19 czerwca

19 czerwca

Najlepsze zakończenie serii, czyli o "Wyczarowaniu światła" Victorii Schwab


Tak jak wszystkie podróże kiedyś dobiegają końca, tak i Odcienie magii Victorii Schwab również dobrnęły do swego finału. Jest mi z tego powodu niezwykle smutno, bo bardzo zżyłam się z tym światem i ciężko mi się z nim rozstawać. Będę tęsknić za wiecznie nadąsanym Kellem, beztroskim Rhyem, bezczelnym Alucardem czy nieufnym Hollandem. Ba, będę tęsknić nawet za nieznośną Lilą. Victoria Schwab stworzyła bardzo przyjemną, lekką serię fantasy, która co prawda oryginalnością nie grzeszy, ale bawić można się przy niej świetnie. Wpis bez spoilerów.

W Odcieniach magii widać ogromny postęp, jaki zrobiła Schwab przez trzy tomy tej trylogii. Na początku akcja była bardzo jednotorowa i zamykała się na osobie Kella i Lili. Mieliśmy jeden problem, który należało rozwiązać mając do dyspozycji cztery alternatywne wersje tej samej lokacji, więc całość przypominała troszkę takiego jednostrzałowca, przy czym jednocześnie wprowadzono nas w magiczny świat różnych odsłon jednego miasta. Pomysł z czterema Londynami jest bardzo klimatyczny i ja to absolutnie kupuje, bo uwielbiam książki, które dotyczą podróży między światami i alternatywnymi jego wersjami, choć tutaj wyraźnie widzę inspirację Kronikami Amberu. W drugim tomie na scenę wkroczyła wielowątkowość. Zostaliśmy zasypani bohaterami drugoplanowymi, których brakowało, dostaliśmy jednego cudownego kapitana i wariację na temat Turnieju Trójmagicznego. Tom pierwszy miał wartką akcję, lecz bardzo ograniczone pole działania, w tomie drugim świat eksplodował i stał się znacznie bogatszy, ale za to otrzymaliśmy sporo dłużyzn i jeszcze okropniejszą Mary Sue w wykonaniu Lili. Mimo tych mankamentów i tak Zgromadzenie cieni oceniam wyżej właśnie przez to, że świat przestał być tak bardzo zamknięty i pusty.




Wyczarowanie światła jest jeszcze lepsze, toteż Odcienie magii to przykład takiej serii, która z każdym kolejnym tomem pnie się w górę. Trzeci tom pięknie zamyka całą trylogię i wręcz nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego zakończenia. Nie tylko zamknęliśmy większość głównych wątków, ale i mieliśmy pięć minut na pożegnanie. Jest tutaj wielowątkowość, ale jest i znacznie mniejsza ilość dłużyzn — od tego tomu nie szło się oderwać. I chociaż wciąż korzystamy ze schematów, czasem bywa naiwnie, a niektóre śmierci wyszły mocno na wyrost, to nie sposób nie emocjonować się losem bohaterów, którzy są najmocniejszym punktem całej serii. W Wyczarowaniu światła jest mnóstwo świetnych interakcji między postaciami, które stworzyła Schwab, a w całej serii tak bardzo czuć między nimi chemię, że spokojnie można łączyć w pary każdego z każdym. Autorka jednak miała własne plany co do związków swoich bohaterów, toteż również wątki miłosne są tutaj obecne, aczkolwiek nie jest to główna linia fabularna. Co wrażliwszych muszę ostrzec, że jedna z głównych par wprowadza (bardzo słodki i uroczy) wątek miłości homoseksualnej.

Tom trzeci podejmuje akcje dokładnie tam, gdzie skończyło się Zgromadzenie cieni. A ponieważ na końcu drugiej części mieliśmy straszny clifhanger, to tutaj od razu jesteśmy wrzucani w wir akcji. Książka obfituje więc w wydarzenia na początku — wieńcząc sceny z tomu drugiego oraz na końcu, kiedy zmierzamy do finału całej trylogii. Środek natomiast to próba znalezienia wyjścia z sytuacji, trochę spisków, dramatów i niebezpieczny quest do wykonania. Victoria Schwab postanowiła również tchnąć więcej życia w swoje postacie, o których wcześniej było cicho. W efekcie otrzymujemy trochę retrospekcji, które bardzo fajnie nadają charakteru tym bohaterom, którzy wcześniej byli tylko bezosobowymi pionkami na planszy. Najwięcej stron dostało się królowej oraz Hollandowi. Na Emirę Maresh spoglądamy jak na matkę, która nigdy nie chciała nią być. Schwab pozwala nam poznać jej skomplikowane uczucia względem dwóch swoich synów — prawdziwego i przybranego. Jest to bardzo ciekawe rozwinięcie nie tylko postaci, ale i całej, poplątanej relacji w rodzinie królewskiej, bo do tej pory znaliśmy punkt widzenia tylko Kella. Bardzo żałuje, że nie było nam dane poznać, jak się zapatrywał król na całą sprawę i że Schwab jeszcze bardziej nie rozwinęła tego wątku, pozostawiając go urwanym, bo jest to jeden z ciekawszych i istotniejszych punktów serii.




Natomiast to, jak Schwab rozwinęła potencjał Hollanda to coś niesamowitego. Z bezwolnej marionetki, która robiła dużo zamieszania, awansował on na całkiem pogłębioną postać, której nie da się nie kochać na koniec tego tomu. Zakończenie jego wątku jest chyba moim ulubionym. I choć wciąż twierdzę, że Odcienie magii to w głównej mierze seria o biednych, skrzywdzonych panach, żeby panie miały kogo przytulać do serca, to ja to po prostu kupuję i lubię czasem przeczytać coś w takich klimatach, zwłaszcza kiedy wszystko jest dobrze napisane. Nie ma tutaj ani za dużo użalania się nad sobą, ani poniżania bohaterów czy przesadnego ich cierpienia. Nawet Lila zrobiła się w Wyczarowaniu światła znośniejsza, a jej marysuizm nieco przybladł.

Trzeba oddać autorce, że nie boi się zabijać swoich bohaterów. W Wyczarowaniu światła giną bowiem ludzie, i to nie tylko bezimienna masa mieszkańców Londynu, lecz także postacie, które zdążyliśmy już wcześniej poznać. Zagrożenie jest wysokie, toteż bardzo dobrze, że i odpowiednie ofiary w ludziach zostały poniesione. Czasem wychodzi to naturalnie, a czasem nie i pewne śmierci są przedstawione trochę tak, jakby autorka nagle stwierdziła, że teraz zacznie zabijać hurtem. Podobnie głupota jednego z bohaterów w pewnym momencie pcha go w sytuację dość kuriozalną. O dziwo nie psuje to jednak frajdy z czytania tej książki, bo właśnie to jest jej głównym celem — nie żadna oryginalność czy pretendowanie do epickiej, rozbudowanej fantasy.




Na koniec chciałabym jeszcze dać Wam znać, że zapowiedziano już kolejną trylogię osadzoną w tym samym świecie, co Odcienie magii. Nowa seria ma być rozgrywana 5-10 lat po wydarzeniach z Wyczarowania światła, a starzy bohaterowie powrócą w towarzystwie nowych. Bardzo mnie to cieszy, bo seria wciąż ma ogromny potencjał, a świat został odkryty dopiero w części. Poza tym bardzo będę tęsknić za tymi bohaterami i możliwość ponownego z nimi spotkania sprawia, że pożegnanie w tym tomie boli trochę mniej.

Wyczarowanie światła uznaję więc za najlepszy tom w całej serii (a jest najdłuższy!) i jestem ogromnie ciekawa, jak bardzo autorka rozwinie się w kolejnych swoich książkach. Same Odcienie magii mają tendencję zwyżkową, co nie zdarza się często. Nie jest to młodzieżówka, ale określiłabym tę serię jako coś pomiędzy młodzieżówką a fantasy dla dorosłych. Nie jest to też żadna oryginalna seria, ponieważ wykorzystuje mnóstwo schematów, ale łączy to w tak zgrabny sposób, że w ogóle to nie przeszkadza. Jeśli więc szukacie jakiejś lekkiej, przyjemnej i mocno wciągającej serii na lato, to ja ją gorąco polecam. Określiłabym ją jednak jako babską fantasy i polecała głównie paniom. Znajdziecie tu sympatycznych książąt, potężnych magów, bezczelnych piratów i jedną złodziejkę, która rzuca wyzwanie całemu światu, a także mnóstwo magii i bohaterów do kochania. Odcienie magii zajęły specjalne miejsce w moim sercu i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Egzemplarz Wyczarowania światła już wkrótce będziecie mogli wygrać w konkursie na facebooku, także bądźcie czujni!

W serii:
1. Mroczniejszy odcień magii
2. Zgromadzenie cieni
3. Wyczarowanie światła

Za egzemplarz do recenzji



23 komentarze:

  1. Czytałam już Twoją recenzję poprzedniego tomu i byłam zainteresowana, ale jakoś potem seria spadła na dalsze miejsca w kategorii "do przeczytania". Potem trafiłam na Okrutną pieśń tej autorki (właśnie dostałam do recenzji kontynuację) i... no, dzięki za przypomnienie, przeczytam na pewno ;) Zwłaszcza ze Schwab pisze jakieś takie "lepsze" młodzieżówki - w każdym razie właśnie przy Okrutnej pieśni miałam wrażenie takiego powiewu świeżości w tym gatunku, no i językowo na przyzwoitym poziomie. Cieszę się, że utrzymała wysoki poziom przez wszystkie tomy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak tam Okrutna pieśń, bo dopiero będę się za nią brać, ale zaufane źródło twierdzi, że to gorsza seria od Odcieni magii. Tak czy inaczej właśnie dobrze to określasz -- lepsze "młodzieżówki". :D Dla mnie to coś więcej niż normalna młodzieżówka, czyli właśnie takie "pomiędzy" młodzieżówką a normalną serią. :) A frajda z tego ogromna. Bierz, jakbyś chciała coś lekkiego, a na wpis o Mrocznym Duecie czekam. :)

      Usuń
    2. Jeśli Okrutna pieśń jest gorsza, to Odcenie magii muszę nadrobić szybko ;) W ogóle tak się jakoś zbiegło, że mam teraz "do pilnego przeczytania" kontynuacje właśnie takich "lepszych młodzieżówek": czeka na mnie Królestwo Kanciarzy, 3 tom Buntowniczki z pustyni (która wskoczyła na listę "lepszych młodzieżówek" po genialnym drugim tomie, bo pierwszy aż tak nie rzuca na kolana), Mroczny Duet... I moje postanowienie "nie będę czytać młodzieżówek" wzięło w łeb ;)

      Inna sprawa, że po kilku zbiorach reportaży, które ostatnio przeczytałam, i ogółem powieści nie-fabularnych i z dość ciężkimi tematami, chyba potrzebuję właśnei czegoś takiego lżejszego kalibru.

      Usuń
    3. Nadrabiaj. :D Do "lepszych młodzieżówek" Kanciarzy nie zaliczę, Szóstki Wron też nie, mimo, że podobała mi się bardziej od kontynuacji. Fajnie się czytało, ale to bardziej kategorie "guilty pleasure" u mnie. :P O Buntowniczce się nie wypowiem, bo nie znam. :)

      Jasne, ja też lubię tak przetykać ciężkie książki z lżejszymi, czy obecnie też fantastykę z innymi gatunkami. O wiele więcej czytam w ten sposób. :)

      Usuń
  2. Nie czytałam ani jednej książki, ale ta przednia zabawa trochę mnie kusi ;) ale chyba najbardziej podoba mi się okładka! Jest po prostu cudowna! Mamy tyle okładek z jakimiś dziewczynami, a ta jest zupełnie oryginalna i taka trochę mroczna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, aczkolwiek bardziej mi się podobają inne okładki do tej serii, których u nas nie ma. Ale te też są bardzo fajne i przykuwają wzrok. :)

      Usuń
  3. Ja czekam, aż siostra moja kochana skończy (a właściwie to zacznie) czytać ten tom, żebym mogła go od niej przejąć;) Określenie twórczości Schwab jako lepszych młodzieżówek jest bardzo trafne, choć jej „Vicious” to już na pewno nie młodzieżówka (ależ ja się nie mogę doczekać na drugi tom!!!!!). W każdym razie Odcienie magii czyta się naprawdę przyjemnie i dobrze, że będzie kontynuacja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę zbierać tantiemy za użycie terminu "lepsze młodzieżówki" :D Ale coś w tym jest, nie? (co brzydko świadczy o większości młodzieżówek, które muszą być tymi "gorszymi" ;))

      Usuń
    2. Bo to dobre określenie jest. :) Prawda. To teraz co by było taką "gorszą" młodzieżówką? :)
      Anno, strasznie mnie dręczysz tym Vicious. Ja się już nie mogę doczekać momentu, w którym wydadzą to w Polsce. xD

      Usuń
  4. Cieszę się, że Ci się podoba. Biorąc pod uwagę podobne gusta, powinna spodobać się i mi. A ponieważ już na promkach kupiłam 1 i 2 tom, to tylko czekać na dobrą promkę na tom 3 i będę mogła zabrać się za serię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to czekam na recki i obyś miała z tego tyle samo frajdy (albo i więcej!), co ja. :D Dobrze robisz z tym czekaniem. Tom drugi kończy się w tak paskudnym momencie, że trzeci lepiej mieć pod ręką. :P

      Usuń
  5. Pasjami czytam młodzieżówki, ale do Schwab jeszcze nie dotarłam. W każdym razie będę mieć ją na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytam prawie w ogóle młodzieżówek, ale na tę serię się połakomię, bo bardzo mnie ciekawią te cztery Londyny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również, raczej unikam młodzieżówek, a to jest takie coś więcej niż młodzieżówka, więc tym bardziej polecam. :)

      Usuń
  7. Kurczę, śliczne są te okładki. A wizja takiej zgrai piratów, księciów, magów i innych "bohaterów do kochania", a w dodatku pary homoseksualnej, kupuje mnie całkowicie. Chyba powinnam sobie zanowotac tę serię - obok serii Miszczuk o szeptuchach - jako pomysł na guilty pleasure ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, na lato jak znalazł. :) I emocji ile podczas czytania. :D

      Usuń
  8. Czytałam tylko pierwszy tom. Poprawny, niezły nawet, ale jakoś mnie nie zachęcił do kontynuowania cyklu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwszym tomie też miałam takie "no nic specjalnego", ale im dalej w serię tym bardziej zżyłam się z tymi bohaterami i chyba jeszcze nie wyrosłam z takich historii mimo wszystko. :D

      Usuń
  9. Jakoś mnie w ogóle do tej trylogii nie ciągnie. Czasem mi się zdarza czytanie młodzieżówek, rzadko, choć jednak, ale nigdy twórczości Schwab jakoś nie chciałam zgłębiać. Swoją drogą, w Londynie już tak wiele powieści miało swoje miejsce akcji, że jak w końcu tam kiedyś trafię, będę się czuła jak u siebie ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też rzadko sięgam po młodzieżówki, właściwie staram się ich unikać, bo zwykle jestem nimi tylko sfrustrowana, ale tu jakoś zaskoczyło i to mocno. :) Haha, to prawda. :D

      Usuń
  10. Mnie ta seria kusi, ale nie wiem kiedy uda mi się ją przeczytać. Będę na pewno o niej pamiętać. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwieczny problem: brak czasu na kolejne książki. :)

      Usuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger