Minął maj i mamy czerwiec, a co za tym idzie studentów — w tym i mnie — dopadła sesja. Jest to mój ostatni rok i dzięki temu egzaminy miałam tym razem wyjątkowo wcześnie. Większość odbyła się pod koniec maja, co oznacza, że jestem już po. Zostało mi tylko skończyć magisterkę i ewentualnie zmierzyć się z poprawkami, których mam nadzieję, że nie będzie. A potem obrona i... koniec. Bardzo mi z tym nieswojo.
A co prócz tego? W maju były Targi Książki w Warszawie! Jak zwykle jakoś konkretnie ominęło mnie to wydarzenie. Co roku nie udaje mi się dłużej zostać na Targach i prawdziwie poczuć magię tego wydarzenia. Kiedy próbuję, to zaraz uciekam, bo tłumy ludzi wysysają ze mnie wszelką energię. W tym roku planowałam wpaść na dwa-trzy dni, bo w Strefie Fantastyki były naprawdę ciekawe pogadanki, a wyszło z tego tyle, że Targi odwiedziłam jedynie w niedzielę, obeszłam cały stadion ze dwa razy i kupiłam książki. Znowu. Nie było żadnego autora, do którego chciałabym jakoś specjalnie pójść, więc tylko kręciłam się tu i tam i rzucałam monetami w wystawców. Nie poszłam z torbami i nie kupiłam jakoś specjalnie dużo, ale zwykle kupuję najwięcej jedną książkę na Targach, a w tym roku kupiłam aż trzy! Normalnie szkoda mi kasy, żeby kupować tam na miejscu, ale jest w tym jednak jakaś niepojęta przyjemność, kiedy kupuje się książki stacjonarnie.
Nastawiałam się mocno na Strefę Fantastyki, a paradoksalnie nawet do niej nie dotarłam. Raz, że ograniczał mnie czas, dwa, że kiedy próbowałyśmy z Kam tam trafić, to nie mogłyśmy jej znaleźć. Za to pójście w niedzielę okazało się całkiem dobrą decyzją, bo ludzi było mniej i dało się w miarę normalnie przejść. W tym roku było też wejście na murawę, co zapewne też w jakimś niewielkim stopniu rozładowywało tłum.
Miałam silne postanowienie, żeby kupić na targach jakieś książkowe gadżety, a ostatecznie stanęło na tym, że kupiłam dwie zakładki — jednego prześlicznego Lamdalfa od Molom oraz drugą od EpikPage. Do Epika specjalnie poszłam popatrzeć na świeczki, bo nie mam jeszcze żadnej i mój wewnętrzny zbieracz rzeczy niepotrzebnych bardzo się takiej domaga. Zaczęłam więc wszystkie wąchać, a po obwąchaniu każdej zrezygnowałam z zakupu. Jak to ładnie podsumowała Kam, prawie wszystkie te świeczki pachniały jak środki do mycia WC. Jeden zapach był w miarę znośny, bo pachniał kawą (świeczka Just one more page), ale ja z kolei za kawą tak nie szaleje, żeby palić ją sobie w pokoju. EpikPage w kwestii świeczek zupełnie u mnie odpada, ale dajcie znać, co Wy o nich sądzicie.
Po Targach Książki poszłyśmy z Kam na ramen. Jak lubię Japonię, tak japońskiego jedzenia w ogóle nie tknę i ramen nie stał się w tej kwestii wyjątkiem. Jeśli kiedykolwiek pojadę do Kraju Kwitnącej Wiśni, to chyba z zapasem konserw.
Zmiany, zmiany, zmiany
Po raz drugi pojawia się u mnie osobna część w podsumowaniu poświęcona zmianom. Tym razem jakichś większych nie było, ale mam Wam do zakomunikowania kilka spraw. Po pierwsze po prawej stronie na blogu pojawiła się rubryczka z "Listami". Znajdziecie tam listy książek, które sobie odhaczam, bo odhaczanie to fajna sprawa. Obecnie jest lista 100 BBC, Kanon Sapkowskiego i Świat Dysku, ale zamierzam tam wstawić jeszcze kilka list, na przykład taką z Artefaktami.
Po drugie, być może już zauważyliście, że pod postami pojawia się teraz widżet "gdzie kupić". Jest to widżet z Buy Boxa, który pokazuje Wam aktualne ceny danej książki dostępnej do kupienia w kilkunastu księgarniach internetowych. To taka książkowa porównywarka cen, która wydaje mi się mało nachalnym i ułatwiającym życie gadżetem. To raz, a dwa, że jeśli Wy kupicie książkę po kliknięciu linka z porównywarki, to mi się dostanie jakaś prowizja. Nie zamierzam zapychać bloga żadnymi reklamami, ale dla Buy Boxa zrobiłam wyjątek. Mam go przez cały maj i jeśli jesteście ciekawi, jak to wygląda, to w maju naliczyło mi się całe 13 zł, co i tak jest dla mnie zaskoczeniem.
Po trzecie, podsumowania wyzwań. Nie było ich w czerwcu i była to świadoma decyzja, a nie niedopatrzenie, ponieważ uznałam, że jednak za mało tego jest co miesiąc, żeby publikować podsumowania miesięczne, więc teraz zrobimy to kwartalnie. Mam nadzieję, że dla nikogo nie stanowi to problemu.
Po czwarte i ostatnie, w czerwcu będą konkursy, tylko jeszcze nie wiem, gdzie. Albo będzie to instagram, albo facebook, więc bądźcie czujni.
Filmy
Ponownie nie obejrzałam za wiele i nawet sobie tego tym razem nie zapisywałam, więc mam nadzieję, że nic nie pominęłam. Zaliczyłam w kinie bajkę pt. Luis i obcy, ponieważ brat zabrał mnie do kina z okazji moich urodzin, a że jechaliśmy z jego dziećmi (8 lat + 6 lat), to siłą rzeczy trzeba było iść na bajkę. Mam wrażenie, że największą frajdę z tego wypadu miały właśnie dzieci, bo byliśmy wszyscy razem. A jak potem pojechaliśmy jeszcze na rower, to już w ogóle pełnia szczęścia. Louis natomiast... o rany, dawno nie oglądałam takiego odmóżdżacza. Z całej bajki najbardziej w pamięć zapadły mi miziomaty, czyli maty do masażu, po które przyleciała trójka kosmitów. Luis i obcy to bajka z rodzaju tych "obejrzyj i zapomnij", ale było całkiem przyjemnie i chyba bardziej śmialiśmy się z niej my, dorośli, niż dzieci.
Deadpool. Och, jak cudowny jest najnowszy Deadpool. Pierwszy aż tak do mnie nie trafił, ale drugi to istne cudo. Mam wrażenie, że na więcej tu sobie pozwolili, może dlatego, że wszyscy tym razem wiedzieli, na co idą (pamiętacie trolling z idealnym filmem na walentynki?). No i ścieżka dźwiękowa tego filmu to złoto. Nawiązanie do Logana na samym początku mnie zabiło, ale końcówka pokazująca naprawianie błędów jeszcze bardziej. A Domino! Fantastyczna postać, oby jeszcze wróciła. Także promocja tego filmu była świetna (teledysk z Celine Dion) i choć nie wciskano nam kitu o filmie na walentynki, to sam film próbował się zaprezentować jako film rodzinny. Także ten... oglądajcie. ;)
Obejrzałam też Captain Fantastic, tylko dlatego, że występuje tam Viggo Mortensen. Film był mocno dziwny. Z jednej strony pomysł na rodzinę żyjącą z dala od cywilizacji jest bardzo ciekawy, a z drugiej zupełnie nie podobał mi się model rodziny, jaki został tu przedstawiony. Ojciec wychowuje sam szóstkę dzieci i urządza im prawdziwie spartańską szkołę życia. Dużo w tym rozważań o człowieczeństwie, społeczeństwie i cywilizacji, a ośmiolatka potrafi z pamięci klepać Kartę Praw Człowieka. Przyznam, że nastawiałam się bardziej na komedię wynikającą z nieznajomości rzeczy, które dla nas, nieodciętych od cywilizacji, są normalne, było tego jednak mało, a film jest bardziej dramatem niż komedią. Naprawdę nie potrafię tego inaczej skwitować jak "to był dziwny film".
Opublikowane teksty
Opowiem Wam historię... The world of Lore: Potworne istoty Aarona Mahnke
Zapowiedzi na czerwiec
Co przeczytałam?
W maju mam cztery książki na koncie i o dziwo, o wszystkich już napisałam. Najpierw skończyłam czytać II tom Dawcy Przysięgi, który był co prawda lepszy od swojej pierwszej części, ale całość na tle poprzednich tomów wypada słabiej. Dawca przysięgi dziwnie się dłużył i zupełnie nie czuć w nim zagrożenia, bo bohaterowie są praktycznie nieśmiertelni. Dalej przeczytałam The world of Lore: Potworne istoty. Książka stanowi przyjemny i mocno klimatyczny przegląd po potworach, które straszyły nas od wieków, wraz z historiami, które można sobie z powodzeniem opowiadać przy ognisku w ciemnym lesie, żeby kogoś nastraszyć.
Książką miesiąca niewątpliwe została Wojna i pokój, czyli klasyka, w której się zakochałam. W życiu bym się nie spodziewała, że klasyka literatury doprowadzi mnie do książkowego kaca, ale tak się stało i wciąż mnie trochę nosi. Gorąco wam tę książkę polecam. Drugi tom we wznowionym wydaniu ma być jakoś na sierpień, a na stronie wydawnictwa pojawiła się już okładka. Jest w tym samym stylu, tylko biała. Wyobrażacie sobie, jak to będzie razem pięknie wyglądać?
Na samym końcu jest Cień Rycerza, czyli książka o męczeniu i dręczeniu bohaterów. Zawiodłam się tą kontynuacją, bo pierwszy tom serii o Wielkich Płaszczach był znacznie lepszy i obiecywał trochę co innego. W tomie drugim autor za bardzo popłynął ze swoimi sadystycznymi zapędami, przekraczając nawet granicę śmieszności podczas torturowania jednego z bohaterów. Aż strach, co będzie działo się dalej.
Książką miesiąca niewątpliwe została Wojna i pokój, czyli klasyka, w której się zakochałam. W życiu bym się nie spodziewała, że klasyka literatury doprowadzi mnie do książkowego kaca, ale tak się stało i wciąż mnie trochę nosi. Gorąco wam tę książkę polecam. Drugi tom we wznowionym wydaniu ma być jakoś na sierpień, a na stronie wydawnictwa pojawiła się już okładka. Jest w tym samym stylu, tylko biała. Wyobrażacie sobie, jak to będzie razem pięknie wyglądać?
Na samym końcu jest Cień Rycerza, czyli książka o męczeniu i dręczeniu bohaterów. Zawiodłam się tą kontynuacją, bo pierwszy tom serii o Wielkich Płaszczach był znacznie lepszy i obiecywał trochę co innego. W tomie drugim autor za bardzo popłynął ze swoimi sadystycznymi zapędami, przekraczając nawet granicę śmieszności podczas torturowania jednego z bohaterów. Aż strach, co będzie działo się dalej.
Stosik
W tym miesiącu stosik będzie oddzielne, ponieważ kupiłam dużo książek i chcę pokazać je Wam trochę inaczej. Jeśli to się przejmie, to zacznę tak robić stale.
A jak tam Wasz maj? :)
A jak tam Wasz maj? :)
"Wojna i pokój" w tym wydaniu zwala z nóg :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na obronie, już na zaś :)
Tak. <3 Naprawdę nie mogę się doczekać jak będę miała w rękach już i tom drugi. :)
UsuńDziękuję!
Nigdy nie byłam na targach książki, bo nie mam z kim pojechać :( Do Warszawy mam daleko i jej nie znam, dlatego wolę nie jechać tam sama, ale na pewno kiedyś dopnę swego i się tam udam ;) Nowego Deadpoola też jeszcze nie widziałam, ale z pewnością za jakiś czas i ja go obejrzę. Pierwsza część bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńDobrze to rozumiem. Targi w innych miastach też pewnie odpadają?
UsuńJak pierwsza Ci się podobała, to i druga na pewno też. :D
Ilościowo może mniej, ale za to objętościowo i jakościowo chyba było nie najgorzej?:)
OdpowiedzUsuńNa targach nigdy nie byłam i nie wiem, czy kiedyś się odważę, bo w prywatnym życiu tłumy ludzi mnie przerażają (w pracy jakoś jestem ich w stanie przeżyć^^;), ale gdybym już miała się na nie wybrać, to na pewno dla spotkań z autorami i paneli tematycznych. Szkoda, że nie udało Ci się strefy fantastyki znaleźć><
Coooo? Ramen nie smakuje??? Jak to??????? *wielbicielka kuchni japońskiej*
O ile pierwszy Deadpool podobał mi się bardziej, albo inaczej, uważam, że był lepszym filmem, o tyle na dwójce bawiłam się równie dobrze, a przy niektórych scenach prawie popłakałam się ze śmiechu;P
Objętościowo było bardzo dobrze, teraz mi uświadomiłaś, że przecież przeczytałam trzy cegiełki. ;)
UsuńMnie również tłumy przerażają, dlatego nigdy nie potrafię długo na tych targach być. Dużo bardziej podobał mi się pod tym względem Big Book Festiwal, który też jest w Warszawie, a który jest bardziej kameralnym eventem i ludzi tam znacznie mniej.
No nie smakuje... przepraszam. ;( Ale dam mu jeszcze jedną szansę kiedyś! Może po prostu ten był zły. :(
Mnie się jednak drugi podobał bardziej i dużo mocniej się na nim śmiałam. :D
Ja mam przed sobą do stworzenia (wymęczenia) pierwszy rozdział magisterki na zaliczenie semestru. Jeszcze dwa przede mną, ale pomału oswajam się z świadomością, że za rok o tej porze, jeśli pójdzie bez nie[otrzebnych obsuw będę "po studiach". Trochę to dziwne, ale mam jeszcze cały rok na oswojenie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że piszesz o tym buy boxie, nie wiedziałam, że tak to działa i jeżeli będę kupowała coś, o czym pisałaś na blogu to z chęcią skorzystam ;)
W odróżnieniu od 90% społeczeństwa kino superbohaterskie mnie nie jara w ogóle (Iron Man wyjątek) tym bardziej hype na Deadpoola nie obszedł mnie specjalnie. ALe ja ogółem mało oglądam.
Ja jadłam ramen raz w życiu i był bardzo smaczny ;)
To Lore trochę mnie kusi, ale chyba musiałabym zmacac w księgarni i przejrzeć, czy to w ogóle taki twór nadający się na moją półkę.
Udanego czerwca i powodzenia z obroną!
Ale to już teraz masz na zaliczenie? Bo jesteś na pierwszym roku, prawda? Mnie było nieswojo i rok temu i tak samo jest teraz. Prawdopodobnie dotrze to do mnie na amen, jak będę po obronie, ale studiując zaocznie przez pięć lat i nagle stanąć twarzą w twarz z perspektywą wolnych weekendów co tydzień... aż nie wiem, co zrobić z wolnym czasem, który nagle zyskałam. Mam tak przy każdych wakacjach, a teraz to już będzie stale. :)
UsuńTo bardzo dziękuję. :D
Mnie bardzo smutno, że japońskie żarcie mi nie pasuje, ale łudzę się, że może ramen był kiepski. :)
Dziękuję i wzajemnie. <3
Świetne podsumowanie!! Niezłe zamieszanie z tymi targami, faktycznie... ;D Ja jeszcze na żadnych nie byłam, ale mam nadzieję, że w tym roku uda mi się pojechać na KTK. Deadpoola mam zamiar obejrzeć, ale jeszcze kilka filmów przede mną, zanim do tego dojdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę jak najlepszego czerwca ♥
Mam nadzieję, że Targi Ci się spodobają i że w ogóle uda się pojechać. :)
UsuńDziękuję. ;)
Deadpool 2 wymiatał. Uwielbiam ten rodzaj poczucia humoru.Od czasu do czasu potrzeba się trochę "odciąć" i pójść na coś tak zrytego. ;)
OdpowiedzUsuńCo do przeczytanych do Dawcę.. II mam za sobą i ciągle nie skończyłam pisać. Mam chyba już wersję 12 notki. ;)
"Wojnę i pokój" czytałam wieki temu, dlatego rozumiem kacyka. ;)
Powodzenia i szybkiej obrony magisterki! :)
Ja też. :D Dlatego na przykład lubię sobie od czasu do czasu poczytać Wędrowycza, chociaż dawno już po niego nie sięgałam. :D
UsuńJeszcze mi się nie zdarzyło, żebym tyle razy przerabiała wpis. :D Czekam na efekt końcowy, bardzo jestem ciekawa, co napiszesz :)
Dziękuję. ;)
Podziwiam za chodzenie do kina. Poszłam wczoraj i utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że nie lubię tej konkretnej aktywności, zdecydowanie wolę oglądać filmy w domowym zaciszu, zwłaszcza że z jednej strony mieliśmy śmierdzącego faceta, a z drugiej pustą blondi, która histerycznie śmiała się z każdej sceny, która choćby miała być śmieszna (nawet jeśli nie była). Kino zwiększa moją aspołeczność ewidentnie :D Na Deadpoola bym się bała do kina iść, obawiam się, że mogłabym nie przeżyć ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, to ma swoje plusy i minusy. Jak byłam na Infinity War, to obok mnie siedział tak bardzo wyperfumowany koleś, że aż mnie mdliło. Ale z drugiej strony fajnie jest przeżywać emocje z filmu z całą salą. Nie chodzę tak często do kina, ale na tyle razy, ile byłam, to częściej nie mam problemów, niż je mam. :)
UsuńJa się chyba słabo integruję z tłumem ;) Mało tego, najlepiej wspominam te seanse, na których byłam na pustej (lub prawie pustej) sali. Taki ze mnie dziwoląg, no ;)
UsuńU mnie też się szykują zmiany, mam nadzieję, że na lepsze. Ale to również po sesji...
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę powodzenia. :)
UsuńU mnie maj intensywny, początek czerwca w sumie też, chociaż głównie spędziłam go w domu ze względu na domowy szpital, jaki zapewnił mi Młodszy, a ja doprawiłam swoim gardłem ;)
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, kiedy byłam w kinie... serio... a nie, pamiętam, jeszcze Młodszego nie było, a ja się z brzuchem-gigantem wepchnęłam na "Arrival" :D
Co do list, to bardzo dobry pomysł, za mną też chodzi, tylko jakoś nie mogę sięzebrać, żeby usiąść i coś porządnego przygotować ;)
Ale już spokój?
UsuńMy do kina chodzimy z biletów, które można wygrać w konkursach. Praktycznie zawsze jakieś mamy, a szkoda, żeby się zmarnowały. :P
Dzięki. :) Sama mam manię robienia list i odhaczania rzeczy z tej listy, więc prędzej czy później musiało to się tu pojawić. ;)