Początkowo miałam zamieścić krótką relację z Big Book Festivalu w czerwcowym podsumowaniu, ale jak zaczęłam pisać i zobaczyłam, ile mi tego wyszło, to zmieniłam zdanie i przykleiłam cały tekst do osobnego posta. Tegoroczny Big Book Festival jest moim pierwszym, wcześniej nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Odbywał się w Warszawie, w byłej szkole przy ulicy Emilii Plater. Do Warszawy mam jakieś 40 minut pociągiem, więc żal było nie pójść, skoro już byłam uświadomiona. Moja wyprawa zaczęła się od wizyty w Smyku, w którym kupiłam śliczny zestaw garnuszków do zabawy dla chrześnicy na urodziny, z dodatkiem fartuszka w kwiatuszki, wałka i trzepaczki. Modlę się teraz, żeby jej się to spodobało. Moja chrześnica to taka mała księżniczka, a cały zestaw jest taki różowy i uroczy...
Po spotkaniu z Kazuki Sakurabą miałyśmy dwie godziny wolnego, więc poszłyśmy na kawę. Pierwotnie miałyśmy iść na wykład Umysł: Jak czyta mózg? z
dr. Pawłem Boguszewskim, ale zanim dostałam autograf sala była już
przepełniona i nie wpuszczali nikogo więcej. Czekałyśmy do 18 na Dimitra
Glukhovskiego, specjalnie weszłyśmy wcześniej przewidując, że miejsca
zostaną szybko zajęte i... cóż, tak było. Ludzie licznie przybyli poznać
autora Metra, chociaż to nie był jeszcze ten poziom, że nie można było
oddychać, ale korytarz (tak, to znów było na korytarzu) był pełny. Dużo
mówiło się na tym spotkaniu o polityce i tym, jak media nami manipulują i
o roli autora w tym wszystkim. Sam Dimitry jest zdania, że nie można
bać się o czymś mówić, bo gdy będziemy milczeć zginie jakikolwiek głos protestu. Dużo się śmiał, że nie jest wielkim pisarzem, bo nie był
torturowany, nie umarł przedwcześnie, nie został zabity czy nie
wylądował na zesłaniu, ale jeszcze wszystko przed nim. Mówił też, że nie wie, jakie my książki czytamy, bo możliwe, że czytamy zupełnie co innego, niż on napisał. Chodziło tutaj o trudności w tłumaczeniu. Zdarzało się, że tłumacze wypisywali kompletne bzdury w książkach interpretując treść po swojemu, kiedy nie wiedzieli, o co chodzi. Do tej pory trafił mu się tylko jeden tłumacz, który dopytywał i drążył. Ogólnie Glukhovsky okazał
się bardzo bystrym i dowcipnym autorem. Pod wrażeniem byłam też
organizacji, bowiem na tym spotkaniu rozdawano słuchawki wraz z
odbiornikami, i do naszych uszu od razu płynęło tłumaczenie tego, co
mówił Glukhovsky. Na spotkaniu z Kazuki Sakurabą musieliśmy czekać, aż
autorka powie swoje, tłumacz zapisywała sobie jej słowa w notesie, a
potem dopiero mieliśmy przekład. Po spotkaniu nadszedł czas na autografy
i zdjęcia z autorem. Niestety ja żadnych fot nie robiłam.
Tak
zakończyła się nasza sobota na Big Book Festivalu. Następnego dnia
koniecznie chciałyśmy iść do Simona Becketta, ale wcześniej nie było
nic, co by nas szczególnie interesowało, więc pojechałyśmy od razu na
spotkanie o 16. Dla tych, którzy nie wiedzą, Simon Beckett to Brytyjczyk,
który napisał serię z dr. Davidem Hunterem. Całość zaczyna się Chemią śmierci,
dużo w niej trupów w różnym stanie rozkładu, na podstawie których
główny bohater, antropolog sądowy, próbuje dojść kiedy ofiara zmarła i
dlaczego. Wiecie, ja nie czytuje takich rzeczy, ale uwielbiam ten cykl.
Co prawda nie kupiłam książki, żeby wziąć autograf, ale Kam ma zarówno
podpis, jak i zdjęcie. W każdym razie spotkanie przebiegło bardzo miło i
sympatycznie, irytował mnie jednak prowadzący, który miał więcej do
powiedzenia niż sam autor i na siłę próbował być zabawny. Nieco komiczny
był też początek spotkania, kiedy tłumaczka często przerywała autorowi w
pół słowa, by przełożyć to, co powiedział. Dość szybko jednak Beckett
zaczął robić w odpowiednich miejscach przerwy specjalnie dla niej. Na
tym spotkaniu dużo mówiło się o książkach autora, o trupich farmach i
wrażeniach Becketta z pobytu tam, o głównym bohaterze, który nie jest
żadnym superbohaterem, ale zwyczajnym człowiekiem. Dowiedzieliśmy się też, że autor już planuje kolejną część z serii. Po godzinie
standardowo był czas na pytania od publiczności, których tym razem było
mnóstwo. Padały przeróżne, począwszy od tego, w jakim systemie autor
pracuje a skończywszy na tym, czy lubi Grę o Tron (lubi). Beckett wyjawił również, że nie czytuje konkurencji, bo chociaż w taki sposób chce się oderwać od pracy. Jest to dla mnie trochę zaskoczeniem, bo również Glukhovsky mówił, że konkurencji nie czyta.
I to już koniec mojej skromnej relacji z Big Book Festivalu. Odwiedziłam tych autorów, których chciałam, kupiłam jedną książkę (Czerwone Dziewczyny),
zrobiłam parę zdjęć i poszłam do domu. Festiwal miał miejsce w szkole,
obok na boisku działo się dużo, ale tam nie miałam okazji i chęci iść.
Był Mecz o Bibliotekę oraz okrągły stół, przy którym dyskutowało mnóstwo autorów, a
także czytanie Dumy i Uprzedzenia na czas. Obok można było usiąść
i poczytać książki, które miały zakryte okładki i nie było widać, co to
jest... chyba że się ją otworzyło i zobaczyło pierwszą stronę. Na festiwalu była też księgarnia, która oferowała książki autorów, z którymi odbywały się spotkania.
Moje
wrażenia z Big Book Festivalu są bardzo pozytywne i z ogromną chęcią
pojadę na kolejne edycje. To wydarzenie bardziej kameralne, co mi
osobiście odpowiada, bo na przykład takie Targi Książki są dla mnie
męczące przez te wszystkie tłumy. Tutaj spokojnie można się poruszać,
oddychać, usiąść i posłuchać ulubionego autora. Polecam wybrać się
kiedyś, jeśli macie blisko :)
Ale fajnie że spotkałas Głuchowskiego! Ja też chce :c
OdpowiedzUsuńNo przynajmniej na odległość xd Ale co za różnica:D
UsuńWłaśnie :D Ale wiesz, zapytał mnie o imię! Co z tego że do autografu :P
UsuńBardzo fajna relacja i świetne spotkanie. Trzy zdobyte autografy do kolekcji. Mi osobiście najbardziej zależałoby na Becketcie, bo jego też czytałem (i tutaj polecam Ci książkę "Trupia farma" Billa Bassa - chociaż szalenie ciężko ją zdobyć), ale Kazuki mnie ujęła tym stylem bycia i zachowaniem, więc bardzo chętnie sam bym tego japońskiego spotkania zażył. :) Gratuluję nabytków i pozytywnych wrażeń. Udanego weekendu. :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Popatrzyłam sobie na tę książkę i faktycznie ciężko ją zdobyć, bo nigdzie już nie ma, ale we wrześniu będzie dodruk.
UsuńDziękuję i teraz to już mogę życzyć tylko udanej niedzieli :)
Świetna inicjatywa - ubolewam, że jeszcze nie trafiłam na takie wydarzenie. Nawet na spotkania z autorami mi nigdy nie było po drodze. Mam nadzieję, ze teraz, odkąd zaczęłam blogowanie i wyszłam z zacisza domowej biblioteki, może trochę wpadnę w ten czytelniczy "wielki swiat" :)
OdpowiedzUsuńMi też nigdy nie było po drodze na spotkania z autorami. Zaczęło się od Sandersona, którego musiałam mieć autograf bo nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się druga okazja. Na Targi Książki poszliśmy bo nam się nudziło :) Teraz Kam koniecznie chciała do Becketta, bo uwielbia tego autora, więc przy okazji odwiedziliśmy i innych. I tak stwierdzam, że to w sumie fajne przyjść na spotkanie z autorem, zobaczyć go na żywo i posłuchać. A autografy... nieodmiennie mi się kojarzą z pokemonami :D Zbierz je wszystkie!
UsuńCzerwone dziewczyny - ogromne wrażenie zrobiła na mnie ta powieść, piękna, zmysłowa. :) Być może uda mi się wybrać na kolejną edycję festiwalu. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Na mnie tak samo :) Chociaż końcowy wątek z Toko już mi się nie podobał. Festiwal polecam :)
Usuń