19 stycznia

19 stycznia

O przyjaźni, odpowiedzialności i poświęceniu. "Myszy i ludzie" Johna Steinbecka


Na swój styczniowy klasyk pierwotnie chciałam wybrać inną książkę, ale ostatecznie stanęło na Johnie Steinbecku. Myszy i ludzie to już druga książka, którą czytam od tego autora, i muszę powiedzieć, że jest ona nieporównywalnie lepsza od Tortilla Flat. Ciężko mi o niej napisać, bo tyle treści można z niej wyciągnąć, że nie wiadomo, co wybrać ostatecznie. Ale gdybym chciała napisać o wszystkim, to byłyby to straszne spoilery. A ja chcę bez spoilerów. Chociaż drobne mogły się wkraść.

Myszy i ludzie to historia o dwójce przyjaciół, którzy tułają się od rancza do rancza w poszukiwaniu roboty. Już samo to, że tej roboty szukają razem jest rzeczą niecodzienną i dziwi ona innych, bo w tak ciężkich czasach każdy patrzy nie dalej niż na czubek własnego nosa. Nikt nie dba o drugiego człowieka tak, jak robi to George względem Lenniego, toteż ludzie próbują wręcz zwietrzyć tutaj podstęp (bierzesz działkę z jego zarobków?). A George o Lenniego troszczy się tak po prostu, bezinteresowne, z przyjaźni. Trzeba powiedzieć, że nie jest to rzeczą łatwą, ponieważ Lennie to człowiek upośledzony. Jest jak dziecko w ciele dorosłego człowieka, kieruje się emocjami, nie potrafi niczego zapamiętać, ciągle pakuje się w kłopoty na przykład przez chęć głaskania miękkich rzeczy. I nie ma w tym nic szczególnie złego dopóty, dopóki tymi "rzeczami" są myszy, które notabene kończą zaraz martwe, ale co, kiedy Lenniemu przyjdzie do głowy pogłaskać miły w dotyku materiał sukienki przypadkowej kobiety albo jej włosy? Co, jeśli Lennie zechciałby pogłaskać słodkie z wyglądu dziecko? Potrzymać je? Co, jeśli skończyłoby tak samo, jak mysz?

Człowiek musi mieć kogoś bliskiego. Dostaje fioła, jak nikogo nie ma. - Głos mu się łamał. - Nieważne, kim jest ten drugi, byleby tylko był. Mówię ci - zawołał - mówię ci, człowiek z tej samotności może się rozchorować.


Problem z przyjacielem George'a jest jeszcze jeden, ponieważ tworzy on niebezpieczną mieszankę dużego, bezmyślnego dziecka i dorosłego, wielkiego mężczyzny o nieprzeciętnej sile. I nawet jeśli Lennie nie chciałby nikomu wyrządzić nic złego, nie miałby na celu żadnych podłości, to i tak mógłby to zrobić. Przypadkiem. Niechcący. Przez niezrozumienie. Dlatego myszy, które Lennie nieustannie znajduje i ze sobą zabiera, zaraz są martwe. Lennie potrafi je zagłaskać na śmierć. Potrafi pogruchotać kości dłoni tylko ją ściskając. Ten człowiek nie panuje nad swoją siłą i niczego nie rozumie.

Myszy i ludzie są dla mnie piękną w swej surowości historią nie tyle o przyjaźni, ile o odpowiedzialności za drugiego człowieka. Także o poświęceniu i wyrzeczeniach, które ta odpowiedzialność za sobą ciągnie. Bo nawet jeśli George'a i Lenniego łączy przyjaźń, to bez George'a nie byłoby Lenniego. On za niego myśli, on za niego mówi, on robi wszystko, by Lenniego tłumaczyć i pomóc mu w tym świecie egzystować. Normalnym ludziom jest tutaj ciężko, a co z kimś takim jak Lennie? Może powinno się go zastrzelić jak starego, nikomu niepotrzebnego psa Candy'ego? I choć George wielokrotnie daje nam znać, że ma dość swego przyjaciela i bez niego byłoby mu na świecie łatwiej, to jednak nie potrafi go zostawić. To jest w przyjaźni piękne. A może to już chodzi o odpowiedzialność? A może to się łączy?

Scena ze spektaklu "Myszy i ludzie" w reżyserii Anny D. Shapiro. W roli George’a wystąpił James Franco, a w rolę Lenniego wcielił się Chris O’Dowd

Piękna jest relacja tej dwójki. Piękne jest zaufanie Lenniego i piękne jest poświęcenie George'a. A jednocześnie dużo w tym smutku, tęsknoty i melancholii, bo Myszy i ludzie to też opowieść o niespełnionych marzeniach. Bohaterowie tej opowieści żyją snem o własnym kawałku ziemi, tęsknią za drugim człowiekiem, do którego można by się odezwać. Samotność, brak akceptacji i wyobcowanie przewija się przez całą książkę.

Niesamowite jest to, jak wiele treści zawarł John Steinbeck w tak cienkiej książce. Jak wiele mądrości i ładunku emocjonalnego. O Myszach i ludziach można by pisać długo, a wciąż miałoby się wrażenie, że coś gdzieś umknęło. To prosta opowieść o prostych ludziach, w brutalnych czasach Wielkiego Kryzysu w latach 30 XX wieku. Całość jest bardzo autentyczna, ale nie mogło być inaczej, skoro Steinbeck badał sytuację ówczesnych migrujących pracowników, a także zawarł w książce własne doświadczenia z pracy na farmie. Wszyscy jego bohaterowie są z krwi i kości. A to taka cienka książka!

- Faceci tacy jak my nie mają rodziny. Co zarobią trochę grosza, zaraz to przepuszczają. Nie mają na świecie nikogo, pies z kulawą nogą się nimi nie przejmuje.
- Ale my to co innego! - Zawołał radośnie Lennie. - Teraz powiedz o nas.
George milczał przez chwilę.
- Ale my to co innego - rzekł wreszcie.
- Bo ja...
- Bo ja mam ciebie, a...
- ...a ja ciebie!


Myszy i ludzie są więc dla mnie historią przede wszystkim o ciężarze odpowiedzialności, który przyjmujemy na siebie w chwili, w której decydujemy się zaopiekować drugim człowiekiem. Zwłaszcza upośledzonym, który sam o sobie decydować nie może. Jednak ta opowieść zostaje w nas długo ze względu na niejednoznaczną moralnie końcówkę. Rozumiem ją i jednocześnie nie rozumiem. Stanęliśmy tam przed wyborem: mniejsze zło, czy większe zło? A co ja bym zrobiła w takiej sytuacji? Nie wiem.

John Steinbeck pokazał nam odpowiedzialność do samego końca i sprawił, że o tej trochę ponad stu stronicowej książeczce zapomnieć trudno. Smutne to wszystko. Ale do bólu prawdziwe.

Polecam.



34 komentarze:

  1. Kiedyś przeczytam tę książkę - intryguje mnie fakt, iż znajduje się ona na liście zakazanych książek :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega się cieszę, że Ci podpasowało. To moja ulubiona książka Steinbecka, chociaż wszystkie mi się podobało bardzo. To już rozumiem, że Cię przekonywać do kolejnych nie muszę? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz. :D Ale możesz doradzić co wziąć na następny ogień: "Na wschód od Edenu" czy "Grona gniewu"? Ciekawa jestem, jak mi się sprawdzi Steinbeck w takim dłuższym wydaniu. :)

      Usuń
    2. Nie czytałem jeszcze "Na wschód...", zostawiłem sobie to na ten rok. Ale w zeszłym "Grona" były w moim top 3, miejsce zaraz za "Na południe od Brazos", potem ABŚ. Świetna książka. O kryzysie gospodarczy w Ameryce, jak ludzie byli wykorzystywani, a klepali przy tym biedę niesamowitą. To jest inna książka, niż te dwie, które już czytałaś. Bardziej złożona i uderzająca w historię Ameryki.

      Usuń
    3. No to zobaczę. Po samym opisie z okładki bardziej ciągnie mnie do "Na wchód od Edenu", ale kto wie, na co się akurat będzie miało ochotę. :)

      Usuń
    4. Jak się po "Na wschód" to może potem zaraz po "Na południe" McMurtry'rego. :D

      Usuń
    5. Haha. :P Wiesz, problem jest taki, że Brazos nie mam i muszę najpierw gdzieś zdobyć, a Steinbecka mam całego dostępnego w Legimi. :P Ale strasznie kusicie tym Brazos wszyscy. :(

      Usuń
    6. Brazosa nie ma i w najbliższym czasie niestety nie będzie w e-booku. Ale to się może zmienić jak za kilka miesięcy będą już konkretne dane sprzedażowe. :)

      Usuń
  3. O, zaczęłaś zacnie klasykę :) Czytałam dość dawno temu, ale wywarła na mnie duże wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, pierwszy miesiąc i jaki trafiony wybór. :)

      Usuń
  4. Czytałam w zeszłym roku, dobra książka :) też byłam pod wrażeniem, że taka cieniutka, a tyle treści. wstrząsająca lektura, było mi bardzo szkoda bohaterów :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mnie również. A zawsze mam pecha do czytania takich poruszających końcówek w miejscu publicznym... :)

      Usuń
  5. Przepięknie o tej książce napisałaś - rok dopiero się zaczął, ale jeśli będę trafiać na takie recenzje, to książek do czytania na pewno mi nie zabraknie :) Steinbecka znam tylko Tortillę i wrażenia miałam mieszane, natomiast koniecznie muszę zobaczyć, co wywołało u Ciebie takie emocje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Z Tortillą i ja miałam mieszane wrażenia, a Myszy i ludzie to świetna książka. Koniecznie przeczytaj, jest króciutkie. I dostępne w legimi! :D

      Usuń
    2. No i przeczytałam. Nigdy nie myślałam, że coś tak małego objętościowo może człowieka pozostawić z kacem książkowym, ale trzymałam czytnik w rękach jeszcze przez długą chwilę po zakończeniu tej historii, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. No, czyste emocje. Nie dziwię się już temu, co przebijało z Twojej recenzji.

      Usuń
    3. Tak, ja też jestem zachwycona, że w tak małej książce Steinbeck zmieścił tak wiele. Z końcówki na początku byłam oburzona, wręcz zła, że tak to się skończyło. Potem zaczęłam rozumieć. Czyste emocje, to prawda. :) Fajnie, że przeczytałaś. :)

      Usuń
    4. Tak, bo w dzisiejszym czasie, z obecną świadomością i wpojonymi zasadami humanitarnymi, to zakończenie szokuje. A potem zaczynasz myśleć, myśleć, i nagle wszystko staje się takie przerażająco oczywiste i wiesz, że to jedyne słuszne rozwiązanie... i aż przechodzą ciarki :(

      Usuń
    5. Dokładnie tak. :) Chociaż strasznie to smutne i przykre. Będziesz może robić posta? :)

      Usuń
  6. Jeszcze nie planuję Steinbecka czytać, aczkolwiek mam go gdzieś w pamięci i wiem, że w końcu po niego sięgnę. Poczekam na jakiś bardziej melancholijny nastrój, żeby pasowało. Ogółem to nie wiem, czy zacznę od Myszy, bo z tego co pamiętam, fabuła innych książek autora też mnie intrygowała. W ogóle to kreacja Lenniego bardzo mi przypomina postać Johna z Zielonej mili... To raczej takie przyjemne skojarzenie, nie mam tu na myśli kopiowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam od "Tortilla flat", ale "Myszy i ludzie" są dla mnie nieporównywalnie lepsi. Nie chciałam innych książek, bo są grube, a te akurat były w miarę krótkie na zapoznanie się z autorem. :)
      Kojarzę tę postać tylko z filmu, ale to chyba trafne porównanie. :)

      Usuń
    2. Też mnie trochę kusi, żeby zacząć od takiej krótkiej powieści, a z drugiej strony zawsze jak mam doczynienia z nowym autorem, to nie chcę zaczynać od najkrótszych powieści bo dziwnie uznaję to za takie jakby pójście na łatwiznę. Ale zobaczymy na co mnie najdzie, przejrzę sobie fabuły innych jego powieści jak już się zdecyduję na lekturę i coś wybiorę.

      Usuń
    3. No ja nie myślę w takich kategoriach, bardziej to dla mnie próbka twórczości autora, żeby potem nie męczyć się z opasłym tomiszczem. :) "Myszy i ludzie" gorąco polecam, to krótkie, ale bardzo, bardzo treściwe.

      Usuń
  7. Bardzo lubię Steinbecka, ale do tej akurat książki mam mieszane uczucia - może dlatego, że była pierwszą tego autora, którą przeczytałam i nie wiedziałam czego się spodziewać? Niemniej autora gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszane uczucia miałam po swojej pierwszej książce, Tortilla Flat. Ta mi bardzo przypadła do gustu, muszę jeszcze z jedną przeczytać żeby ocenić, czy sama autora lubię. :)

      Usuń
  8. Baaardzo podobała mi się książka, nie miałam pojęcia że był spektakl! I to z Franco, uważam że idealnie pasuje do tej roli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam go znaleźć w necie żeby obejrzeć, ale nigdzie nie ma. :(

      Usuń
  9. O tak, ta książka robi piorunujące wrażenie. I ta końcówka zostaje z nami na długo po przeczytaniu.
    Muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona, że na tak niewielu stronach można pokazać tak wiele problemów i nakreślić tak sprawnie ludzkie charaktery i ich trudne decyzje. Muszę poczytać inne książki Steinbecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! Mnie wciąż to zadziwia. Takie małe, niepozorne, a jakie dobre i treściwe. :) Sama chcę poczytać i inne książki Steinbecka, ale to za jakiś czas. :)

      Usuń
  10. A u mnie zarówno Steinbeck, jak i klasyczna lektura na pierwszy kwartał nadal w planach i prawdopodobnie dopiero w lutym. "Myszy i ludzie" znam ze spektaklu, kiedyś dawno temu oglądniętemu z zachwytem i wzruszeniem, ale jakoś nigdy nie wpadła mi w ręce. Trzeba to nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, krótka i bardzo treściwa książka, chociaż jeśli widziałaś spektakl, to już pewnie nie wywrze takiego wrażenia. :) Ja bym chętnie obejrzała, ale nie ma go w necie... pozostaje mi film. :)

      Usuń
  11. Książka ta towarzyszyła mi w styczniu ubiegłego roku i zapisała się w mojej pamięci na długo. Króciutka, a analizować można byłoby ją bez końca, choć może nie jest to konieczne, bo to bogaty przekaz w prostej formie.
    Lennie to postać, która pomimo swoich ułomności, budzi sympatię i zmusza do przemyśleń. A gdyby tak ludzi w codzienności, jeśli już ludzi oceniać, robić to tak wielopoziomowo jak Steinbeck potraktował analizę tej postaci? Byłoby wspaniale!
    Ujęłaś w tej recenzji istotę tej książki, chętnie przeczytam kolejną - szczególnie jeśli sięgniesz po kolejną pozycję tego autora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak! Zgadzam się z całym Twoim komentarzem i nie mam nic do dodania. Dziękuję. :) Na pewno sięgnę i mam nadzieję, że Steinbeck długo nie będzie czekał. :)

      Usuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger