26 lutego

26 lutego

Nie wszyscy odpłyniemy do Nieśmiertelnych Krain, czyli "Silmarillion" J.R.R. Tolkiena


Nie wierzyłam, kiedy mi mówili, że Silmarillion nie jest lekturą łatwą. Byłam święcie przekonana, że przeczytam tę książkę raz dwa. Mocno przeceniłam swoje siły, a może raczej nie doceniłam tak monumentalnego dzieła, jakim jest Silmarillon. Ostatecznie czytałam tę książkę dwa miesiące i ani przez chwilę nie pomyślałam, że nie chcę przeczytać jej do końca.

Dla kogoś, kto, tak jak ja zna tylko Władcę Pierścieni i Hobbita, Silmarillion jest jednym, wielkim, brakującym elementem układanki. Autor zawarł w nim najważniejsze wydarzenia, jakie rozegrały się w jego świecie w ciągu tysięcy lat. Opisuje stworzenie Ardy i powstanie zła, które jest wpisane w historie tego świata, przekazuje, kim właściwie był Sauron, Elrond, Galadriela czy Gandalf. Obserwujemy pojawienie się elfów, ludzi i krasnoludów, widzimy, jakie przyjaźnie i niesnaski kształtowały się między nimi. Wszystko to dzieje się przed historią znaną nam z Władcy pierścieni i Hobbita, aczkolwiek ostatnia część książki, zatytułowana Pierścienie Władzy i Trzecia Era do tych powieści nawiązuje.

Ciężko jednoznacznie wyodrębnić wątek główny Silmarillionu, ponieważ tych wątków jest mnóstwo, ale gdybym miała wybrać jeden, wskazałabym na powstanie i wykradzenie Silmarilli przez Morgotha. Silmarille były trzema klejnotami, w których uwięziono światło dwóch Drzew Valinoru. Wspomnieć można jeszcze o poruszającej historii nieszczęsnych Dzieci Hurina czy miłości Berena i Luthien — obie te opowieści zostały wydane jako oddzielne książki. Obserwujemy powstawanie królestw, niesamowitych potęg zarówno elfów, jak i ludzi, a potem ich upadek, obserwujemy bratobójcze walki, zdrady, a czasem także bezsensowne rzezie. Najsmutniejszy był dla mnie upadek Numenoru, królestwa ludzi, których pycha, arogancja i strach przed śmiercią doprowadziły do tragicznego końca, ale za serce chwytał też wątek mordu elfów w Alqualondë, czyli pierwszego bratobójstwa w tolkienowskim świecie.
 

Zaznaczam jednak, że to tylko niewielka część tego, co w Silmarillionie można znaleźć. Ogrom wydarzeń, które autor przedstawił w swoim opus magnum potrafi oszołomić, i między innymi dlatego tej książki nie można czytać szybko. Silmarillion wymaga niesamowitego skupienia, ponieważ w gąszczu nazw krain geograficznych, mnogości bohaterów, powiązań między nimi, wydarzeń, o których czytamy, zgubić się jest bardzo łatwo. Wystarczy wyłączyć się na chwilę, i już nie wiemy, co się dzieje. To monumentalne dzieło potrafi przytłoczyć, a z drugiej strony zachwyca tym, jak dokładnie Tolkien przemyślał swój świat. Wszystko jest dopracowane w najmniejszych detalach, wszystko jest bardzo piękne, ale jednocześnie niesamowicie smutne i melancholijne. Widać, że autor inspirował się wieloma innymi wierzeniami, religiami czy tradycjami, bo choćby upadek Numenoru porównać można z Atlantydą, Iluvatar to jedyny bóg, stworzenie świata przypomina to biblijne, a w historii Dzieci Hurina znaleźć można inspirację Edypem. Mimo wszystko Tolkien stworzył coś własnego, coś niesamowitego, i czytając Silmarillion ma się wrażenie, że czyta się książkę stamtąd, z tego właśnie świata, a nie z naszego, zupełnie jakby tamtejszy kronikarz spisał mitologię całej Ardy i przyniósł ją do nas. Bo to właśnie mitologię najbardziej przypomina Silmarillion; można też nazwać tę książkę swoistą biblią tolkienowskiego świata.


Wydanie tej książki jest przepiękne. Nowy Silmarillion posiada 45 ilustracji Teda Nasmitha, a całość drukowana jest na wysokiej jakości kremowym papierze. Twarda oprawa, obwoluta, tasiemka, większy format, dołączona mapka na wklejce, tablice genealogiczne, indeks osób i miejsc z krótkim ich wyjaśnieniem, czy nawet wskazówki dotyczące wymowy robią swoje. Dodatkowo to wydanie zawiera przedmowę Christophera Tolkiena, a także list Tolkiena do swego ówczesnego wydawcy. Zyskowy Silmarillion to po prostu fenomenalnie wydana książka i posiadanie jej w swojej biblioteczce to czysta przyjemność.

Silmarillion polecam więc każdemu, zwłaszcza fanom Tolkiena, którzy jeszcze tej książki nie mają za sobą. Można zacząć od niej przygodę ze Śródziemiem, ale bardziej polecałabym ją jako uzupełnienie po przeczytaniu Władcy pierścieni i Hobbita, jeśli ten świat zaciekawi Was na tyle, żebyście chcieli go pogłębić. Silmarillion zachwyca od samego początku i jestem pewna, że kiedyś jeszcze do tej książki wrócę. Śródziemie to coś, z czym ciężko rozstać się raz na zawsze. Marzy mi się teraz ekranizacja, taka na miarę tej, jaką dostał Władca Pierścieni. Kto wie, może kiedyś się jej doczekamy...?




29 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie ekranizacji "Silmarillionu". To byłoby gigantyczne przedsięwzięcie, trudniejsze niż w przypadku "Władcy pierścieni", gdyż mamy tu do czynienia z ogromem bohaterów i historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale ja to widzę. Oczywiście nie w jednym filmie. :) Bardziej pasowałaby tu chyba forma serialu.

      Usuń
  2. Chciałabym dotknąć tej książki, wygląda na naprawdę cudnie wydaną. Do Tolkiena postaram się wrócić, bo znam go bardzo mało, raczej z lat dziecinnych - i tylko jeżeli się bardzo wciągnę sięgnę po "Silmarillion".
    A w ogóle o tej książce dowiedziałam się poprzez zespół Marillion, który kiedyś namiętnie słuchałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nom, jest piękna. Ja również znam go z lat dziecinnych i czytałam tylko Władcę i Hobbita. Po Silmarillionie mam ochotę sobie to powtórzyć i przeczytać resztę jego książek. :)

      Usuń
  3. Zaczęłam tę książkę w 2012 i nigdy jej nie skończyłam: ostatecznie chłopak mi ją "ukradł", uznając, że to podręcznik/encyklopedia do Śródziemna, tego się nie czyta w całości i po co mi to xDD Na razie faktycznie wracać nie planuje - Tolkiena bardzo szanuje, ale jednak męczy mnie w trakcie czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz ty ukradnij chłopakowi i będzie okazja do przeczytania. :P

      Usuń
  4. Silmarillion jest niesamowity. Przeczytałam go jak już za sobą miałam "Władcę...", "Hobbita", "Dzieci Hurina" oraz "Opowieści...". I choć czytałam go długo (bo to nie jest książka na jeden, ani dwa wieczory), to wiele rzeczy po jej przeczytaniu rozjaśniło mi się w głowie. :)
    Ty piszesz, że można rozpocząć z nią przygodę ze Śródziemiem, a ja bym powiedziała wręcz przeciwnie. Na początku trzymajcie się od niej z daleka. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również. W ogóle teraz zupełnie inaczej patrzę na Władcę i Hobbita. :)
      Napisałam, że można, bo znam osoby które tak zaczęły i wpadły. Aczkolwiek sama polecam najpierw sięgnąć po inne książki, a po Silmarillion w ramach uzupełnienia. :)

      Usuń
  5. No cóż, kiedyś próbowałam „Władcę Pierścieni” i nie byłam zbyt zadowolona. Od tamtej pory z Tolkienem mam styczności tylko podczas ekranizacji jego książek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale rozumiem, że nie każdemu podejdzie. Ekranizacje kocham bardziej niż książki, w ogóle jest to dla mnie jedyny przypadek, kiedy są one lepsze. :)

      Usuń
  6. Pamiętam, że też czytałam dość długo, bo to niełatwa książka. Ale robi wrażenie, dopiero "Silmarillion" uświadamia jak wielki i skomplikowany świat stworzył Tolkien.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Czytałam długo, ale jakoś żal mi było, jak w końcu doszłam do końca. :)

      Usuń
  7. Recenzja jest bardzo dobra, wręcz brzmi jak napisana przez profesjonalistę. Co prawda nie czytam takiego rodzaju książek, ale nie zmienia to faktu, że jestem zachwycona tą recenzją i ogólnie wyglądem bloga. Dodaję do obserwowanych.
    Zapraszam do siebie: http://recenzentka-doskonala.blogspot.com/2018/02/slammed-colleen-hoover.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam jakiś czas temu ale nie chciało mi się pisać posta na jego temat xd w każdym razie dla mnie to super uzupełnienie świata Tolkiena, ale jakbym zaczynała od niego, to raczej nie przeczytałabym później WP i Hobbita, bo Silmarillion jest taki bardziej mitologiczny albo biblijny, czytając go miałam wrażenie jakbym oglądała z góry mrówki w mrowisku :O zdecydowanie najbardziej podobały mi się te fragmenty przybliżające konkretne historie, jak dzieci Hurina czy Beren i Luthien. Wydanie świetne ale zabrakło mi w nim takiej mapy, która pokazywałaby wszystkie miejsca akcji

    chyba jestem jedyną osobą, która szybko przeczytała Silmarillion, w kilka wieczorów :O a jak się przestanie zwracać uwagę na wszystkie zależności rodowe między bohaterami to nie jest taka skomplikowana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, czy bym sięgnęła, ale sama doradzam czytać Silmarillion później. Mrówki w mrowisku to dobre porównanie. :D

      Myślę, że nie jesteś jedyna, ale na pewno w mniejszości. :P Prawda, nie jest wtedy aż taka skomplikowana, o ile od razu wiesz, o kim się mówi. Dla mnie największą trudnością było rozróżnienie kto jest elfem, a kto człowiekiem, a te wszystkie zawiłości rodu na F były masakryczne. :D

      Usuń
    2. akurat połapanie się kto jest kim i z kim spokrewniony jakoś mi się udawało, za to miałam o wiele większy problem z geografią, wszystko tak opisane i zagmatwane że już olewałam i dla mnie wszystko się działo w jednym miejscu xd bez mapek ani rusz

      Usuń
  9. Myślę, żę tylko kwestią czasu jest, jak ktoś się zabierze za ekranizowanie pojedynczych wątków "Silmarilliona", bo to aż się prosi. Chciałbym, żeby to był Jacksonn, bo jego wizje mi pasują. Ale ciężko o to. Może Neftlix. W końcu zabrali się za "WP" nieco wcześniej rozpoczęte niż w filmie. Ale zobaczymy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bym chciała, żeby to był on. A tego WP od Netflixa bardzo jestem ciekawa i trzymam kciuki, żeby wyszło z tego coś fajnego... cokolwiek to będzie. :)

      Usuń
  10. Bardzo podoba mi się wydanie tej książki. Niedługo mam zamiar zapoznać się z twórczością autora. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznij może lepiej od Hobbita albo Władcy. :)

      Usuń
  11. Pewnego dnia bez wątpienia to przeczytam! Potrzebuję tylko odpowiedniego momentu, aby sięgnąć po tę powieść :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Też mam ilustrowane wydanie, ale o wiele, wiele starsze - czytałam Silmarillion 15 i 12 lat temu... (co, swoją drogą, oznacza, że najwyższy czas na powtórkę). Zgadzam się, że jest to dość ciężka pozycja - jak byłam oczarowana te 15 lat temu, tak dopiero przy drugim podejściu kilka lat później naprawdę doceniłam i zrozumiałam tę książkę (w ogóle drugie podejście było przyjemniejsze, bo ogarniałam z grubsza wątki i liczba imion na F przestała mnie przytłaczać ;)). Generalnie dla mnie to najlepsze dzieło Tolkiena - z perspektywy czasu oceniam je znacznie wyżej niż Władcę Pierścieni, a to zdaje się niebezpieczny społecznie pogląd do głoszenia w sieci ;)

    Tak btw - czy aby przypadkiem nie dzieci Hurina, a nie Turina? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Władcy i Hobbita mam ogromny sentyment (od Hobbita zaczęła się moja przygoda z fantastyką), ale Silmarillion jest dla mnie na równi z tymi książkami. Ale kto wie, jak będzie teraz, lada dzień będę odświeżać Hobbita, a i Władcę bym chciała. :)

      Hurina, masz rację, chochlik mi się wkradł do tekstu. Dzięki!

      Usuń
  13. Wydanie prezentuje się cudownie. Klasyk, który każdy fan fantasy powinien mieć w swojej biblioteczce.

    P.S.
    Bardzo podoba mi się Twoja grafika na końcu każdej recenzji. Świetny pomysł i wykonanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydanie jest fantastyczne. Hobbit, wydany w taki sam sposób, jest równie cudowny. :) Poważnie teraz rozważam zakup i WP, nawet jak tłumaczył Łoziński.

      Dziękuję! Bardzo to miłe. :D

      Usuń
  14. Tak tak tak!!! Ależ chcę dostać te wydanie w swoje łapy! Nie mówiąc oczywiście o tym, że warto by sobie historię Silmarilli odświeżyć i zobaczyć, jak bardzo odbiór tego dzieła teraz będzie się różnił od opinii piętnastoletniej mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam to wydanie, jest naprawdę przepiękne. :D I najlepiej z Hobbitem do kompletu!

      Usuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger