04 sierpnia

04 sierpnia

Mitologiczna obyczajówka. "Kirke" Madeline Miller



Kirke Madeline Miller szturmem wdarła się do czytelniczego światka. Jeszcze przed premierą apetyt na tę powieść był ogromny — w końcu obiecywano nam greckie mity i epickość w jednym, na obwolucie błyszczały patetyczne hasła, a piękna okładka hipnotyzowała i wciąż zachwyca. Dział marketingu niewątpliwie stanął na wysokości zadania. I nieco zaszkodził tej powieści, ponieważ oczekiwania a rzeczywistość mocno się w przypadku Kirke rozjechały.

Zasadniczym pytaniem, na jakie należy sobie odpowiedzieć w przypadku recenzowania najnowszej książki Madeline Miller, to czym ona jest, a czym nie jest. Kirke na pewno nie jest powieścią epicką. W tej książce tak naprawdę niewiele się dzieje, a narracja prowadzona jest w bardzo spokojny, stonowany i trochę melancholijny sposób. Kirke to literatura piękna, napisana bardzo ładnym językiem, pełna zgrabnych metafor i zwykłej prozy życia. To nie jest young adult, to nie jest drugi Percy Jackson, który mitologię grecką przekształcił całkiem na swoje, ponieważ Madeline Miller wykorzystała mitologię grecką w sposób, który jak najmniej zmienia z oryginalnej treści.

Wszystkie mity, które znamy, dzieją się tutaj tak, jak dziać się powinny. Kiedy pojawia się wątek porodu Pazyfei, my od razu wiemy, że chodzi o Minotaura; kiedy na scenę wkracza Medea, nikt nie musi nam mówić, jak straszliwą zbrodnię popełniła i czego jeszcze się dopuści; kiedy poznajemy Odyseusza, nie łudzimy się, że on na tej wyspie zostanie. Miller wykorzystała ten szkielet, układając mity w odpowiedniej chronologii, a brakujące części wypełniając historią Kirke — córki Heliosa, która została wygnana z pałacu ojca na wyspę Ajaja. Na pewno ją kojarzycie, ponieważ to właśnie ona przemieniła załogę Odyseusza w świnie. W mitologii nie poświęcono jej wiele więcej miejsca, i poza tym niewielkim epizodem o Kirke już nie usłyszymy. Co się z nią działo potem? Co się z nią działo wcześniej? Dlaczego zamieniła tych ludzi w świnie? Kim była czarownica z Ajai?




Madeline Miller odpowiada na wszystkie te pytania, roztaczając przed nami opowieść o zagubionej, naiwnej i ufnej dziewczynce, która próbowała odkryć, kim właściwie jest. Kirke tkwi zawieszona pomiędzy dwoma światami, zarówno bogów, jak i śmiertelników, nie pasując w pełni do żadnego z nich. Paradoksalnie jednak sama osoba Kirke jest w tej powieści najmniej ciekawa. Kirke nigdy nie była i nie jest potężną boginią, i w jej historii tak naprawdę nie ma zbyt wiele do opowiedzenia poza nieustannym znojem, trudem i poniżeniem, co z kolei zaskakuje tym, ile wewnętrznej siły Kirke potrafi z siebie wykrzesać, by nie upaść — a jeśli już upadnie, to by znowu wstać. Wszystko jest w jej życiu wyzwaniem.

Kirke ma w sobie jednak to coś, co musi mieć każda obyczajówka, żeby utrzymać przy sobie czytelnika. I nie jestem w stanie określić, czym to coś właściwie jest. Możliwe, że dla każdej osoby jest to coś innego, dlatego dana obyczajówka jednym się spodoba, a innym nie. Mnie Kirke oczarowała — językiem, opowieścią, okrucieństwem boskiego świata i przede wszystkim spojrzeniem na mitologię, ponieważ najciekawsze w Kirke jest to, jak Miller ukazuje znane nam już mity — a robi to w sposób bardziej ludzki, pozbawiony wszelkich upiększeń, bardziej nam współczesny.




Za przykład niech posłuży Odyseusz. Miller nie przedstawia go jako triumfującego bohatera powracającego z wojny, lecz zniszczonego żołnierza, weterana z zespołem stresu pourazowego. I takich przykładów można tutaj mnożyć — to jest też coś, co mnie w Kirke najbardziej zachwyca. U Miller historia nie kończy się na chwalebnym, pięknym czynie bohatera, lecz często ma drugie dno i konsekwencje, o których wzniosłe pieśni na cześć tych bohaterów nigdy nie mówią. Pieśni nie opiewają też okrucieństwa, podstępnych sztuczek i bestialskich czynów tak, jak one naprawdę wyglądały, lecz zawsze przedstawiają je w jak najlepszym świetle, by bohater mógł błyszczeć. Miller robi zupełnie odwrotnie. Nie chodzi więc o same opowieści, bo te już wszystkie znamy — chodzi o sposób, w jaki zostały tutaj opowiedziane.

I to cała Kirke. Pięknie opowiedziana historia o kobiecie, która musi nauczyć się pewności siebie, nauczyć się walczyć z pogardą, złośliwością i bezwzględnością greckich bogów, nauczyć się znosić upokorzenia i swoją inność, słabość, i to wszystko przekuć we własną siłę. To proza życia połączona z mitami, które przedstawiono nam w zupełnie inny sposób — bardziej realistyczny, naturalny, bliższy zwykłemu człowiekowi. Zwykle jest tak, że widzimy tylko szczyt, ale ile poświęceń i wyrzeczeń ten szczyt kosztował, to już nikogo nie obchodzi. Madeline Miller obchodziło i w efekcie otrzymujemy bardzo satysfakcjonującą książkę z pozytywnym, nawet troszkę motywującym wydźwiękiem. Wszyscy bowiem mamy coś, co nas więzi, blokuje, ogranicza. Miller mówi: jeśli świat Ci nie odpowiada, to go zmień.




Książkę pozostaje mi tylko polecić, bo uważam, że warto. Nie miejcie tylko błędnego przeświadczenia, o czym ona jest, bo wtedy istnieje duże prawdopodobieństwo, że się rozczarujecie. Kirke polecam przede wszystkim fanom mitologii i powieści obyczajowych, osobom, które bardziej skupiają się na tym, jak dana historia została opowiedziana, a nie na akcji i fabule. Nie znacie mitologii — to dobrze, będziecie mieli trochę zaskoczeń. Znacie mitologię — też dobrze, spojrzycie na wszystko z innej perspektywy. Z pewnością jest to książka warta uwagi, ale nie jest to żadna petarda, jak nam obiecywano. Ale warto. No i to wydanie. :)

P.S. Wyjątkowo to zdjęcie dzisiaj otwiera wpis, bo jak nie próbowałam, tak fragment okładki wyglądał po prostu źle. :)


Za egzemplarz książki dziękuję księgarni Tania Książka.
Sprawdźcie też inne bestsellery na ich stronie. ;)




21 komentarzy:

  1. Pięknie o "Kirke" napisałaś i wyostrzyłaś tym samym mój na nią apetyt:)
    Na pewno sięgnę po nią w sierpniu i przekonam się na własne oczy, w jaki sposób pani Miller udało się na nowo opowiedzieć znaną nam ze szkoły mitologię. Podoba mi się, że przedstawia znanych nam bohaterów z innej strony, tak jak wspomnianego przez Ciebie Odyseusza. Bardzo lubię książki spokojne, melancholijne i pięknie napisane, więc już z radości zacieram ręce:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3
      Bardzo jestem ciekawa Twojej opinii... czy będzie podobna do mojej. :) Odyseusza w tej wersji ogromnie polubiłam! Ale nie mogę się zdecydować, czy bardziej jego, czy jego syna Telemacha. :D

      Usuń
  2. Chętnie sama spróbuję przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ile punktów dałabyś tej książce w skali 1-6?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje się ciekawa, a że mitologię lubię to może się skuszę! :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo zachęcająca opinia. Już mam swój egzemplarz i niebawem zabiorę się za czytanie. Bardzo dobrze znam grecką mitologię, więc nie oczekuję fabularnych fajerwerków, lecz tego, o czym piszesz - opowiedzenia znanej historii na nowo, w sposób trochę mniej wzniosły, a bardziej ludzki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To czekam na opinię, bardzo chętnie porównam wrażenia. Bo naprawdę o Kirke naczytałam się już różnych rzeczy, począwszy od tego, że super, aż do "piękna wydmuszka bez sensu napisana". :)

      Usuń
  6. Dzisiaj zakończyłam lekturę ''Kirke'' i powieść zaskoczyła mnie pozytywnie. Nie spodziewałam się niektórych wątków, Odyseusz irytował jak mało kto, ale Kirke opowiadała całą historię w tak interesujący sposób, że nie mogłam się oderwać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie z kolei Odyseusz bardzo się podobał. :) I podzielam -- też nie mogłam się od tej książki oderwać. :)

      Usuń
  7. Miałem inne oczekiwania i zaczęły one się rozmywać wraz z kolejnymi recenzjami, przede wszystkim znajomych. Myślałem, że to będzie coś bardziej na zasadzie powieści historyczynej, a nie tej samej historii tylko opowiedzianej przez inną osobę. Coś podobnego czytałem kilka miesięcy temu sięgając po "Mitologię nordycką" Gaimana. Jasne, fajnie napisane jego piórem i dobrze się czytało, ale nic praktycznie nowego nie otrzymałem. Dlatego jak dla mnie "Kirke" spadło z listy priorytetowej na listę "kiedyś chętnie przeczytam", bo to jednaj ulubiona mitologia, ale bez pośpiechu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie miałam absolutnie żadnych oczekiwań, wzięłam do recenzji, bo koleżanka bardzo chciała tę książkę, ale mile się zaskoczyłam. Mitologia grecka to nie jest żaden mój konik, lubię, ale nie do przesady, za to bardzo lubię obyczajówki i dlatego Kirke tak mi się spodobała. :)

      Usuń
  8. Zastanawiam się nad kupnem tej książki; dotąd większość retellingów mitologii greckiej mnie rozczarowała. To jest właśnie problem z tego typu literaturą - przed czytaniem wiemy co się wydarzy i jak się skończy. Autor musi się nieźle nagimnastykować, żeby przykuć uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, a ja tutaj siedziałam jeszcze z otwartą wikipedią żeby sprawdzić, jak wiele autorka zmienia i czy na przykład wątek z dziećmi Odyseusza skończył się tak, jak się skończył... :D

      Usuń
  9. Odkąd na tę ksiażkę jest taki hype nie miałam zamiaru jej czytać, mimo ładnej okładki czytałam kiepskie recenzje, ale po Twojej po prostu MUSZĘ ją przeczytać, wydaje mi się, że ma to, co w takich książkach lubię najbardziej, uczłowieczenie herosów i bogów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojoj, czuję ciężar odpowiedzialności. :D Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba, ale jeśli lubisz takie rzeczy to myślę, że tak. :)

      Usuń
  10. Właśnie skończyłam pisać recenzję :) Spostrzeżenia mam bardzo podobne, z tym, że mnie jakoś ominął hype - poprosiłam o egzemplarz recenzencki spontanicznie, totalnie nie wiedząc, czego się spodziewać. To, co dostałam, było satysfakcjonujące :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też ominął ten hype, brałam do recenzji dlatego, że przyjaciółka bardzo chciała tę książkę, ale mile się zaskoczyłam, bo naprawdę mi się podobało. :)

      Usuń
  11. Patrząc na poprzednie recenzje byłam raczej daleka do nawet pomyślenia o tej książce, a czytając Twoją "utonęłam i chcę". ;D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger