27 września

27 września

Między dwoma Londynami. "Nigdziebądź" Neil Gaiman


Zaczynając swoją przygodę z prozą Neila Gaimana wiedziałam tylko tyle, że to ten pan, który napisał wspólnie z Pratchettem Dobry Omen. Potem z przedmowy Gaimana do Kiksów Klawiatury dowiedziałam się, że Ci panowie właściwie byli przyjaciółmi. Jeszcze później odkryłam, że film Gwiezdny pył, który bardzo lubię, w istocie jest ekranizacją książki Gaimana. W efekcie coraz bardziej byłam zainteresowana zarówno osobą autora, jak i jego książkami, aż wreszcie postanowiłam coś z tym zrobić i sięgnęłam po Koralinę.

W tym miejscu mogę wam powiedzieć, że Koralina nie jest najlepszą książką na początek znajomości z twórczością Gaimana. To dlaczego dałaś jej osiem gwiazdek?, zapytacie, a ja wam odpowiem, że to dobra książka i czytało mi się ją świetnie, ale oceniałam ją z wiedzą, że... no właśnie, że jest to książka docelowo przeznaczona dla młodszego czytelnika. Bogata w nowe doświadczenia mogę stwierdzić, że w ogóle nie widać w niej pełni możliwości autora. To zaledwie przystawka do głównego dania. Nie wiem, czy tym głównym daniem jest Nigdziebądź, kiedy to dopiero moja druga książka autora, czy też w jego dorobku jest coś jeszcze lepszego (Amerykańscy bogowie?), ale na ten moment Nigdziebądź jest dla mnie posiłkiem, którego się nie zapomina. Dzięki tej książce na kilka godzin przeniosłam się do świata pełnego magii; do świata, którym się zachłysnęłam.

Drogi pamiętniku. W piątek miałem pracę, narzeczoną, dom i sensowne życie, o ile w ogóle życie może mieć sens. Potem znalazłem na chodniku ranną, krwawiącą dziewczynę i próbowałem zostać dobrym Samarytaninem. Teraz nie mam narzeczonej, domu ani pracy i wędruję sto metrów pod ulicami Londynu z perspektywą życia krótszego niż jętka o skłonnościach samobójczych.

Akcja Nigdziebądź rozgrywa się w Londynie, a właściwie w dwóch Londynach: Londynie Pod oraz Londynie Nad. Ten drugi jest nam dobrze znany z autopsji, ponieważ to świat, z którym mamy do czynienia na co dzień. Londyn Pod natomiast jest przed nami ukryty; to tutaj istnieje magia, szczury porozumiewają się z ludźmi, w labiryncie żyje Bestia, a w pociągu metra swój dwór ma stary Hrabia. W Londynie Pod trzeba wyłączyć rozsądek i logikę - w tym świecie możliwe jest wszystko. Głównym bohaterem książki jest Richard, który żyje w Londynie Nad, ma własne mieszkanie, stabilną pracę w korporacji i piękną, ambitną narzeczoną, czyli wszystkie te rzeczy, które powinien posiadać przykładny, twardo stąpający po ziemi dorosły człowiek. Jednak pewnego dnia śpiesząc wraz z Jessicą na ważną kolację, napotyka na swojej drodze ranną, ściganą przez zabójców dziewczynkę imieniem Drzwi. Wbrew oburzeniu narzeczonej postanawia jej pomóc i od tej pory nudny, acz solidny świat Richarda zostaje całkowicie wywrócony do góry nogami.


Nigdziebądź to bardzo baśniowa historia, która jednocześnie pełna jest makabry. Za jej głównych sprawców uchodzą dwaj sadystyczni, płatni mordercy, którzy ujmują nas swoim dowcipem (albo wręcz przeciwnie) i kurtuazją. Kreacja Croupa i Vandemara to coś, co absolutnie przypadło mi do gustu, bo uwielbiam takie groteskowe postacie. Jednak nie tylko oni przykuwają naszą uwagę, bo równie fantastyczną postacią jest Markiz de Carabas, cyniczny łotr i oszust rozkochany w swoim płaszczu, który zobowiązuje się pomóc damie w opresji, a więc ją zdeopresjować. Sam Richard jest natomiast postacią, z którą identyfikować się może każdy z nas. To człowiek zupełnie zwyczajny, który rozpaczliwie trzyma się rozsądku i próbuje przetrwać w oparach absurdu, w których nagle się znalazł. A na koniec autor stawia i jemu i nam pytanie, czy szare, nudne życie przeciętnego Kowalskiego zamknięte w ścisłych ramach narzucanych nam przez społeczeństwo to wszystko, czego powinniśmy w życiu pragnąć. Bo może jednak chodzi w nim o coś więcej?

Pan Croup podniósł słuchawkę. Sprawiał wrażenie zadowolonego z siebie. 
- Croup i Vandemar - warknął. - Oczu wydłubywanie, nosów łamanie, języków rozrywanie, podbródków rozbijanie, gardeł podrzynanie.

Swoje odczucia po lekturze Nigdziebądź mogę tak naprawdę porównać do Harry’ego Pottera. Z tym że pomiędzy tymi dwoma książkami jest jedna, zasadnicza różnica, a jest nim mój wiek. Kiedy zaczynałam czytać przygody o młodym czarodzieju mając te jedenaście, dwanaście lat nagle odkryłam, że w świecie dobrze mi znanym może istnieć magia. Że tuż obok mnie mogą żyć czarodzieje, trzygłowe psy, olbrzymy i smoki, że może ja też pewnego dnia dostanę list z Hogwartu. I nie chodzi mi tutaj o to, kto Pottera lubi a kto nie, kto uważa go za dobrą książkę a kto nie - chodzi mi o samo wrażenie, jakie zostało wywarte na dzieciaku z podstawówki, którego głowa nagle wypełniła się magicznymi stworzeniami i czarodziejami, którzy też chodzą do szkoły. Nigdziebądź sprawił, że poczułam się podobnie, z tym że tutaj odnieść mogłam się do zwykłego, szarego pracownika korporacji.

Gaiman pisze prosto, acz przewrotnie, bawiąc się słowem. Niby korzysta ze znanych motywów, ale wychodzi mu coś, co z miejsca nas oczarowuje i wciąga z siłą, której ciężko się oprzeć. Jego styl jest lekki, swobodny, pełno w nim ironii i humoru z pewną dozą groteski i makabry. Pisząc Nigdziebądź Neil Gaiman chciał stworzyć baśń dla dorosłych, która wywarłaby na nas takie samo wrażenie, jakie baśnie wywierają na dzieci i na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że w pełni mu się to udało. Po tej książce ja jestem całkowicie kupiona i nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po więcej. Aczkolwiek mam wrażenie, że z Gaimanem jak Pratchettem: zbyt duża ilość w krótkim czasie szkodzi, i trzeba dawkować z umiarem.


P.S. Pierwotnie Nigdziebądź było serialem telewizyjnym.
P.S2. To wydanie zawiera wstęp Neila Gaimana oraz opowiadanie O tym jak markiz odzyskał swój płaszcz.




24 komentarze:

  1. No tak, to zdecydowanie ta książka, którą mam w swoim "Koniecznie muszę przeczytać", mam nadzieję, że uda mi się za nią wkrótce zabrać. Szczególnie, że podoba mi się porównanie do atmosfery towarzyszącej czytaniu Harry'ego - teraz to tym bardziej chcę przeczytać! :D
    I te cytaty! O matko, zakochałam się! W ogóle to jest strasznie niesprawiedliwe, że w księgarniach te książki są zafoliowane, bo, kurczę, człowiek chciałby poznać jakiś fragment, a tu nie-e, przykro nam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też się zakochałam i żałuje, że nie wzięłam się za Gaimana wcześniej :) Tak, też chciałam obejrzeć w księgarni i smutno mi było, że nie mam jak. Koralinę i Nigdziebądź czytałam w legimi, ale po Nigdziebądź w ciemno kupiłam już kolejne książki Gaimana :)

      Usuń
  2. No i właśnie zasmakowałaś najlepszego Gaimana, a jak ma coś przebić "Nigdziebądź" to tylko "Amerykańscy" i/lub "Chłopaki". Ogólnie fajnie, że CI się podobało. Dla mnie kreacja Croupa i Vandemara też mega i najlepsza z tego wszystkiego. A "AB" jest Wednesday (czarny charakter) i Cień (dobry) z tych świetnych gaimanowskich kreacji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się właśnie Amerykańskich bogów, ale o Chłopakach nie wiem nic :) Amerykańskich raczej zostawię sobie na deser, zresztą póki co nie mam ochoty na taką cegłę.
      Ta dwójka była fantastyczna :D Zdecydowanie zapadną mi najbardziej w pamięć z tej książki :)

      Usuń
    2. Na początku najbardziej mnie bawiła nazwa postaci - Drzwi. Ale wyobraźnia autora jest nieskończona. :)

      Usuń
    3. Dla mnie jej imię było strasznie dziwne i w pierwszej chwili myślałam, że może to jakiś pseudonim :)

      Usuń
    4. Bo to po polsku tak dziwnie brzmi, w oryginale jednak lepiej :)
      Od "Nigdziebądź" zaczęła się moja przygoda z Gaimanem, którego kocham normalnie. AB też gorąco polecam. Chłopaków Anansiego również, mimo że powiązani ze sobą, to można czytać w dowolnej kolejności :)

      Usuń
    5. Zajrzałam już sobie, o czym są Chłopaki Anansiego i to chyba będzie kolejna książka, którą kupię, bo z opisu brzmi to świetnie :)

      Usuń
  3. Nie wiem, czy przy okazji Twojej recenzji Koraliny o tym wspominałam, ale do mnie Nigdziebądź nie trafiło w ogóle. Czytałam z nadzieją, że jednak zaskocze w twórczości Gaimana i nic, to niby była jego ostatnia szansa, aczkolwiek kuszą mnie Chłopaki Anansiego. Może to być całkiem spoko, więc drugą ostatnią szansę może jeszcze kiedyś autorowi dam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak, bo kojarzę że mi już o tym pisałaś. Zerknęłam na opis Chłopaków Anasiego i... to brzmi naprawdę świetnie, sama teraz mam na to ochotę :)

      Usuń
  4. Nigdziebądź to moja pierwsza książka Gaimana. I najważniejsza. Póki co żaden inny tytuł jej nie zdeklasował :) Uwielbiam absolutnie wszystko, od narracji, przez postaci, po świat przedstawiony. Bardzo, bardzo "moja" książka. Cieszę się, że Ci się podobała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ciekawe jak będzie w moim przypadku, bo widzę duży potencjał w innych jego książkach :)

      Usuń
    2. Ja wiem, że akurat co do Gaimana to mój gust rozmija się z ogólnymi trendami (na przykład "Amerykańscy Bogowie" są na końcu mojej listy praktycznie, a wiem, że dla niektórych to jego najlepsza książka). Ale w sumie każda lektura była więcej niż udana, sięgam po jego powieści w ciemno :D

      Usuń
  5. Zapowiada się na prawdę świetnie :o! Nie słyszałam o tej książce, ale to chyba niedługo się zmieni ;)!

    yollowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Taak, to w Potterze jest "magiczne" właśnie: to często pierwsze spotkanie z jakąkolwiek fantastyką, a fakt, że to szkoła, działa na dzieciaki pobudzająco. Z tym, że ja potem zamiast do Hogwartu, chciałam do szkoły Xaviera. Chciałam... dalej chcę :c Serio, świat Rowling mnie nie kręci, ale mutantem chętnie zostanę.
    A Graiman... no kiedyś pewnie przeczytam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale u mnie to nie było pierwsze spotkanie z fantastyką :) Był nim Tolkien, możliwe że jeszcze było coś potem, nie pamiętam już. Na pewno Potter nie był moją pierwszą książką z tego gatunku... ale pierwszą taką, w której w pełni mogłam się utożsamiać z bohaterami, bo byli w moim wieku i chodzili do szkoły w świecie, który dobrze znam.
      Do szkoły Xaviera nigdy nie chciałam :D Ale lubię X-menów :)

      Usuń
  7. Bardzo się cieszę, że tak przypadła Ci do gustu twórczość Gaimana, szczególnie, że tyle dobrego jeszcze przed Tobą. Ja akurat „Koraliny” nie czytałam, ale zamierzam nadrobić ;) Za to „Nigdziebądź” to było moje pierwsze spotkanie z autorem, po którym chciałam więcej. I wciąż mam przed sobą sporo jego tytułów, więc tylko się cieszyć :D Następna w kolejce u mnie jest „Księga cmentarna” bądź „Mitologia nordycka” :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zazdroszczę sama sobie widząc te wszystkie cudowności Gaimana, które jeszcze na mnie czekają :) Widzę, że sporo osób zaczynało właśnie od Nigdziebądź i teraz mogę w pełni zrozumieć wasze uwielbienie do książek autora :D
      Ja teraz będę się brać za Księgę Cmentarną, bo strasznie mnie do niej ciągnie. Ale kupiłam jeszcze Mitologię i Gwiezdny pył :)

      Usuń
  8. Muszę w końcu sięgnąć po książki Gaimana! Tyle lat i jeszcze tego nie zrobić. Szczególnie zachęcają mnie piękne, nowe wydania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam :) Nigdziebądź to dobra książka na początek :)

      Usuń
  9. Ja rozpoczynałam swoją przygodę z Gaimanem od "Nigdziebądź". To ona mnie oczarowała i widzę, że Ty masz z nią podobnie. :D Teraz więc usiądź spokojnie i pomyśl, że przed Tobą jeszcze kilka równie cudownych podróży, w które zabierze Cię Gaiman. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. To jest pozycją, którą zdecydowanie chce przeczytać. Teraz jeszcze bardziej mnie na nią namówiłaś :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger