że to kłopoty znajdują je. Komiks od początku ma klimat tajemniczości i grozy, co wzmacnia Hallowen, ale bardzo szybko przemienia się to w prawdziwy paranormalny horror. Dzieją się dziwne rzeczy, ludzie masową znikają, po ulicach chodzą dziwne, zdeformowane stwory przypominające ludzi... kto wie, może świat się kończy?



Pierwszy zeszyt Paper Girls niesamowicie intryguje i uchyla rąbka tajemnicy. Zdaje się, że wszystko ma się opierać na konflikcie pokoleń. Bohaterkami są dwunastolatki i komiks nawet nie próbuje udawać, że będzie o czymś innym niż dojrzewanie i odwieczna walka młodych, zbuntowanych dusz z dorosłymi. Klimat wzbudza nostalgię i tęsknotę za tymi czasami, kiedy było się dzieckiem. Jedna z postaci otwarcie mówi, że nienawidziła mieć dwanaście lat, chciała szybko dorosnąć, żeby wszystko się ułożyło. I zaraz dodaje: "prawdę mówiąc, życie było wtedy o wiele lepsze. Wychodzi na to, że im jesteś starsza... tym jest gorzej". Wszystko zdaje się w Paper Girls mówić, że lepiej być młodym i tą młodością się cieszyć, a nam pozostaje tylko tęsknić za tymi latami, które nieubłaganie się skończyły, albo właśnie dobiegają końca.

Z innych rzeczy: absolutnie ujmują mnie rozkminy dziewcząt, co to za dziwne, futurystyczne produkty z logiem jabłuszka.


Bardzo zapadł mi w pamięć moment, kiedy jednej z dwunastoletnich bohaterek w pewnym momencie całe życie przelatuje przed oczami i uświadamia sobie, jak bardzo je zmarnowała, na okrągło grając w grę. I tak wtedy pomyślałam o sobie. Też dużo gram, a w tej chwili nawet bardzo dużo, i na pewno w znacznej mierze ten czas przeznaczam na bzdurę. Nie uważam jednak, żeby gry były takim kompletnym marnotrawstwem czasu. Na przykład sama dzięki nim nauczyłam się pisać bez patrzenia na klawiaturze, a chrześnica co i rusz potrafi biegać do taty, żeby jej powiedział, jak się pisze jakieś słowo. Gry uczą kombinowania, uporu i szukania informacji, niejednokrotnie przedstawiają też fabułę godną najlepszej książki, i tak zwyczajnie relaksują. Nie da się jednak ukryć, że w świecie, w którym tak bardzo stawia się na produktywność, aż się prosi, żeby ten czas przeznaczyć na coś innego.

Fantastyczna jest kolorystyka w tym komiksie. Kolory są bardzo żywe i dobrane w taki sposób, że tylko potęgują klimat retro. Scenarzystą jest Brian K. Vaughan, który stworzył też Sagę. Za ilustracje odpowiada Cliff Chiang i robi naprawdę dobrą robotę.

Polecam, oczywiście komiks zbieram dalej.



1 komentarz:

  1. Kiedyś miałam ochotę przeczytać ten komiks, ale nie było okazji. Po Twojej recenzji widzę, że muszę nadrobić zaległości ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger