04 października

04 października

Pacyfiści w kosmosie. "Daleka droga do małej, gniewnej planety" Becky Chambers


Becky Chambers to kolejna już autorka, której pierwsza, debiutancka powieść została wydana metodą selfpublishingu poprzez zbiórkę na Kickstarterze. I tą powieścią jest własnie Daleka droga do małej, gniewnej planety. Kolejne części wydawane są już w normalnym, prawilnym wydawnictwie i za granicą zbierają mnóstwo dobrych opinii. Na naszym rodzimym poletku nie jest to seria specjalnie znana.

Daleką drogę do małej, gniewnej planety można uznać za przygodowo-obyczajową książkę science-fiction. Jest to space opera i zgodnie z tym, co się dowiedziałam, nietypowa space opera, bo na wskroś pacyfistyczna. Tutaj w ogóle nie ma żadnego mordobicia, toteż fani wszelkich kosmicznych, epickich rozrób mogą poczuć się mocno rozczarowani. W Dalej drodze... tak naprawdę... niewiele się dzieje, a zamiast emocjonujących opisów strzelanin, pościgów czy wojen czytamy o tym, jak nasi bohaterowie kupują mydło na targu, pracują i generalnie próbują ze sobą wytrzymać na jednym statku. Kiedy czytałam tę książkę, to miałam nieodparte wrażenie, że tak mógłby wyglądać Mass Effect, gdyby zabrać mu całą przemoc i tę sprawę z ratowaniem świata, a zostawić tylko eksplorowanie kosmosu, relacje między bohaterami i samych bohaterów z ich bogatą historią. Skojarzenie z Mass Effectem miałam z jeszcze jednego powodu: i tu, i tu ludzkość to nieistotny element na wielkiej, międzygalaktycznej szachownicy, który dopiero niedawno dołączył do wielkiej Wspólnoty Galaktycznej.

Mniej więcej tak mogłaby się prezentować załoga || źródło

Bohaterowie w Dalekiej drodze... zajmują się budowaniem tuneli międzyprzestrzennych. To zwyczajni ludzie, do których właśnie dołącza nowa członkini załogi, mieszkanka Marsa pochodzenia ziemskiego o imieniu Rosemary. Kobieta wkracza na pokład Wędrowca jako urzędniczka tuż przed lotem dalekiego dystansu. Można pomyśleć, że jest to główna postać, ale wcale tak nie jest, ponieważ Becky Chambers skupia się na całej załodze po równo. A jest to niezwykle barwna gromadka wyrazistych charakterów, wśród których znajdziemy na przykład gadzią pilotkę Sissix, Doktora Kucharza, który pełni jednocześnie rolę pokładowego lekarza i kucharza, sztuczną inteligencję, która jest jakby pełnoprawnym członkiem załogi (Mass Effect, znowu) czy szaloną, pokręconą panią technik z nadmiarem energii. I to jest właśnie najmocniejszy element tej książki: bohaterowie wraz z relacjami między nimi i tym, co każdy z nich skrywa (a wszyscy coś skrywają). Zresztą nie powinno to nikogo dziwić, bo w sytuacji, kiedy autorka nie postawiła na akcję, musiała czymś to nadrobić. I nadrobiła: załoga Wędrowca to bardzo interesujące, złożone postacie, które oprócz własnej historii pozwalają nam poznać też historię i obyczaje własnego gatunku. Ogromnie podoba mi się też chemia, która między nimi występuje, bo od razu widać, że wszyscy znają się jak łyse konie, co często prowadzi do zabawnych scen czy dialogów. 

Becky Chambers zadbała o różnorodność gatunkową i kulturową, a odkrywanie jej to kolejna zaleta tej książki. Na pokładzie naszego statku budowniczego przeważają ludzie, jednak obecni są też przedstawiciele innych ras i bardzo dba się o to, by nikt nikogo nie uraził żadnym rasistowskim tekstem. Zasadniczo cała książka napisana jest w duchu poszanowania dla obcego gatunku i kultury. Zamiast uprzedzeń jest ciekawość, a choć odmienność czasem prowadzi do kłopotliwych sytuacji, to dokłada się starań, by szybko je wyjaśnić i iść na pewne ustępstwa. W efekcie otrzymujemy świat nieco naiwny i wyidealizowany, ale za to Daleka droga... jest bardzo przyjemną, pozytywną i sympatyczną książką, która stanowi bardzo miłą odmianę do fantastyki, w której zwykle na ogół chodzi o odrąbanie komuś głowy.


Jest też wersja gry planszowej do druku || źródło

A o co chodzi w Dalekiej drodze do małej, gniewnej planety? Dokładnie o to, o czym mówi tytuł: załoga Wędrowca otrzymuje zlecenie na budowę tunelu międzygalaktycznego na odległej planecie Toremich, do której trzeba najpierw dolecieć. I to tyle. Taki brak akcji i bardzo powolne tempo książki jest jedyną wadą, jaką mogłabym wskazać (no, chyba że jako wadę traktujemy też naiwność tej książki) z tym, że mi się czytało to naprawdę dobrze i przywiązałam się do załogi Wędrowca. No i to nie jest tak, że w Dalekiej drodze... w ogóle nie ma akcji, bo naszych bohaterów po drodze spotykają jakieś niewielkie przygody  nie są to jednak te przygody, na które mogliby liczyć fani mocnych doznań czy międzygalaktycznych potyczek, bo w tej książce nie ma żadnego konfliktu. Jest raczej codzienność. Szczerze, to ja bardzo chciałabym przeczytać coś takiego w klimacie fantasy.

U Becky Chambers kosmiczne tło stanowi pretekst do wrzucenia sporej ilości przemyśleń na temat człowieczeństwa czy tolerancji i przemocy. Jeśli ktoś boi się sięgać po science-fiction przez ewentualny "technologiczny bełkot", jak to ja go nazywam, to spokojnie możecie wybrać książki tej autorki, ponieważ u niej niczego takiego nie ma. Nie jest to żadna ambitna czy wysoka literatura, językowo również jest prosto, ale żywo i dynamicznie. To taka bardzo lekka książka, która z powodzeniem nadawałaby się na początek przygody z tym gatunkiem (sama jestem początkująca), zwłaszcza dla młodszych osób przez ogólny, pozytywny wydźwięk książki i brak przemocy. Daleka droga do małej, gniewnej planety jest jak taki mały, słodki puchaty szczeniaczek, na którego wspomnienie od razu jakoś tak ci milej.

Tak więc jeśli macie ochotę na lżejszą, wyidealizowaną i naiwną powieść, która kładzie nacisk na przedstawienie różnorodności gatunkowej i kulturowej w kosmosie, na postacie, między którymi jest bardzo fajna chemia, w której nie ma żadnego konfliktu, a wszyscy są dla siebie mili, to ja bardzo polecam.


Za egzemplarz książki do recenzji 

9 komentarzy:

  1. No chyba aż się skuszę, tak mnie zachęciłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakbym czytała swoje przemyślenia odnośnie tej książki! Becky Chambers napisała powieść może i naiwną, na pewno nietypowo dla sf powolną, ale za to zawarła w niej sporo ciekawych i ważnych przemyśleń na temat nas samych. Dobrze napisałaś, że to świetne wprowadzenie dla czytelników dopiero rozpoczynających przygodę z gatunkiem, a także dla młodszych czytelników ze względu na pacyfistyczny wydźwięk. Ja z chęcią jeszcze do książki kiedyś wrócę, bo polubiłam bohaterów, a to chyba dla mnie najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, że się zgadzamy. :D Ja raczej do niej nie wrócę, ale na pewno przeczytam kontynuacje. :)

      Usuń
  3. Uwielbiam tę serię. Jest jak ciepłe kakałko w paskudny, jesienny wieczór. W kolejnym czytaniu jednak widać, że autorka trochę za dużo grzybków w tym barszczu nawrzucała. Jak już człowiek zaspokoi ciekawość odnośnie obcych kultur, to widać, ze mamy tutaj swoistą galopadę, byle jak najwięcej informacji umieścić, byle każdy się doczekał wzmianki...
    Oraz, mając świadomość, że autorka jest mocno związana z kulturą tumbrla widać po tej powieści, jakie motywy w fanfikach najbardziej lubi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to świetne porównanie. :D Trochę szkoda z tym natłokiem informacji w drugim tomie, zwłaszcza, że jest chudszy. Niedługo sama będę się za niego brać i tak jakoś... nie mogę się doczekać. :) No i czekam na reckę!

      Usuń
    2. A nie nie, mnie chodziło o relekturę pierwszego tomu, a nie o drugi.:)
      Ja się w sumie nie mogę doczekać trzeciego. Ale pewnie jeszcze sobie poczekam...

      Usuń
    3. A, w ten sposób. Właśnie widzę, że Ci strasznie przypadła ta seria do gustu. ;) Ja sama rzadko kiedy czytam książki drugi raz, takie przypadki mogłabym policzyć na palcach jednej ręki, ostatnio mi tylko odbiło z ABŚ przed premierą trzeciego tomu i powtarzałam poprzednie tak, że właściwie przeczytałam wszystkie trzy ciurkiem... To był hardcore.

      "Dalekiej drogi" czytać drugi raz nie zamierzam, więc uwierzę na słowo. :) Przy pierwszym czytaniu dla mnie wszystkiego było w sam raz, i właściwie ciężko było mi znaleźć cokolwiek, co mogę skrytykować. :)

      Usuń
  4. Po książkę sięgnęłam kilka miesięcy temu zachęcona właśnie zagranicznymi recenzjami ale na razie nie udało mi się przeczytać więcej niż pierwszych kilkadziesiąt stron ;) Braku akcji jeszcze nie zauważyłam ale jeśli bohaterowie i relacje mi to wynagrodzą to nie mam nic przeciwko;)
    Musze w końcu tę pozycję skończyć, szczególnie że piszesz że jest to dość lekka lektura a teraz niestety tylko takie czytam ;)
    A ten fanart jest przecudowny <3

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger