09 października

09 października

Biedni panowie, magia i Delilah Bard, czyli o "Zgromadzeniu cieni" Victorii Schwab

 

Lubię twórczość Victorii Schwab. Jej seria Odcienie magii nie jest może niczym oryginalnym (o podróżach między światami było już choćby w Kronikach Amberu, tak klasycznie) ani nie dostąpimy w niej duchowego oświecenia, jednak jest to bardzo przyjemna seria fantasy dla kogoś, kto po prostu chce przeczytać coś lekkiego w tych klimatach. I oczywiście jest to trylogia. W końcu każda szanująca się fantasy powinna być trylogią.

Jako że nigdy nie pisałam tutaj o książkach tej autorki, a Zgromadzenie Cieni to już drugi tom w serii, to na szybko przybliżę fabułę. W Odcieniach magii mamy cztery wersje Londynu: Londyn Czerwony, w którym magia jest w rozkwicie, Londyn Biały, gdzie magia jest na wymarciu, Londyn Szary już zupełnie jej pozbawiony oraz Londyn Czarny, który leżał najbliżej źródła magii i który został przez nią pochłonięty. Kell, będąc antarim, jako jedyny ma możliwość poruszania się między tymi światami, z czego zmuszony jest korzystać, aby królowie poszczególnych światów mieli ze sobą kontakt. A ponieważ zwykłe posłannictwo to sprawa nudna, to Kell przy okazji zajmuje się też przemytnictwem na swój własny rachunek. Co jest, rzecz jasna, rzeczą zakazaną. Pierwszy tom wprowadza nas w ten świat i ściśle jest związany z podróżowaniem między Londynami; drugi tom natomiast skupia się na rzeczywistości Czerwonego Londynu, wypełniając mapę dodatkowymi krainami i kulturami przez co ten świat staje się bardziej żywy i realny.

W wyniku pewnych wydarzeń w Mroczniejszym odcieniu magii zarówno Kell, jak i jego królewski brat, Rhy, odnieśli rany zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Wychodzi z tego dość zabawna sytuacja, bo o ile Kell od początku był postacią, która użala się nad sobą, tak teraz przyłącza się do niego jego brat. W efekcie obaj panowie biadolą nad swoim losem: Kell, bo jest antari i nikt go nie kocha; Rhy, bo był idiotą i Kell musiał ratować jego życie. Na szczęście Victoria Schwab nie przesadza z tym na tyle, że mielibyśmy obu serdecznie dość; właściwie stosunki tej dwójki są dość urocze i zabawne. Prawdziwa, braterska miłość, pełna wzajemnego dogryzania sobie nawzajem... bo tak, moi drodzy, w tym tomie jest o wiele więcej drugiego z królewskich braci i jest to ogromny plus książki, ponieważ Rhy to bardzo sympatyczna, ciekawa postać.

Seria jest tak popularna, że ma nawet karty z postaciami z książki

Delilah Bard natomiast wciąż jest jedną z tych literackich postaci kobiecych, których nigdy nie polubię. Bardzo blisko jej do Mary Sue, ponieważ wszystko cudownie i bez większych problemów jej przychodzi. Niby w Mroczniejszym odcieniu magii autorka pisała, że Lila miała ciężkie życie i wszystko musiała wywalczyć sobie sama, ale od początku widać było, że nie potrzebuje do tego wiele wysiłku, a swoją pewnością siebie mogłaby obdarzyć dwudziestu ludzi i jeszcze by jej zostało. W Zgromadzeniu cieni robi się jeszcze gorzej, bo teraz tej pewności siebie starczyłoby nawet dla setki, a wybujałe ego dziewczyny sprawia, że jest postacią zwyczajnie nieznośną.

Oprócz lubianych (bądź też nie) postaci z pierwszego tomu Victoria Schwab w tomie drugim dodaje nowe twarze. Na specjalne wyróżnienie zasługuje tutaj pewien przystojny kapitan statku imieniem Alucard Emery. To postać, którą wszyscy dobrze znamy: wesoły, z lekkim podejściem do życia, choć poważny, kiedy trzeba, silny, pewny siebie i oczywiście z ciężką przeszłością, którą skrywa pod uśmiechem. Z miejsca podbije serca pań (w tym moje). Doszło jeszcze kilka postaci męskich i żeńskich, ale nie są one w żaden sposób istotne, by je tu wymieniać. Dodam, że w serii są też wątki homoseksualne; w Zgromadzeniu Cieni liczba gejów powiększa się o jedną osobę.

W kwestii fabuły autorka również postawiła na bezpieczne rozwiązania i w drugim tomie prezentuje nam Turniej Trójmagiczny Igrzyska Żywiołów, podczas których pojedynkować będą się najpotężniejsi czarodzieje z poszczególnych państw. Żeby nie było tak prosto i kolorowo, to w tle czai się Voldemort Ten Demoniczny Zły. Jednak mimo tak znanego motywu książkę i tak czyta się całkiem nieźle, czego niewątpliwą zasługą są bohaterowie. Muszę jednak napisać, że ten tom nie obfituje w akcje, ponieważ ta zawiązuje się długo i nabiera rozpędu dopiero przy ostatnich dwustu stronach książki. Autorka nie ustrzegła się też od zwyczajnego lania wody, bo książkę z powodzeniem można byłoby skrócić (a tom jest grubszy niż część pierwsza!) i wyszłoby jej to na zdrowie.

Tak bardzo ładniejsze okładki

Zasadniczo Zgromadzenie Cieni mimo wad czytało mi się lepiej, niż Mroczniejszy odcień magii, ponieważ pojawiło się więcej wątków, postaciom poświęcono więcej czasu i rozbudowano ich historie, a całość stała się bardziej wielowymiarowa i dopracowana. Nie miałam też takiego problemu, jak w pierwszej części, by się wciągnąć, dodatkowo sporo jest tu humoru i ironicznych docinków szczególnie na linii Kell - Rhy, a ja uwielbiam, kiedy humor gra w książce większą rolę niż żart rzucony raz na sto stron. Mam też wrażenie, że Victoria Schwab jako kobieta pisze fantasty dla innych kobiet i to im seria ma szansę spodobać się najbardziej. W Odcieniach magii pełno jest biednych panów, których chce się przytulić, a także emocji i niesprawiedliwości, przez które tych panów chce się przytulić jeszcze mocniej. Seria napisana jest lekko i z humorem, właściwie blisko temu do YA, ale jednak to nie jest YA - to coś między fantastyką dla dorosłych a fantastyką dla młodzieży.

Jak napisałam na samym początku, seria nie jest odkrywcza, korzysta z mnóstwa znanych schematów, ale za to jest bardzo przyjemna i polecam ją wszystkim tym, którzy szukają prostej fantasy na jesienny wieczór. W szczególności polecam ją paniom. Ja sama Odcienie magii bardzo lubię i czekam teraz niecierpliwie na zakończenie trylogii... a potem, kto wie, może doczekamy się kolejnych książek Victorii Schwab w Polsce?
 
W serii:
1. Mroczniejszy odcień magii
2. Zgromadzenie cieni
3. A Conjuring of Light
 

19 komentarzy:

  1. Kobieca fantastyka wszędzie. Ale przyznam, że początkowy opis, o podziale Londynu na cztery części, zabrzmiał dosyć ciekawie, został dobrze przedstawiony w tej recenzji. :)

    Przesyłam jeżowe pozdrowienia
    Nikodem z Zaczytanych Jeży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka kobieca fantastyka rzuciła Ci się jeszcze ostatnio w oczy? Przyznam, że ja właściwie nie dzielę fantastyki na damską i męską, chyba zdarzyło mi się to po raz pierwszy przy tej serii :)

      Usuń
  2. WŁAŚNIE CZYTAM 1 CZĘŚĆ i jestem nią zachwycona :D Druga czeka już w kolejce na półce, a co do trzeciej liczę, że się pojawi w polskich księgarniach.
    No i oczywiście tamte okładki też mi się podobają.


    https://fuukor-wam-poczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się pierwsza część zaczęła podobać chyba dopiero pod koniec :) Prawda, że tamte okładki ładniejsze? Strasznie żałuję, że nasze wydania są w innych.

      Usuń
    2. Dla mnie już sam podział Londynu to bomba xD
      Zakładam, że pewnie wydadzą je jak już będą wszystkie części (o ile książka zyska na sławie). Mam zawsze tego pecha, że gromadzę je w tych brzydszych okładkach. Całą serię Darów Anioła mam oczywiście w tej pierwszej wersji, a teraz są takie ładne.. no ale mówi się trudno - liczy się wnętrze :D

      Usuń
    3. W oryginale trylogia jest już zakończona, ale szczerze wątpię żeby Zysk wydał to jeszcze raz w innych okładkach :)

      Usuń
  3. Rzuciła mi się w oczy jakiś czas temu okładka "Mroczniejszego odcienia magii" i opis mnie też zaintrygował, ale w końcu jej nie kupiłam. Ale Twoja recenzja przekonała mnie, że pomimo niedoskonałości, to może być fajna, lekka lektura (wszak nie zawsze muszę czytać rzeczy wybitne i poważne). :) Dzięki. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i mam nadzieję, że seria Cie nie zawiedzie kiedy już po nią sięgniesz :)

      Usuń
  4. Nie słyszałam o tym wcześniej, a brzmi naprawdę dobrze :D Chyba muszę się skusić na tę powieść!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam pierwszą część i całkiem mi się podobała. Planuję jak najszybciej zabrać się za kolejny tom, chociaż trochę się obawiam, że Lila zepsuje mi lekturę. Już od samego początku jej nie lubię...
    Nawet mimo że trylogia Schwab nie jest żadnym odkrywczym fantasy, to chcę mieć ją w całości na półce ze względu na okładki, które są jak dla mnie piękne <3

    Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lilę ma się ochotę zrzucić z mostu nawet bardziej, niż w pierwszej części. Na szczęście nie ma jej aż tak dużo, żeby nie dało się książki przetrawić.

      A ja akurat nie rozumiem kupowania książek tylko przez okładki :) Tak czy inaczej może nie jest to odkrywcza seria, ale bardzo fajna i jako coś lekkiego mogę ją polecić :)

      Usuń
  6. Bardzo mi się podobał pierwszy tom, był oryginalny i intrygujący! Drugi mam zdecydowanie w planie!

    Bookeater Reality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że oryginalny to bym nie powiedziała, ale nie był zły :)

      Usuń
  7. Coś czuję, że u Schwab nie znajdę tego, czego w fantastyce, nawet tej rozrywkowej poszukuję. Czasem po prostu się z takich książek wyrasta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale czasem też miło coś takiego przeczytać :) Młodzieżówki od jakiegoś już czas mnie drażnią, ale ta seria jest czymś pomiędzy i całkiem nieźle się ją czyta.

      Usuń
  8. Ja właśnie mam w planie niebawem zabrać się za "Mroczniejszy odcień magii" - jak mi się spodoba to będę kontynuowała przygodę z Panią Schwab. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to ciekawa jestem co napiszesz o tej książce :)

      Usuń
  9. Uwielbiam fantasy, chociaż ostatnio czytam go coraz mniej. Mam zamiar wrócić za sprawą Żniwiarza. Niestety, oboawiam się, że znaczne podobieństwa do innych serii i schematycznośc bardzo by mi przeszkadzały - nie lubię powielania w stopniu większym niż to konieczne (bo przecież nie można zrezygnować z magii, czy jednorożców, bo ktoś juz to wymyślił)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger