23 kwietnia

23 kwietnia

Jak feniks z popiołów. "Tokio. Biografia" Stephena Mansfielda


Tokio. Miasto, którego istotą jest zmiana, które poszukiwało i ciągle poszukuje własnej tożsamości, które garściami czerpie z kultury innych państw tworząc swoisty miszmasz, tak bardzo wsiąknięty w naturę Tokio, że w jakiś dziwny sposób do niego pasuje. A oto Tokio. Biografia, książka, która obrała sobie za cel przybliżenie nam historii tego miasta.

Stephen Manfield jest brytyjskim dziennikarzem i fotoreporterem, autorem licznych publikacji z gatunku literatury faktu. W Polsce jedna z jego książek została wydana po raz pierwszy nakładem wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w serii Mundus. Jak wiecie Japonia to kraj, o którym zawsze i wszędzie chętnie czytam. Tokio. Biografia jest pozycją, która prędzej czy później musiała mi wpaść w ręce. A na tle kilku innych książek, które miałam okazję już czytać, książka wypada naprawdę świetnie.

Autor nie przybliża Tokio dzisiejszego, lecz skupia się na przeszłości, zaznajamiając czytelnika z jakże bogatą i fascynującą historią tego miasta. A historia w przypadku Tokio nie jest trwała, lecz przejściowa. Edward Seidensticker, historyk i wybitny tłumacz japońskiej literatury napisał, że "konflikt pomiędzy tradycją a zmianą — cecha charakterystyczna europejskich miast — w znikomym stopniu dotyczy Tokio, gdzie zmiana jest tradycją". Miasto to położone na styku płyt tektonicznych, które wywołują katastrofalne w skutkach trzęsienia ziemi, wielokrotnie było zrównywane z ziemią. Pożary, tajfuny, powodzie, epidemie chorób, bombardowania podczas drugiej wojny światowej... po każdym upadku miasto niczym feniks powstało z popiołów, coraz bardziej się rozrastając, rozwijając i w końcu stając największą metropolią na świecie.




Tokio. Biografia to nie tylko historia samego Tokio, lecz jednocześnie sprint przez historię Japonii. Zaczynamy od położenia geologicznego, które jako jedyne w całym Tokio pozostaje rzeczą niezmienną. Stephen Mansfield opisuje losy Tokio od momentu, w którym miasto było jedynie nędzną, rybacką wioską przycupniętą pośród bagien. Obserwujemy, jak Ieyasu z wojowniczego klanu Tokugawa obejmuje Edo we władanie, by uczynić z niego centrum swojej władzy, a następnie stolicę całego kraju. Czytamy o okresie panowania rodu Tokugawa, o kolejnych okresach w historii Japonii, o wojnie, polityce i strategii, ale również o społeczeństwie danego okresu, wraz ze wszelkimi zmianami kulturowymi, jak i stylu architektonicznym samego Tokio. Autor przywołuje kupców i samurajów, roninów, kurtyzany czy aktorów teatru kabuki, tworząc barwny obraz społeczeństwa tamtych czasów. Skupia się zwłaszcza na tych najuboższych, pokazując skrajną nędzę i okropne warunki, z jakimi musieli sobie radzić, ale nie pomija ludzi stojących u władzy. Opisuje ciężki los kobiet, pracujących jako kurtyzany, walczących o swoje prawa, wyzyskiwanych w czasie rewolucji przemysłowej. Pisze o drugiej wojnie światowej i ignorowanych weteranach wojennych, będących świadectwem porażki. Słowem: tworzy obraz Tokio, które żyje i nie jest jedynie bezduszną maszyną.




Stephen Manfield pisze w sposób, który zwyczajnie chce się czytać. Tokio. Biografia to książka, która nie przedstawia jedynie suchych faktów, lecz jest też bardzo ładnie i przystępnie napisana, a przy tym przemyca mnóstwo ciekawostek. Bezboleśnie pozwala uporządkować swoją wiedzę o historii Tokio i trochę też o historii samej Japonii, a w przypadku, w którym nie wiemy nic, z łatwością można tę wiedzę przyswoić. Dla laików jest to książka idealna, ponieważ zachowuje doskonały balans pomiędzy suchymi faktami, a nie zanudzaniem czytelnika, a przy tym pozwala dowiedzieć się naprawdę wielu rzeczy. Na 200 stronach ciężko zmieścić tak obszerną historię jednego miasta, jednak autorowi się to udaje. Tokio. Biografia jest przepełniona faktami, ciekawostkami, a przy tym autor powołuje się na wielu innych autorów, budując ogromną bazę odnośników, jeśli tylko chcielibyśmy szukać dalej, zagłębiać się w historię samego miasta, jak i całej Japonii.

A po lekturze Tokio. Biografii mój głód wiedzy jest ogromny. Stephen Manfield wyłącznie rozbudził moją ciekawość, dając solidne podstawy do grzebania dalej, żałuję jednak, że sam tej ciekawości w pełni nie zaspokoił. Marzyłaby mi się książka dłuższa, bardziej szczegółowa, nie oznacza to jednak, że Tokio. Biografię oceniam źle. Wręcz przeciwnie, skoro sprawiła, że pragnę dowiedzieć się więcej, a przy tym dała mi porządną bazę i zapewniła kilka godzin fantastycznie spędzonego czasu, łącząc przyjemne z pożytecznym, a więc dając wiedzę i jednocześnie będąc pozycją niesamowicie wciągającą.




Tokio. Biografię oceniam też pozytywnie za obiektywizm i nieukazywanie Japonii jako tego kraju pełnego dziwnych rzeczy, których reszta świata nie zrozumie. Stephen Mansfield ukazuje fakty, trochę obdzierając Japonię z tej tajemniczej otoczki, dając do zrozumienia, że to kraj taki sam, jak każdy inny. Nie znajdziemy tutaj opisu hoteli kapsułkowych, automatów z bielizną, wszechobecnego kolorowego kiczu, czy tych wszystkich inny rzeczy, na które zwykle zwraca się uwagę w książkach obcokrajowców zafascynowanych Japonią. Autor skupia się na historii, opisując ją rzetelnie, wyjaśniając, że u podstaw japońskiej kultury leży konfucjanizm, etos samurajski, a także długi okres izolacji. Ostatni rozdział poświęcony jest przewidywaniom odnośnie do losów tego kraju w przyszłości.

Do lektury z czystym sumieniem zachęcam wszystkich zainteresowanych, zwłaszcza osoby niezaznajomione z historią miasta czy samej Japonii. Tokio. Biografia to świetna pozycja na początek przygody z tym krajem — nie nudzi, a jednocześnie jest bogata w fakty, ciekawostki i odniesienia. Polecam.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Uniwersytetu Jagiellońskiego.



15 komentarzy:

  1. Wygląda interesująco i zdecydowanie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tak, zdecydowanie Tokio nie ma łatwo i odradza się jak Feniks z popiołów. Historia miasta to bardzo ciekawe studium, miałam nawet na ten temat zajęcia na moich studiach. Można wiele ciekawych rzeczy wyczytać z architektury, zmian i społeczeństwa miejskiego i przedstawić naprawdę bardzo ciekawy obraz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę, chętnie posłuchałabym takich zajęć. :)

      Usuń
  3. Ta biografia (choć takowych nie lubię) myślę, że mogłaby mi przypaść do gustu. W końcu to Tokio i Japonia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam taką po raz pierwszy i niesamowicie mi się spodobała. No a że Japonia, to już w ogóle... :)

      Usuń
  4. Inne klimaty, ale jestem obecnie w trakcie książki "Jerozolima. Biografia" i nie jestem w stanie czytać nic innego, tak angażująca jest to lektura :) Nigdy nie sięgałam po tego typu pozycje i jest to dla mnie zaskoczenie, ale otworzyło nowe drzwiczki w moim czytelniczym życiu - na pewno chętnie sięgnę po inne takie pozycje. Tokio trafia na listę - na pewno szybko nie przeczytam, ale będę mieć na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam identycznie, z tym, że u mnie te drzwiczki otworzyło "Tokio". :D Sprawdziłam, ile stron ma ta Jerozolima i trochę jednak zwątpiłam. Nie wiem, czy chciałabym się porywać na taką ilość. :P

      Usuń
    2. Generalnie wiesz... mieli o czym pisać ;) Początki Tokio to... jakiś XII wiek? (popraw, jesteś na bieżąco :D), Jerozolimy - 4000 p.n.e., od 2000 p.n.e. to bylo wielkie miasto warowne. Trochę dłuższy ten żywot do biografii ;)
      Ale polecam i tak. Miało słabsze momenty (przypadające na czasy, w których brakuje źródeł), ale teraz właśnie skończyłam czytać o czasach Heroda i Jezusa, i to się czytało jak dobrą powieść historyczną: same spiski, związki kazirodcze i nie, mordowanie synów, ojców, całych legionów, więzienie się nawzajem... no Gra o Tron niemalże :D (A Herod okazał się największym przegranym w przekłamaniach historyczno-religijnych ;))
      Nie wiem jak będzie to wypadać dalej, ale póki co czyta mi się świetnie 8)

      Usuń
    3. Tak, pierwsze wzmianki były z tego wieku i masz absolutną rację, nie pomyślałam o tym w ten sposób, że Jerozolima ma prawo być grubszą księgą od Tokio. :D
      Generalnie ten region zupełnie nie leży w moim obszarze zainteresowań, dlatego nie chciałabym się porywać z motyką na słońce, ale kurczę, po tym Tokio naprawdę mam ochotę na inne takie książki. :)

      Usuń
  5. Bardzo się cieszę, że to książka odpowiednia dla laików, bo przez moment przeraziłam się, że utonę w zalewie opisów i faktów historyczny, które niekoniecznie będą dla mnie ciekawe. Ale teraz już wiem, czego się spodziewać i chętnie o Tokio poczytam :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością nie utoniesz. Wszystko jest bardzo ciekawie podane, no i sporo tam ciekawostek, takich jak to, że oddanie ziemi w lenno Ieyasu Tokugawie było przypieczętowane wspólnym oddaniem moczu. Chyba najbardziej mi to zapadło w pamięć. :P Nie ma takich zabawnych przerywników ani za dużo, ani za mało, ot, w sam raz. :)

      Usuń
    2. O wow, to dopiero sposób na przypieczętowanie umowy, nie słyszałam o tym nigdy :) Świetnie, że zabawne ciekawostki równoważą się z poważniejszymi informacjami, jestem coraz bardziej przekonana do tej publikacji :)

      Usuń
    3. Prawda? :D Ja również nie, dopiero tutaj dowiedziałam się takich rzeczy. :)

      Usuń
  6. Ja jednak raczej na razie nie znajdę na nią czasu... chociaż i tak czeka mnie wyprawa do Japonii, bo musze przeczytać "Malarza świata ułudy" :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger