17 maja

17 maja

Czytamy klasykę: "Nowy wspaniały świat" Aldous Huxley

Po "Roku 1984" Georga Orwella przyszła pora na kolejną pozycję zaliczaną do klasyki literatury. Co prawda nie wyrobiłam się z tym w kwietniu tak jak sobie początkowo założyłam, ale nie szkodzi. Dalej trzymam się swojego postanowienia, by czytać jedną książkę z klasyki na miesiąc - w maju po prostu przeczytam dwie.

Tym razem padło na "Nowy wspaniały świat" Aldousa Huxleya. Ta książka jest bardzo często wymieniana tuż obok "Roku 1984" jako jedna z lepszych antyutopii. Obie te książki przedstawiają sobą ponurą wizję przyszłości, ale są też od siebie zupełnie inne, co jest rzeczą absolutnie naturalną. Ze względu na podobną tematykę, w poniższym tekście zdarzy mi się porównać obie te książki. Gdyby ktoś był zainteresowany moją opinią na temat antyutopii Orwella, to niech kliknie tutaj.

  Świat pełen był ojców – a stąd pełen marności; pełen był matek – a stąd pełen wszelkiego rodzaju zboczeń, od sadyzmu po czystość płciową; pełen był braci, sióstr, wujków, ciotek – pełen szaleństwa i samobójstw

"Rok 1984" był mocny, wzbudził we mnie wiele silnych emocji, poruszył i dał do myślenia. Tam każdy człowiek był pod kontrolą, nie istniało coś takiego jak wolność, miłość, rodzina. Wszystkim rządziła totalitarna Partia z Wielkim Bratem na czele. U Huxleya natomiast człowiek również jest zniewolony, ale w przeciwieństwie do wizji Orwella, nie zdaje sobie z tego sprawy. Ludzie są szczęśliwi, przy czym to pojęcie szczęśliwości jest wypaczone do granic możliwości. Warunkowani od najmłodszych lat, przygotowywani do życia w kastach, które dla nich z góry przewidziano, nie znają innego życia niż to, które otrzymali. Mało tego, są zaprogramowani tak, by się z niego cieszyć. A gdyby naszły ich jakieś ponure myśli, zawsze można łyknąć somę, narkotyk, który momentalnie poprawia człowiekowi nastrój.

"Nowy wspaniały świat" zaczyna się wizytą studenckiej braci w Ośrodku Rozwoju i Warunkowania, gdzie sztucznie tworzy się ludzi. Są oni butlowani, produkowani masowo, przygotowywani już od płodu do roli, jaką im wyznaczono. Nie istnieje matka, ojciec, idea rodziny została uznana na archaiczną, zacofaną, zapomnianą. Panuje era Pana Naszego Forda, gdzie nie ma państw, lecz jest jedna, wielka Republika Świata. Jej hasła to "wspólność, identyczność, stabilność". Wspólność odnosi się do zawołania "każdy należy do każdego", i faktycznie tak tutaj jest; mimo, że biologiczny rozród został uznany za coś niewłaściwego, to seks już nie. W książce autor ukazał całkowitą rozwiązłość i upadek wartości moralnych. Każdy mógł z każdym, a nawet powinien, bo związanie się z jednym partnerem bądź partnerką uznawane było za nieprzyzwoitość, tak jak teraz my uznajemy podobną rozwiązłość za coś wstydliwego i haniebnego. 



U Huxleya nie ma miłości. Ale jest radość. Mimo zniewolenia, ludzie są tam szczęśliwi, bowiem nie znają innego życia. Cytując autora: "szczęśliwi ludzie to tacy, którzy nie są świadomi lepszych i większych możliwości, żyją we własnych światach odpowiednio skrojonych do ich predyspozycji". Zapytamy więc, co jest w tym złego? Ostatecznie każdy z nas i tak dąży do szczęśliwości. Czymże jest upadek kultury, upadek religii i całego naszego systemu wartości, kiedy wreszcie jesteśmy zadowoleni z życia? Mamy zapewniony byt, rozrywki, seksualne zaspokojenie, a gdzie się nie obejrzysz, znajdziesz przeróżne wygody. Co jest więc złego w niewolnictwie, kiedy niewolnik jest szczęśliwy i nawet nie wie, że nim jest? Nie odczuwa potrzeb wyższych niż to, co jest mu ofiarowane? A jednak instynktownie odrzucamy tę wizję świata jako wypaczoną, pustą, sztuczną. Nie ma w nim prawdziwych emocji. Nie ma w nim nic prawdziwego.

Mimo faktu, że książka po raz pierwszy została wydana w 1932 roku, tak samo jak "Rok 1984" jest bardzo aktualna. Autor przestrzegał nas tutaj przed konsumpcjonizmem, przed kulturą masową, przed stawianiem pozornego szczęścia i wygód ponad wartości moralne. A w obecnych czasach obserwuje się ich postępujący upadek. Zapominamy o tym, co tak naprawdę ważne, kupując kolejne rzeczy, które chcemy mieć dla samego faktu posiadania, korzystając z używek, bezmyślnie gapiąc się w ekrany telewizorów, komputerów czy swoich smartfonów. Rozrywka, rozrywka i jeszcze raz rozrywka. Kto by się przejmował cała resztą? 

 
"Nowy wspaniały świat" może nie jest tak mocny w odbiorze jak "Rok 1984", ale wydaje mi się bardziej realny, aktualny, prawdziwy w obecnych czasach. Skłania do wielu refleksji, do przemyśleń nad samym sobą i jest bardzo dobrą przestrogą, by nie utracić swojego człowieczeństwa w zalewie wygód, postępującej demoralizacji i masowej produkcji. Nawet czuciofilmy, o których pisał autor są już u nas, może nie w takiej formie, jaką on sobie wyobraził, ale są przecież filmy 4D. Zresztą te filmy w książce to kolejna bezmyślna rozrywka, papka, której sporo mamy i teraz. Gorąco polecam do zapoznania się z tą książką, bo warto. Czyta się ją bardzo szybko, jest napisana prostym językiem, i to po prostu jedna z tych lektur, które wypada znać.

P.S. Jakie kolejne antyutopie moglibyście mi polecić? :)


 

7 komentarzy:

  1. Książka chyba przeżywa odrodzenie ostatnio, bo po raz kolejny ją widzę xD Z antyutopii sprawdź sobie "Futu.re" jeśli nie znasz jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadek taki :P "Futu.RE" znam, bardzo mi się podobało :)

      Usuń
    2. Hmm w sumie mało antyutopi/dystopii znam. "Psychopass" to fajne anime, dystopia/cyberpunk. Niby "Wodny nóż" ma w sobie coś podobnego i to w ogole bardzo dobra książka, ale to post-apo xd Ponoc nasz Zajdel napisał coś podobnego do Orwella, ale jeszcze do tego nie dotarłam.

      Usuń
    3. Anime! Tak xD Psycho-Pass było świetne, bardzo podobały mi się cytowane mądrości z literatury i ogólnie ten klimat :) Plus za projekt postaci odpowiadała Amano Akira, twórczyni mojego ukochanego Katekyo Hitman Reborn, który jest takim najzwyklejszym shounenem, ale ja go po prostu kocham :)
      Do "Wodnego noża" może w końcu dotrę, bo powoli zaczynam przygodę z UW. Tego Zajdla muszę sobie wyguglować. Teraz i tak się chyba wezmę za Wellsa :)

      Usuń
    4. Wygooglałam - jego "Cylinder van Troffa" (czy jakoś tak to nazwisko się pisze) wygląda naprawdę nieźle.

      Usuń
  2. Odgrzebię :) Wiesz, opowiadałam o tej książce na maturze ustnej z polskiego (w formule sprzed 10 lat, jak trzeba było przygotować odpowiedni temat. Nie wiem, jak jest teraz). Generalnie Rok 1984 poruszył mnie bardziej (i pozostaje w mojej mało sprecyzowanej "top ileśtam"; zaprojektowałam nawet do niego okładkę na studiach, więc jakoś mi tak towarzyszy od dawna), ale lubię ją również. Zgadzam się, że w pewnym momencie ewoluowaliśmy w kierunku, ktory czyni wizję Huxleya bardziej poruszającą.

    Ze swojej strony chętnie polecę, tak klasycznie:

    - MY - Zamiatin. Ależ to jest dziwna książka :) Rosyjska antyutopia, dość ostra i mocno specyficzna. Ale warto znać. Numer 3 na mojej maturze :D

    - 451° Fahrenheita - Ray Bradbury. Świat, w którym pali się książki. Dla książkomaniaka pozycja obowiązkowa :)

    - Ludzkie dzieci - P.D. James. Niesamowity klimat. Niby historia nie porywa, ale ja jakoś odczuwałam bardzo mocno całą tę melanholię i brak nadziei. Nie wiem, czy znasz film, ale mi książka podobała się dużo bardziej.

    - Władca much - Golding. Antyutpia w pigułce. Bez wielkich przełomów w dziejach świata, ale robi to, co powinna antyutopia: pokazuje, jakie zło w nas siedzi i może wyleźć na wierzch, jeśli mu pozwolimy.

    - Limes Inferior - Zajdel. Polski motyw na tej półce. Moim zdaniem - rewelacja, jest tak boleśnie współczesny i prawdziwy, że nie wiem, czy nie doczekam rowiązań, na które Zajdel wpadł i wydawały mu się "sf". Zakończenie trochę psuje "antyutopijnosć", ale jak się pomyśli, że on to tak naprawdę w niemalże anty-utopijnych czasach publikował, to nawet dodaje smaczku :) Mocno mocno polecam!

    Współczesne pewnie znasz lepiej ode mnie, więc sobie daruję, chyba że Ty mi coś podsuniesz :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina z "Gry w Bibliotece"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, dziękuję za tyle świetnych propozycji i tak długi komentarz! Gęba się od tego cieszy :D Mnie też Rok 1984 poruszył bardziej :)

      Książki już sobie zapisałam i powoli będę je sprawdzać. Właśnie tak średnio znam i współczesne, bo miałam dość sporą przerwę w czytaniu książek, a potem jak wróciłam do nich to siedziałam tylko w takiej rozrywkowej, prostej fantastyce. Dopiero od niedawna sięgam po różne gatunki i bardziej ambitniejsze rzeczy, i tak odkryłam, że bardzo podobają mi się wszelkie antyutopie :) Ale polecić mogę jedną! "Futu.Re" Dimitra Glukhovskiego. Ma niesamowite spojrzenie na nieśmiertelność i co by było, gdyby ludzie mogli żyć wiecznie.

      Pozdrawiam i dzięki raz jeszcze :)

      Usuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger