04 lutego

04 lutego

Książkowy styczeń, czyli podsumowanie miesiąca


Styczeń chyba dla większości jest miesiącem wzmożonego wysiłku, natłoku zajęć i prób realizacji noworocznych postanowień. W moim przypadku cel był jeden: przetrwać. Nowy rok bardziej mnie dołuje, niż motywuje, bo oto kolejny rok minął i niewiele się w moim życiu zmieniło. Zawsze wtedy przychodzi czas refleksji, czy dobrze wykorzystuję swój czas i czy na pewno nie mogę dać z siebie więcej.

Tak czy inaczej, koniec stycznia przyjęłam z ulgą. Miniony miesiąc przyniósł mi zabójcze kombo problemów w pracy i sesji na studiach. Dodatkowo już trzeci tydzień mam zapalenie uszu i dwa razy utopiłam swój telefon, który mam od grudnia. Mam nadzieję, że to oznacza, że przeszedł on już chrzest bojowy i nic gorszego go nie spotka.

Ale! Trzeba też szukać jakichś pozytywów! W ramach rozświetlenia ponurego stycznia powiem Wam, że oddałam pierwszy rozdział pracy magiasterskiej, który promotor zaakceptował bez ani jednej poprawki. Dziadek natomiast stwierdził, że robię lepsze ciasta niż te z piekarni, co daje +100 do opinii o samej sobie. Zasmakowało mu sylwestrowe Kinder Bueno. Nie uwaliłam też jeszcze ani jednego egzaminu. No i blog mi nie umarł, a nawet więcej, bo liczba postów jest taka sama jak zwykle. W styczniu były też pierwsze urodziny Misie czytanie podoba i wciąż nie chce mi się wierzyć, że to już rok. :)




Filmy/Seriale

Sporo w styczniu obejrzałam, za to mało przeczytałam. Pierwszy był Baby Driver i przyznam się, że myślałam, że to będzie taka totalnie durna komedyjka, ale film był naprawdę fajny. Bardzo mi się podobało połączenie lekkiego, sensacyjnego klimatu z pokazaniem, że z największego bagna nie da się tak łatwo wyjść. No i bohaterowie byli sympatyczni, każdy był "jakiś". Później widziałam Solistę, do obejrzenia którego zmotywował mnie grający tam Robert Downey Jr. I tu też bardzo pozytywne zaskoczenie, bo film był świetny. To biograficzny dramat muzyczny o wiolonczeliście cierpiącym na schizofrenię. Bardzo ciepły, bardzo poruszający i świetnie zagrany. Naprawdę polecam. Widziałam też Blade Runnera 2049 i... jakie to było dobre! Poprzedni Blade Runner w ogóle do mnie nie trafił, ale ten najnowszy bardzo i kurczę, obejrzałabym go jeszcze raz. Wszystko mi się tam podobało i zdecydowanie muszę przeczytać książkę. Ostatnim filmem z tych dobrych byli Obdarowani. Gra tam Chris Evans (ten od Kapitana Ameryki). Film opowiada o Franku, który samotnie wychowuje swoją niezwykle utalentowaną matematycznie siostrzenicę. Bardzo urocze widowisko, też polecam. :)

W kwestii rozczarowań... Nie podobał mi się Bright, czyli filmowe urban fantasy od Netflixa. Strasznie mało wykorzystali potencjał, słabo zarysowali świat fantasy, a pomysły mieli świetne. No i Bright był dla mnie zwyczajnie nudny. Kolejne rozczarowanie to Liga Sprawiedliwości. Jak to oglądałam, to miałam nieodparte wrażenie sztuczności i tego, że aktorzy się w tych superbohaterów bawią jak dzieci, i to tak bardzo widać. No i męczył mnie patos w tym filmie, irytowały ujęcia na tyłek i nogi Wonder Woman, a jej dekolty były śmieszne. Bardzo kiepsko oceniam ten film, chociaż i tak było lepiej niż z Batman v Superman, którego nawet nie obejrzałam do końca. Było kilka fajnych scen, ale biorąc pod uwagę całokształt w moich oczach i tak było źle.

Na koniec wspomnę o serialu, który też mnie rozczarował... A mowa o najnowszym sezonie Wikingów. Mam wrażenie, że zostało tu już tylko mordobicie i sceny erotyczne. Niektóre wydarzenia powodowały u mnie facepalm. Nudne to się już robi. Ivar nie daje rady pociągnąć serialu, to tylko skrzywdzony psychopata, a pozostali synowie Ragnara wcale nie są lepsi. Sam Bjorn wiosny nie czyni. Kończ waść, wstydu oszczędź, producencie.

Opublikowane teksty

















Garść statystyk

Wyświetlenia: 31 785 (było 25 853)
Liczba obserwatorów: 131 (było 120)
Liczba obserwatorów na facebooku: 90 (było 79)
Liczba obserwatorów na instagramie: 532 (było 479)


Co przeczytałam?

Wyjątkowo w tym miesiącu napisałam o wszystkim, co przeczytałam, więc zaskoczeń nie będzie. Mam za sobą Atlas tolkienowski, który jest takim małym dziełem sztuki i jedną z ładniejszych książek, które mam u siebie. Podobnie Rycerz siedmiu królestw ma cudowne ilustracje i bardzo przyjemną historię. Przeczytałam też Trzy Wiedźmy od Pratchetta, który zawsze poprawia mi humor i pozwala się odstresować. Chwalić zawsze i wszędzie będę też Myszy i ludzi, która to książka niesie ze sobą bardzo wiele treści na bardzo małej ilości stron.

Ogólnie rzecz biorąc stawiałam w styczniu na krótkie, niewymagające lektury i bardzo się cieszę, że o każdej udało mi się napisać. Muszę zacząć praktykowanie takiego pisania na bieżąco, bo o wiele lepiej mi to idzie. :)


Stosik

W styczniu przywędrowała do mnie tylko jedna książka i jest nią Czterdzieści i cztery Krzysztofa Piskorskiego. Po grudniowym szaleństwie trzeba odpocząć. :)

A jak tam styczeń u Was?

44 komentarze:

  1. Oj każdy telefon kiedyś musi przejść chrzest bojowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, ale żeby tak na samym początku i to dwa razy w ciągu kilku dni...? :) Na szczęście telefon odratowany i od tamtej pory nic złego go nie spotkało. :)

      Usuń
  2. Oglądam Wikingów. Jestem przy sezonie 4., czyli sporo przede mną. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie serialu bez Ragnara i Rollo :/

    Pozdrawiam,
    http://ksiazkowa-przystan.blogspot.com/💘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie zostało Ci tak dużo. Dla mnie właśnie koło 4 sezonu wszystko zaczęło się psuć, niestety. :(

      Usuń
  3. Jestem na etapie pierwszego sezonu Wikingów i na razie jest ok. :D Smutno mi, że Liga wyszła sztucznie i patetycznie - wkrótce miałam zamiar ją obejrzeć. Ciągle widzę u Ciebie "Atlas tolkienowski" i ciągle go chcę! :D Mam nadzieję, że luty będzie dla Ciebie łaskawszy, ale nie przejmuj się - trudy czas to uroki stycznia. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na początku ten serial jest mega i strasznie wciąga. :D Dopiero potem robi się coraz gorzej. Nie pamiętam, czy to był 3 sezon czy 4... Ale chyba koło 4 byłam coraz bardziej rozczarowana.
      To ciekawa jestem Twoich wrażeń z Ligi. :) Ja w ogóle znacznie bardziej wolę Marvela, DC oglądam w sumie z przyzwyczajenia.
      Dziękuję. :) Również trzymam się nadziei, że w lutym będzie już z górki. :)

      Usuń
    2. Też zdecydowanie wolę Marvela, ale jakby klimaty ciągle mnie kuszą, więc nooo... zawsze ulegam. :D Matko święta, oglądam Wikingów, bo druga połowa bardzo ich lubi, ale nie miałam pojęcia, że tych sezonów jest tak dużo! xD

      Usuń
    3. Ja tak samo. :D Jest 5 sezonów, z czego 4 sezon ma 20 odcinków, a nie 10. :P

      Usuń
    4. Pfff... ;) To ja ostatnio przyzwyczaiłam się do krótszych formatów, bo 13 powodów ma 13 odcinków, Ania nie Anna 7, Wielkie kłamstewka 7...

      Usuń
    5. To będziesz miała odmianę. :D Jak wciągnie to dobrze, że jest tych odcinków więcej, chyba że akurat masz masę innych rzeczy które powinnaś robić zamiast oglądania serialu... :D

      Usuń
  4. Myślę, że będziesz zadowolona z lektury "Czterdzieści i cztery". Mnie się bardzo podobało :) Sporo oglądałaś i cieszy mnie, że większość była zadowalająca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja nastawiam się pozytywnie do tej książki. :) Sporo dobrych filmów mi się trafiło, to prawda, przez co prawie zapomniałam wspomnieć o tych złych. :)

      Usuń
  5. Rozumiem styczniowy ból, też tak mam, jak dla mnie najgorszy miesiąc roku. Ale na szczęście już minął :) Musze zabrać się w końcu za "Myszy i ludzie", jest na mojej liście "must have". Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. :) Bardzo polecam i mam nadzieję, że Ci się spodoba. Krótka, ale fantastyczna książka. :)

      Usuń
  6. Gratuluję sukcesów w postaci zaakceptowanego rozdziału magi(a)sterki (ta literówka to specjalnie? Fajnie brzmi :P) i komplementu od dziadka ;)

    Co do filmów, to akurat Baby Driver, Blade Runner (którego mój tata poleca mi od blisko miesiąca) i Obdarowani są na liście "obejrzeć w najbliższym czasie". Z porażek oglądałam tylko Ligę Sprawiedliwości i... O matko... Jakie to było złe. Co prawda mam słabość do Ezry Millera, więc jego Flash był akceptowalny i miał fajne teksty (spotkanie z Brucem rządzi), Momoa też kilka razy "zabłysnął", ale cała fabuła jest... No nie, no właśnie NIE JEST. Brakuje w tym wszystkim jakiejkolwiek logiki. Chociaż dwa teksty Batmana ratują sytuację :D

    1. - A jaka jest twoja supermoc?
    - Jestem bogaty.

    2. - Jak udało ci się wykupić dom od banku?
    - Kupiłem bank. Tak było prościej.

    Szkoda, że skopali, bo Irons nie zasłużył na tak kiepski film (zwłaszcza że sam z siebie jest niezłym Alfredem - nadal jestem w teamie Caine'a, ale Ironsa
    i tak uwielbiam :D).

    Co do książek, to Steinbeck jest na mojej liście wstydu jakoś od końca liceum, a potem poziom wstydu wzrósł na studiach w Toruniu, gdzie prowadzący zajęcia (Ewelina wyparła) opowiadał o tej książce. I żałuję, że jakoś przegapiłam te ilustrowane wydania Tolkiena i Martina, bo z jednej strony mam takie "chcę", a z drugiej wiem, że przemawia przeze mnie sroka, bo chyba niekoniecznie chcę czytać :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Nie, ta literówka przypadkiem, ale faktycznie fajnie brzmi. :P Może na Niewidocznym Uniwersytecie takie piszą. :P

      Momoa mnie bawi, bo ciągle mam przed oczami Grę o Tron. :D Fabuła była tak bardzo do kitu, że najlepszą rozrywkę miałyśmy podczas komentowania tego, co się działo na ekranie. No, fajne były te teksty ale to taki promyczek wśród ciemności i filmu niestety nie ratuje. :( Tym bardziej, że ten z "jestem bogaty" był w trailerze i już mnie nie zaskoczył. Podobało mi się jeszcze, jak Superman nadążał za Flashem... czyli w sumie trzy fajne sceny w całym filmie. :P

      Wierzę, że w końcu uda Ci się Steinbecka przeczytać. :) Patrz, teraz atakujemy już z dwóch stron, tak samo jak w przypadku Prochowych. :P Martin i Atlas Tolkienowski to naprawdę pięknie wydane książki, i o ile Atlas po prostu z przyjemnością można obejrzeć i mieć dla usatysfakcjonowania wewnętrznej sroki, tak historia z Rycerza była naprawdę fajna. :)

      Usuń
  7. Komplement od dziadka najważniejszy i gratuluję oddania i zaakceptowania pierwszego rozdziału magisterki.

    Wikingów skończyłam na sezonie 3 i nie mogę się przemóc żeby oglądać dalej. Takie to już wszystko statyczne i przewidywalne się zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :) Komplement od dziadka to skarb, który muszę sobie gdzieś zapisać i trzymać pod ręką. :D
      Mniej więcej od tego momentu robi się coraz gorzej. Nie pamiętam, czy to był 3 sezon czy 4. Szkoda. :(

      Usuń
  8. Jeny, ile filmów i seriali :D ja obejrzałam całą jedną animacje w ubiegłym miesiącu xD

    Ciekawa jestem Twoich wrażeń z Czterdzieści i cztery. Jestem mniej więcej w połowie i choć nie do końca lubię styl autora, to jednak wciąga na zabój ilekroć siądę do lektury :D

    Z Twoich przeczytanych, jak wiesz, pojawiły się u mnie "Myszy i ludzie" - po Twojej recenzji zresztą. Ależ to dobra książka była. Polecam teraz wszystkim wkoło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakoś wyszło. :) Czytać nie było siły, a łatwiej coś obejrzeć. :)

      "Czterdzieści i cztery" trochę sobie poczeka na przeczytanie, ale ciesze się, że dobre. :)

      Usuń
  9. No i pięknie. Jak I rozdział napisany to już z górki. Najgorzej się zaczyna. :) Ciasta tylko domowe! Nie powiem, bo są smaczne np od Kwapisza, ale jak mama zrobi to pół blachy we mnie wchodzi. Chyba, że sernik to trochę mniej, bo syty. Chyba nie muszę mówić skąd ten pseudonim u mnie. ;) Baby Driver - mnie też pozytywnie zaskoczył, a okazał się bardzo dobry. Solista to była cienizna, którą oglądałem kilka lat temu i nie wrócę. BD 2049 - bardzo dobry, ale nie ma szału, widziałem lepsze sf. Obdarowani - też świetny. Bright - również mnie rozczarował. Fajny pomysł, średnie wykonanie. Wikingowie - w końcu pojawił się ostatni odcinek, więc mogę siąść do tego. Zacieram rączki! Jeszcze raz fajnie, że spodobał Ci się ten Steinbeck. Mam nadzieję, że kolejne będą również. Zdecydowałaś, którą teraz? Ten "Eden|" czy jednak "Grona"? Udanego lutego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówię sobie, że najgorzej się zaczyna za każdym razem, jak siadam do napisania chociaż jednej strony... :D
      Ciasta też uwielbiam domowe, ale jakiś taki pech nade mną wisi, że te pieczone niemal zawsze zepsuje, a na zimno mi wychodzą dobre. :) Dlatego robię głównie ciasta na zimno, a tych pieczonych nie pokazuję światu. :P No nie musisz mówić. :D Jakbym ja miała wziąć pseudonim od tego, co lubię jeść najbardziej, to byłyby to gofry albo czekolada. :P
      Dalej pójdzie "Eden". Mam nadzieję, że zbyt długo go odkładać nie będę. :)
      Dzięki!

      Usuń
    2. Mi się chyba jednak szybciej pisało magisterkę, mimo że więcej stron. Chyba więcej ściemniałem i miałem lepszą wenę. :D
      Ja na ciepło preferuję, ale też najlepiej na drugi dzień. Tak po wyjęciu z piekarnika nie bardzo, muszą trochę odstać. Zresztą ja ogólnie mam tak, że mi jedzenie odstane lepiej smakuje, np. bigosu Ci w dniu zrobienia nie ruszę. Chyba dlatego rzadko jadam w restauracji, bo musiałbym pić samą kawę i brać na wynos. :D :D
      Jak chcesz to mogę Ci pisać Gofer, zamiast Kirima. No problemo. ;)
      No to przeczytasz przede mną. Na początek bierzesz chyba 2 najlepsze, a na pewno najpopularniejsze od autora. ;)

      Usuń
    3. Mnie tam bez różnicy. :P
      No to u mnie zupełnie odwrotnie. Im dłużej stoi, tym bardziej tego nie chcę. :) Ale ciasta raczej nie są "z dnia robienia", więc zawsze możesz takie wziąć do tej kawy. :P
      Nie no, zostańmy przy tej Kirimie. :D Gofer brzmi dziwnie. Gofra? Gofera? Nie, nie. Kirima. :P
      Na początku brałam Tortilla Flat, a to nie jest takie znane chyba. :) Wolę brać te pewniaki, a resztę posprawdzać sobie później jak mi podpasuje. :)

      Usuń
    4. Nie no wiadomo, że nie lubię jak stoi tydzień. Po prostu minimum 1 dzień. :)
      Spoko, Kirima. A skąd się to wzięło? I jak Ty masz na imię tak po prawdzie, Karolina? :)
      "Tortilla" to taka męska, łotrzykowska, cwaniacka książka o grupce przyjaciół pijaków i kombinatorów. Fajne, ale fajniejsze jak się już Steinbecka poznało i polubiło. ;)

      Usuń
    5. Tego nicku używam już długi czas, i jeśli dobrze pamiętam to wziął się stąd, że szukałam akurat jakiejś nazwy dla postaci w grze MMORPG. Oglądałam wtedy anime, gdzie była "Rima", jakoś tak mi się spodobała że chciałam użyć, ale było zajęte, więc dodałam "Ki" i wyszło "Kirima". Od tamtej pory używam tego pseudonimu na stałe. A na imię mam Beata. :)

      No właśnie mnie Tortilla tak średnio podeszła, ale jak zauważyłam to wszelkie łotrzykowskie powieści nie bardzo mi podchodzą.

      Usuń
    6. A no to już wszystko jasne. :)
      Czasem i tak bywa. Ja się w podobnym stylu za książkę, ale już fantastykę zamierzam przybrać od Piskorskiego 'Cienioryt". Bardzo dobrze się zapowiada.

      Usuń
  10. Mi z kolei Baby driver jakoś nie podszedł, ale Blade runner był świetny, zarówno jako kontynuacja jak i niezależny film :) Książka scenografią jest bliżej nowego BR ale fabularnie podobna trochę do pierwszej części (chociaż w zasadzie filmy są bardzo luźnymi adaptacjami). Wikingów przestałam oglądać chyba w okolicach 3-4 sezonu, wtedy kiedy jest taki duży przeskok czasowy i ci synowie dorastają a Ragnar sie ulatnia xd moim zdaniem od akcji w Paryżu nie da się oglądać, a szkoda bo dwa pierwsze sezony rewelacja.
    Co do książek to wszystko komentowałam w miarę na bieżąco, czekam na recenzję czterdzieści i cztery bo mnie do tej książki ciągnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wytrwale Wikingów ciągnę, ale dla mnie zaczęło się psuć gdzieś od tego momentu w którym pojawiła się Chinka, tylko za cholerę nie pamiętam, który to był sezon. :P No szkoda, też jestem zdania, że na początku rewelacja. Ale nawet Ragnar już przestawał ratować sytuację. :(
      Nie spodziewam się, żebym za szybko ją przeczytała, ale kto wie... :)

      Usuń
  11. No właśnie Wikingowie! Zeszli na psy bez Ragnara!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to już się psuli jak Ragnar jeszcze był. :)

      Usuń
  12. Jaaa, tylko jedna książka, to tak się da... :O Nie no, wiem, że się da, ale kolekcja Mistrzów polskiej fantastyki skutecznie mi to na razie uniemożliwia.
    Ha, mi mój promotor zaakceptował cały licencjat bez ani jednej poprawki. Ani komentarza. Ani czytania.
    Udanego lutego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie nie byłoby tu żadnej, ale ostatniego dnia miesiąca akurat jedna do mnie przywędrowała. :)
      Nom, wiem że i takie przypadki bywają. Albo promotor się budzi w maju, że coś jednak jest do poprawy... U siebie jednak mam pewność, że on to czytał, więc się cieszę. :)
      Dzięki. :)

      Usuń
    2. Ja chcę Piskorskiego Cienioryt sobie fundnąć, ale na razie muszę trochę zejść z książek oczekujących na lekturę :)

      Usuń
  13. Myszy i ludzie to moja książka życia! Cudowna.
    Z filmów oglądałam tylko Obdarowani i podobało mi się.
    Do Wikingów nie mogłam się przekonać od początku - sama nie wiem czemu.
    Podziwiam za ilość obejrzanych filmów i seriali!
    Zaczytanego lutego!
    Pozdrawiam
    http://bakerstreetlibrary.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to była świetna książka. :) Nie ma czego podziwiać. Usypiałam nad książkami, to chociaż coś obejrzałam dla rozluźnienia. :)

      Usuń
  14. U mnie styczeń wygląda blado :/ nawet z blogiem trochę wyhamowało :/ ale już powinno być tylko coraz lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem Ci, że telefon utopiony dwa razy i nadal działający to skarb, trzymaj się go i nigdy nie puszczaj!;P

    Gratuluję również oddania rozdziału magisterki! Moja była cała czerwona od poprawek i sugestii, tym większy więc czuję do Ciebie szacunek:)

    Mnie osobiście "Bright" całkiem się podobał, w przeciwieństwie do "Ligii Sprawiedliwości", którą uważam za jeden z największych gniotów wszech czasów, jeśli chodzi o filmy oparte na komiksach. Szkoda, że spory potencjał, jaki stanowili ci wszyscy super bohaterowie, został tak straszliwie zmarnowany><

    Trzymam kciuki za spokojniejszy i bardziej zaczytany luty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był reanimowany, bo za drugim razem przestał ładować. :D

      Dziękuję! Może to też kwestia promotora, jedni mają mnóstwo uwag, inni nie. :)

      Prawda? Niby nie dało się zepsuć, a jednak to zrobili. Szkoda. :(

      Dziękuję. :)

      Usuń
  16. Bright mnie również rozczarował. Wydaje mi się że lepiej przyjąłby się jako serial.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może, jakby zrobili serial, to mieliby więcej czasu na przedstawienie świata, ale jakoś wątpię żeby im na tym zależało.

      Usuń
  17. u mnie ze styczniem cieniutko;) choć wkręciłam się w film baby Driver, na prawdę dobrze się go oglądało, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger