Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brian McClellan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Brian McClellan. Pokaż wszystkie posty

17 października

17 października

Nostalgiczny powrót do Adro, czyli "Sługa Korony" Briana McClellana

Nostalgiczny powrót do Adro, czyli "Sługa Korony" Briana McClellana

Kiedy tylko usłyszałam, że Fabryka Słów wyda nowy tom prochowych, byłam zachwycona. Trochę mniej, kiedy zorientowałam się, że ten tom to nie kolejna powieść, ale zbiór opowiadań. Bo widzicie, ja bardzo nie lubię takiej krótkiej formy z niezwykle prozaicznego powodu: kiedy już zdążę wsiąknąć w daną opowieść, to ona zaraz mi się kończy. Czego to się jednak nie robi dla jednej ze swoich ulubionych serii?

Świat stworzony przez Briana McClellana ma w sobie coś, co niepomiernie mnie wciąga. Niby autor korzysta ze schematów, niby gra na uczuciach i kiedy spojrzymy na to obiektywnie, to seria wyróżnia się jedynie oryginalnym system magii. Nie zmienia to jednak faktu, że ja i tak ją uwielbiam. Dużo w niej akcji, dużo bohaterów o silnych charakterach i swojej własnej historii do opowiedzenia, i przede wszystkim dużo wojskowości, a ja mam przeraźliwą słabość do militarnego fantasy. W Trylogii Prochowych Magów oprócz wielkich bitew znajdziemy też wątki detektywistyczne, trochę politykowania czy nawet szczyptę romansu (aczkolwiek mam nadzieję, że autor nie zacznie poświęcać temu więcej uwagi, bo te romanse kiepsko mu wychodzą). Autor ewidentnie lubi też wpędzać naszych bohaterów w konflikt z tymi, z którymi teoretycznie nie mają szans przez swoją pozycję czy pochodzenie. A co znajdziemy w Słudze Korony? No cóż... to samo. McClellan nie daje nam nic ponad to, do czego zdążył nas już przyzwyczaić... nic ponad to, a jednocześnie tak wiele.

W Słudze Korony znów więc walczymy z tak zwanym systemem, znów przeciwstawiamy się arystokracji i znów jesteśmy tymi dobrymi, prostymi ludźmi, którzy próbują coś zdziałać. Z tym że tym razem jesteśmy tymi ludźmi u początków ich kariery, kiedy dopiero ich cele i osobowość zaczynały się kształtować. Jest to fantastyczne uzupełnienie trylogii, no bo kto nie chciałby na przykład poznać tego sławnego Marszałka Polnego Tamasa, kiedy był tylko zwykłym Tamasem? Albo posłuchać opowieści o tym, jak Taniel Dwa Strzały wplątał się w wojnę, dzięki której został okrzyknięty bohaterem i uzyskał przydomek Dwa Strzały? Dowiedzieć się, kim właściwie była kobieta, w której człowiek taki jak Tamas zdołał się zakochać? Sługa Korony pozwala nam poznać te historie, a także wiele, wiele więcej. Nie będę tu dokładnie opisywać, co znajdziecie w tych opowiadaniach, bo zepsuję wam przyjemność z czytania, ale niemal każdy z głównych bohaterów dostał swoje pięć minut. Poznamy też nowe twarze, z których w pamięć najbardziej zapada dowódca Szalonych Lansjerów, Ben Styke. Ta postać tak dobrze się przyjęła, że w ubiegłym miesiącu zostało wydane poświęcone jej opowiadanie w e-booku (oczywiście po angielsku). Coś czuję, że Ben Styke może do nas wrócić i w powieściach.

Historie zawarte w Słudze Korony były publikowane przez autora w latach 2013-2015 i niemal wszystkie dzieją się przed Obietnicą krwi, a więc przed pierwszym tomem trylogii. Niemal, bo ostatnie opowiadanie dotyczące Vlory umiejscowione jest już między tomem pierwszym a drugim. No a skoro cały zbiór jest właściwie prequelem do oryginalnej trylogii, to może warto byłoby zacząć swoją przygodę z prochowymi właśnie od niego? No więc nie. Sługa Korony to dobry tom, ale tylko i wyłączenie jako uzupełnienie. Nie pokochacie tego świata przez same opowiadania. To tylko dodatek. Dobry, ale wciąż dodatek. Oczywiście problem z prequelami jest taki, że nie trzyma nas on w napięciu, ponieważ mamy wiedzę, że nie, ty nie zginiesz, bo przecież występowałeś w historii, która dzieje się później. W zamian za to znając już tych bohaterów możemy doskonale pogłębić ich charaktery i zrozumieć motywacje.

Sługę Korony polecam więc tylko tym, którzy Trylogię Prochowych Magów mają już za sobą i chcieliby do tego świata wrócić. Książka jest świetnym dodatkiem, jednym, wielkim smaczkiem dla fanów. Nie polecam natomiast zaczynać swojej przygody z twórczością Briana McClellana od tego tomu. Jeśli Was zainteresował, to przeczytajcie najpierw Trylogię i dopiero potem wróćcie do Sługi Korony. W innym przypadku niczego sobie nie zaspoilerujecie, ale ten świat przedstawiony w samych tylko opowiadaniach może do Was po prostu nie trafić.

W serii:
1. Obietnica krwi
2. Krwawa kampania
3. Jesienna republika
4. Sługa Korony


06 maja

06 maja

Ku chwale bohaterom! "Jesienna Republika" Brian McClellan

Ku chwale bohaterom! "Jesienna Republika" Brian McClellan
"Jesienna Republika" stanowi zwieńczenie "Trylogii prochowych magów" Briana McClellana. I o ile cała seria bardzo, ale to bardzo mi się podobała, a autora obecnie zaliczam do moich ulubionych i każdą jego książkę kupię w ciemno, to zakończeniem niestety jestem trochę rozczarowana.

Trzeci tom utrzymuje tempo akcji z poprzedniego gdzieś do połowy, a potem stopniowo wszystko zwalnia. Widać, że historia nieuchronnie zmierza ku końcowi, powoli zamykają się fabularne wątki, ale do ostatniej strony autor potrafił zaskoczyć i rzucać swoich bohaterów w wir wydarzeń i zagrożeń. Mimo tego wszystko działo się za szybko, pewne rzeczy zostały potraktowane po łebkach, a kontakty między bohaterami odsunięte na dalszy plan. Można było fajnie rozwinąć pewne wątki, dodać więcej dialogów, przede wszystkim nie pomijać niektórych rozmów i nie pędzić na łeb, na szyję do ostatniej strony, bo to wyszło źle. Miałam wrażenie, że autor koniecznie musiał się zamknąć w tych trzech tomach i dlatego potraktował niektóre rzeczy po macoszemu. W kwestii samej fabuły wszystko jest jak najbardziej w porządku, ale bohaterowie... no właśnie, tutaj czuję niesmak, bo to oni najbardziej ucierpieli i nie starczyło miejsca na solidne zamknięcie ich wątków. 

Inna rzecz która mi się nie podobała to relacje między Bo a Tanielem. Na końcu drugiego tomu Bo pędził Tanielowi na ratunek, a Taniel jak się odwdzięcza? W ogóle. Ja rozumiem, że męska przyjaźń i męskie relacje, i nie można rozpieszczać i rozczulać się nad sobą, ale to po prostu aż biło po oczach. 

Przez to wszystko tak nie do końca potrafiłam się cieszyć z zakończenia trylogii, i czuję się trochę oszukana. Bohaterowie stanowią dla mnie niemal najważniejszą rzecz w książkach, a tutaj autor niestety nawalił w ich wzajemnych relacjach. Nie oznacza to jednak, że lektura okazała się zła, wręcz przeciwnie, gorączkowo przewracałam każdą stronę żeby wiedzieć, co stanie się dalej. Samo zakończenie historii jest satysfakcjonujące i chociaż chciałoby się więcej, to ten etap prochowych jest już zakończony. Ciężko mi było rozstać się z postaciami, o których czytałam przez trzy tomy i których zdążyłam pokochać, a po skończeniu "Jesiennej Republiki" przez parę dni cierpiałam na książkowego kaca i ciężko mi było zabrać się za jakąkolwiek inną książkę. Pocieszałam się szukaniem fanartów w internecie, ale niestety nie ma ich zbyt dużo... Za to znalazłam informację, że autor napisał już kolejną część, która będzie rozgrywała się w tym samym świecie, ale 10 lat później. Fabryka Słów wyda też zbiór opowiadań! Nie mogę się doczekać i chciałabym mieć już, teraz, natychmiast! te opowiadania w swoich łapkach. 

Mimo że trzeci tom okazał się trochę gorszy od drugiego, całą serię oceniam wysoko i gorąco zachęcam was do zapoznania się z książkami Briana McClellana. Jest krwawo, jest brutalnie, dużo się dzieje, fabuła skupia się na wojnie i rewolucji, w tle mamy bogów, trochę romansu, przyjaźni, dramatów... Obecny jest humor, spiski i intrygi, po prostu jest wszystko to, co powinna mieć dobra seria fantasy. Polecam sięgnąć, bo WARTO.





22 kwietnia

22 kwietnia

Bogowie, honor i ojczyzna. "Krwawa Kampania" Brian McClellan

Bogowie, honor i ojczyzna. "Krwawa Kampania" Brian McClellan
"Krwawa kampania" to drugi tom "Trylogii Prochowych Magów" Briana McClellana, i rzeczywiście przedstawiona w książce kampania właśnie taka jest: krwawa. Zrobiło się bardziej brutalnie, akcja znacznie przyśpieszyła, a większość politykowania z poprzedniego tomu zastąpiło... więcej akcji. 

Już w recenzji poprzedniego tomu pisałam, że w serie wpadłam na amen dopiero przy części drugiej. "Krwawa kampania" jest znacznie bardziej dopracowana, nie ma fragmentów nużących, a tempo akcji jest idealne. Ta książka po prostu wciąga, i nie ważne, o którym z bohaterów czytamy, i tak przeżywamy to, co go spotyka. A kiedy już by się zdawało, że los się do naszych ulubieńców uśmiechnął, autor znów rzuca im kłody pod nogi. I o ile często mam w takich przypadkach poczucie sztuczności, tutaj wyszło to całkowicie naturalnie.

W tym tomie możemy obserwować wysiłki detektywa Adamata, który desperacko próbuje uwolnić swoją rodzinę. Taniel Dwa Strzały przeżywa załamanie nerwowe i użala się nad sobą w palarni mala, a Tamas w skutek pewnych wydarzeń zostaje uznany za martwego. Pod jego nieobecność wszystko się sypie, członkowie rady nie potrafią dogadać się między sobą, a Kezanie atakują. Pełno jest zdrad, spisków i wojennych potyczek, a trup ściele się gęsto. Losy naszych bohaterów przeplatają się ze sobą tam, gdzie zupełnie bym się tego nie spodziewała. Bardzo podoba mi się rozwinięcie wątku Nili oraz to, że jest więcej Borbadora. Ta postać szalenie mnie intryguje, bowiem nie można jednoznacznie stwierdzić, czy jest on dobry, czy zły. Poza tym jest po prostu uroczy, i uwielbiam jego poczucie humoru oraz bezczelność. Bardzo podoba mi się też to, jak autor nie ucieka od brutalności, kiedy pisze o wojnie i rewolucji. Bohaterowie nie wahają się podjąć ciężkich decyzji, nie mają oporów przed zrobieniem drugiej stronie kuku. Fajnie rozwija się też związek między Ka-Poel a Tanielem, to było oczywiste, że ta dwójka w końcu zejdzie się ze sobą. Rozwija się też inny związek, ale jaki, to wam nie powiem, ha! Ogólnie w długich seriach fantasy najlepsze jest to, że można się przywiązać do bohaterów i czytać o ich dalszych losach. A tutaj jest ich tylu, że nie sposób się nie emocjonować. Nawet postacie drugoplanowe mają swoje pięć minut, swoje role do odegrania i wiele do serii wnoszą. Na plus jest również to, że bohaterowie nie stoją w miejscu i widać u nich progres. Najlepszym tego przykładem jest Tamas, który w końcu trochę mięknie i zaczyna pokazywać ludzką twarz.

Żałuje, że nie wzięłam się do pisania o "Krwawej Kampanii" zaraz po jej przeczytaniu, bo teraz zamiast się emocjonować tym, co czytałam i przeżywałam (połknęłam książkę w dwa dni i na głodzie sięgnęłam po tom trzeci, nie mogłam spać bo myślałam o tym, co się działo), tekst wyszedł mi bardzo spokojny i stonowany. Ale uwierzcie mi, naprawdę warto sięgnąć po tę serię, bo to kawał dobrej fantastyki i wielka szkoda, że jest tak mało znana. Ja ze swojej strony gorąco polecam i zachęcam do zapoznania się z prochowymi magami, bo dobre rzeczy trzeba szerzyć :)


 

26 marca

26 marca

Prochem i magią. "Obietnica krwi" Brian McClellan

Prochem i magią. "Obietnica krwi" Brian McClellan
Na Briana McClellana natknęłam się tylko i wyłącznie dla tego, że bardzo często wspomina o nim Brandon Sanderson. Poleca go (odsyłam do artykułu) i uważa jego książki za naprawdę dobre, ale jak sam mówi, może być nieobiektywny, bo Brian to jego uczeń. Niemniej jednak jako zapalona fanka Sandersona oczywiście musiałam tego autora sprawdzić. I opłaciło się, bowiem McClellan napisał naprawdę świetną trylogię. Może w pierwszym tomie jeszcze tak tego nie widać, ale drugi jest genialny. Do trzeciego jeszcze nie doszłam i mam nadzieję, że końcówka mnie nie zawiedzie, ale uwierzcie mi: warto.

Napoiłeś ich krwią szlachty (...). Napili się, ale nie ugasili pragnienia. Zjedli nienawiść i stali się jeszcze bardziej głodni.

"Obietnica krwi" to pierwsza część trylogii prochowych magów. Przedstawiony świat garściami czerpie z rewolucji francuskiej. Książka jest bardzo żołnierska, mnóstwo w niej typowego dla nich żargonu oraz oraz klimatu rodem z wojska. A jednocześnie historia obfituje w rzeczy zupełnie codzienne: w miłości, rodzinne dramaty, przyjaźń. Bohaterami są nie tylko wojskowi, ale również zwykli, prości ludzie, tacy jak stary detektyw Adamat, który napyta sobie biedny poprzez śledztwo zlecone mu przez marszałka polnego Tamasa, czy historia praczki Niny, która z dnia na dzień straciła dach nad głową, a na jej barki spadł los potencjalnego kandydata do korony, liczącego sobie sześć lat.

Wszystko zaczyna się od przewrotu w państwie. Obecnie panujący król Machouch to skończony idiota, który myśli tylko i wyłącznie o zaspokajaniu własnych potrzeb kosztem ludu. Jego kraj się wykrwawia, a on gotów jest go sprzedać Kezowi, z którym graniczy, by choć trochę spłacić długi, które u nich pozaciągał. Marszałek polny Tamas obala monarchię i ścina króla wraz z całą jego rodziną oraz wszystkimi członkami szlachty, by przeciwdziałać korupcji i ratować swój kraj. Ale to dopiero początek jego problemów. Plac spływa krwią po masowych egzekucjach, ludzie rządni krwi tych, którzy wcześniej ich uciskali, plądrują ich domy i rozpoczynają się zamieszki. Rojaliści w ostatnich podrygach walczą o władzę, a w mieście zaczyna brakować jedzenia. A za granicą czai się Kez, który chętnie skorzysta z wojny domowej w Adro i z armią zapuka do ich bram. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze tajemnicza obietnica Kresimira, boga, który żył tysiące lat temu...

– Wierzę, że tak w istocie było – powiedział Tamas. – Doktorze, co mógłby pan przepisać Charlemundowi?
Doktor spojrzał na nieprzytomnego arcybiskupa.
– Arszenik?
– A poważnie? Coś, co zapewni mu solidny ból głowy i spory ubytek pamięci.
– Cyjanek.
– Doktorze!

Piszę to wszystko po to, by choć trochę wam zarysować ogrom tego, co tutaj się dzieje. To nie są spoilery: o wszystkim wiadomo już na samych początkach książki. "Obietnica krwi" to wielowątkowa powieść, a autor świetnie sobie radzi z tym, by wszystko miało ręce i nogi. Bohaterów jest mnóstwo, a główni narratorzy to Tamas, jego syn, Taniel, detektyw Adamat oraz Nina. Tamas to człowiek surowy, ostry, twardy. Bez reszty oddany jest służbie Adro oraz pochłania go zemsta za żonę, którą zabił Kez. Jego syn, Taniel Dwa Strzały zupełnie się z nim nie dogaduje. Do tego dochodzi zawód miłosny (delikatnie powiedziawszy), który dopiero co przeżył, i wojna, z której wraca jako bohater. Oprócz nich mnóstwo jest innych bohaterów, mocno zarysowanych, których można pokochać. Na przykład Olem, bezczelny, lecz lojalny adiutant Tamasa, czy Borbador, Uprzywilejowany z luźnym podejściem do życia, który obecnie jest moim faworytem z całej książki. Szczególnie lubię jego przyjaźń z Tanielem. Dobra, męska przyjaźń jest zawsze w cenie :)

Adiutant się zatrzymał.
- On już dochodzi do siebie, panie.
- Wolałbym, żeby jeszcze pozostał nieprzytomny.
Rozległ się odgłos, jakby ktoś tłuczkiem uderzył w mięso.
- Zostanie.

"Obietnica Krwi" to książka momentami krwawa, brutalna i bezwzględna, być może ze względu na tematykę, jaką jest obalenie władzy i grożąca wojna. A gdzieś tam w oddali czai się coś większego... co zdecydowanie przekracza możliwości śmiertelnika. Szkoda tylko, że akcja skupia się bardziej na prowadzeniu wojny niż na problemach, które wywoła to u zwykłych ludzi. Ale tak to już bywa: budynki się walą, ale my i tak wpatrzeni jesteśmy w superbohaterów.

Brian McClellan stworzył też zupełnie nowy system magii oparty na prochu. W książce są trzy rodzaje ludzi obdarzonych mocą: pierwsi to Uprzywilejowani, którzy standardowo strzelają błyskawicami i miotają kulami ognia, drudzy to Zdolni, którzy mają jedną, wyjątkową zdolność (jak na przykład pamięć absolutną czy brak potrzeby snu), a trzeci to Prochowi Magowie, którzy wciągają proch jak dragi i są dzięki temu silniejsi, oraz potrafią zdetonować ładunki prochu na odległość i kierować wystrzelonym pociskiem. Nie powiem, oryginalne :) Na początku trochę ciężko się w tym odnaleźć, ale w miarę czytania coraz łatwiej się w tym połapać.

- Jesteś tutaj najtwardszy?

- Hę? - Mężczyzna zdawał się zaskoczony.

- Proste pytanie - powiedział Taniel. - Czy jesteś najtwardszym kozojebcą, ojcobójcą i kurwim synem w tej budzie?


Muszę jednak wam powiedzieć, że pierwszy tom wciągnął mnie na amen dopiero wtedy, gdy przeczytałam już 3/4 książki. Przez większość stron McClellan wprowadza nas do świata, zapoznaje z tym, jak on działa, z bohaterami, wszystko powoli nabiera tempa i się rozkręca. Prawdziwe "bum" jest dopiero w drugim tomie. Dialogi brzmiały trochę drętwo, akcja jakoś się dłużyła, ale w miarę lektury wszystko stopniowo się polepsza.

Książkę polecam każdemu, kto szuka dobrej fantastyki. "Obietnica krwi" niesie ze sobą powiew świeżości, bo nie pamiętam, żeby w jakiejkolwiek innej książce strzelby i proch zostały wykorzystane jako system magii. To debiut, ale debiut naprawdę dobry, tylko potrzebował czasu, by się rozkręcić. Po części drugiej, którą dopiero co skończyłam stwierdzam z całą pewnością, że kupię każdą książkę tego autora w ciemno. Brian McClellan dodatkowo trafił w mój gust, bo uwielbiam żołnierskie opowieści i w moim przypadku ma ogromnego plusa za świat, w którym toczy się akcja. Drugiego plusa ma za to, że wzorem Sandersona nie ignoruje rodziny w książkach, i odgrywa ona tutaj silną rolę. Nic, tylko czytać. Gorąco do tego zachęcam wszystkich, którzy lubią książki fantasy :)

Ocena: 8/10

"Obietnica krwi", Brian McClellan, Fabryka Słów, 2015, s. 676
Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger