13 października

13 października

Japonia razy dwa, czyli dwie książki, z których dowiesz się więcej o Kraju Kwitnącej Wiśni


W dzisiejszym poście chcę Wam przedstawić dwie książki o Japonii, które przeczytałam w ostatnim czasie, i które w mniejszym lub większym stopniu mogę polecić i Wam. W zasadzie obie były świetną lekturą i nie potrafiłabym wybrać, która z tych książek jest lepsza, ale też ciężko je porównać, ponieważ każda z nich podejmuje zupełnie inny temat.

Japońskim wachlarzu Joanna Bator opisuje swoje refleksje i doświadczenia z pobytu w Japonii. To lekka, niezwykle absorbująca książka. Natomiast Ganbare! Warsztaty umierania Katarzyny Boni są z kolei pięknym, poruszającym reportażem o tragedii, która dotknęła Japonię w 2011 roku. Czyta się go płynnie i bez większych zgrzytów, ale podejmuje on temat bardzo trudny i nie jest to lekka lektura na jesienny wieczór.

Zapraszam :)

Japoński wachlarz. Powroty

Japoński Wachlarz po raz pierwszy został opublikowany w 2004 roku jako zapis wrażeń i przemyśleń z dwuletniego pobytu autorki w Kraju Kwitnącej Wiśni. W 2011 roku na rynek został wypuszczony Japoński Wachlarz. Powroty będący rozszerzeniem pierwszego wydania. Dodano nowe fragmenty, zdjęcia, a stare teksty poprawiono. Na taki właśnie egzemplarz natrafiłam ja, a biorąc książkę do ręki właściwie nie wiedziałam, czego się spodziewać. Mangowa dziewczynka na okładce nie nastrajała jakoś optymistycznie, dodatkowo tak naprawdę nigdy nie ciągnęło mnie do powieści Joanny Bator i wciąż nie zamierzam się za nie brać, ale książka o Japonii... no cóż, to co innego.

Na początku warto zaznaczyć, że twórczość Joanny Bator w środowisku japonistów jest mocno krytykowana, natomiast ja mogę oceniać ją jedynie jako laik. A jako osoba, która nie jest kulturoznawcą i o Japonii czyta jedynie hobbystycznie w pełni jestem książką zachwycona. To nie jest suchy reportaż ani literatura podróżnicza, właściwie ciężko określić jednoznacznie jaki jest to gatunek literacki. Autorka prezentuje nam swoje doświadczenia i refleksje na temat pobytu w tym kraju, a jej niezwykle lekkie pióro sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Dodatkowo świetnie oddała atmosferę Tokio, przez co gorączkowo przewracamy kolejne strony nie chcąc uronić ani jednego słowa z tej orientalnej podróży. Bo widzicie, czytając książkę Joanny Bator naprawdę można się poczuć tak, jakby się w tej Japonii było. Być może jest to zasługa wchodzenia w detale, a może po prostu w miarę rzeczowe podejście do tematu. W Japońskim wachlarzu widzimy wycinek rzeczywistości, ale wycinek pokazany bardzo dobrze, ze szczegółami i przede wszystkim napisany tak, że chce się to czytać.


Dziesięć lat temu trafiłam do kraju, o którym nigdy nie marzyłam i o którym nie wiedziałam wiele. Tamta podróż wydawała się być jednorazową przygodą, piękną, ale nieznaczącą, którą los ofiarował mi na życiowym rozdrożu w jednym z niewiarygodnych zbiegów szczęśliwych okoliczności. Wiem, że z różnych powodów podobna wyprawa już mi się nie przydarzy, dlatego wspominam ją z czułością i nostalgią. Jej zapisem jest Japoński wachlarz, którego nową wersję oddaję Czytelnikom do rąk. Japoński wachlarz. Powroty, przewodnik osobisty i subiektywny, pozostaje tym, czym był od początku: kolekcją obrazków z podróży kreślonych wzorem zuihitsu, czyli „tak, jak pędzel prowadzi".


Nie mam zamiaru oceniać książki z merytorycznego punktu widzenia, bo zwyczajnie brak mi do tego wiedzy i umiejętności. Faktem jest jednak to, że Japoński Wachlarz. Powroty jest dla mnie książką niezwykle ciekawą, która na tle innych, nienaukowych pozycji ogólnie o Japonii wypada najlepiej. Joanna Bator opisuje swoje wrażenia zarówno z początku swojego pobytu, kiedy wszystko było dla niej obce jak i nowe, ale pojawiają się też teksty z późniejszych okresów, kiedy w Japonii czuła się już bardziej swobodnie. Na rynku można znaleźć jeszcze jedną książkę Bator o Japonii pt. Rekin z parku Yoyogi, a obie te pozycje zostały wydane w jednym, zbiorczym tomie zatytułowanym Japonia. Smaki i znaki.


Ganbare! Warsztaty umierania

Książka Katarzyny Boni to pozycja zupełnie inna od poprzedniej, ale polecam ją równie mocno, jak Japoński wachlarz. Jest to reportaż o kataklizmie, który nawiedził Japonię w 2011 roku. Miało wówczas miejsce najsilniejsze trzęsienie ziemi, które odnotowano w Japonii od 140 lat, a które jednocześnie jest czwartym co do wielkości trzęsieniem ziemi na świecie. Po nim nastąpiła ogromna fala tsunami, która wdarła się na 10 kilometrów w głąb lądu, pozostawiając po sobie jedynie śmierć i zniszczenie. W wyniku trzęsienia ziemi została uszkodzona elektrownia jądrowa w Fukushimie powodując jeszcze większe szkody.

Podobno czas leczy rany. W reportażu Katarzyny Boni jasno i wyraźnie widać, że to nieprawda. Czas nie leczy ran, a jedynie pomaga oswoić się z bólem, przyzwyczaić do nowej codzienności. Autorka doskonale pokazuje, że ludzie nawet kilka lat po tej katastrofie wciąż nie potrafią się pozbierać. Próbują sobie radzić na przeróżne sposoby: nurkują i szukają szczątków bliskich na dnie morza, rozmawiają z mnichami w specjalnych, organizowanych przez nich kafejkach, gdzie mogą sobie ponarzekać. Piszą książki koniecznie w języku obcym, bo wtedy słowa też są obce i można udawać, że mniej bolą. Chodzą na warsztaty umierania. Domy można odbudować, dobytek zgromadzić raz jeszcze, ale ludzi nie odzyska się już nigdy.


Jak mam umrzeć, żeby być tam, gdzie ty? Utopić się w morzu? 


Książka została podzielona na trzy części: pierwsza dotyczy tsunami, druga Fukushimy, a trzecia to jeden, krótki rozdział o warsztatach umierania. Autorka przede wszystkim skupia się na ludziach, ale też przemyca sporo wiadomości na temat zachowań w trakcie trzęsienia ziemi czy też informacji o tsunami albo promieniowaniu. W rozmowach Katarzyny Boni z ofiarami kataklizmu pełno jest smutku, żalu i poczucia bezradności, kiedy straszliwy żywioł zabiera twoją córkę, małżonka czy rodziców, a ty możesz jedynie stać i patrzeć. Albo uciekać. Pełno w tym ludzkiej tragedii, która niejednokrotnie nas wzruszy i którą nie sposób będzie potem wyrzucić z głowy.

We wstępie czytamy: "Ganbare! to od 11 marca 2011 roku najczęściej powtarzane słowo w Tohoku - zniszczonym przez tsunami północno-zachodnim regionie Japonii. Zapisywane na tablicach ustawionych wzdłuż dróg, drukowane w lokalnych gazetach, wypowiadane przez przedstawicieli rządu, artystów, dziennikarzy, wolontariuszy. Cała Japonia woła: Gabare! Dajcie z siebie wszystko! Trzymajcie się! Walczcie! Dacie radę!".

Kiedy przewraca się kolejne strony tego reportażu, też ma się ochotę zawołać: Ganbare!.

Polecam wszystkim chcącym zgłębić temat.

21 komentarzy:

  1. Nie mam nic przeciwko reportażom, czy książka podróżniczym, ale jeśli chciałabym czegos wiedziec o Japonii raczej sięgnęłabym po coś autorstwa Japończyka: jednak nasza kultura jest zupelnoe inna i wydaje mi się, że nikt od nas nie wyjaśni perfekcyjnie tamtejszego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne odczucia. Szczególnie, iż Japończycy mają zupełnie inny sposób myślenia więc tłumaczenie ich zachowania poprzez pryzmat "naszego" jest zupełnie oderwane od rzeczywistości.

      Usuń
    2. Rozumiem Wasze podejście. Niestety większość literatury o Japonii to opracowania obcokrajowców, aczkolwiek znam dwie książki autorstwa Japończyków: "Księga Herbaty" Kakuzō Okakury oraz "Pochwała cienia" Jun'ichirō Tanizaki. Sama dopiero będę je czytać więc nic o nich powiedzieć nie mogę :)

      Usuń
  2. Japonia to tak odległy kraj, że jego kultura jest dla nas zagadką. Dlatego wierzę Ci na słowo, że książki były mega interesujące ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Japonia nie jest do końca tym, co rzeczywiście mnie interesuje, zawsze pozostawała gdzieś poza kręgiem moich zainteresowań, mam jednak znajomych, którzy są wciągnięci w ten świat. Wygląda na to, że właśnie podsunęłaś mi idealny prezent ;)

    Pozdrawiam ciepło,
    S.
    nieksiazkowy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i mam nadzieję, że ewentualny prezent się spodoba :)

      Usuń
  4. Nie znam żadnego z tych tytułów, ale Ganbare planuję przeczytać od dłuższego czasu, mam wrażenie, że to będzie strzał w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak Ty to robisz, ale zdołałaś mnie zachęcić do przeczytania dwóch książek o Japonii. O Japonii. Przecież ja wcale nie lubię Japonii! ;) "Wachlarz" już sobie ściągnęłam na legimi... Ganbare niestety nie znalazłam, ale trafia na listę do przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie zaskoczyłaś :D Nie wiem, jak ja to robię, ale to miłe :) Mam nadzieję, że książka spełni Twoje oczekiwania. No i jesteś teraz pierwszą osobą o której wiem, że ma legimi :)

      Usuń
    2. Dostalam legimi do testow na dwa miesiące od pewnej miłej osoby na fejsbuku. Byłam nieprzekonana, ale teraz czytam, czytam, czytam i już wiem, że pewnie będzie to romans na dłużej ;)

      Usuń
  6. PO książki nie sięgnę, ale do Japonii bym pojechał. Katastrofę pamiętam jednak bardzo dobrze, bo czytałem o niej na lekcjach informatyki na studiach. Ta wyspa to jest ogólnie jedno wielkie zagrożenie ze strony natury i mieszkać bym tam w życiu nie chciał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama bym chętnie tam pojechała :) Ja katastrofę pamiętam bardzo mgliście, niespecjalnie się tym wtedy interesowałam, więc teraz uzupełniłam braki :)

      Usuń
  7. Hmm kiedyś, jako dziewczynka, chciałam odwiedzić Japonię, ale wynikało to raczej z ówczesnego zachłyśnięcia mangą. Dzisiaj ten kraj jest dla mnie zbyt dziwny ;) Niemniej pierwsza z książek wydaje się bardzo interesująca dla mnie jako kulturoznawcy ;) Ale chyba z jeszcze większą chęcią przeczytałabym "Warsztaty umierania". Zapowiadają się naprawdę ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja fascynacja Japonią wzięła się właśnie od mangi i anime, ale o ile to już mi w większości przeszło, to Japonia dalej pozostaje w kręgu moich zainteresowań :)

      Usuń
  8. Kiedyś miałam fazę na fascynację Japonią, ale już dawno mi przeszło. Książki jednak będę miała w pamięci - może zainteresowanie kiedyś wróci ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Problem japonistów z książkami pani Bator wynika chyba między innymi z tego, że dużo osób, które po nie sięga, punkt widzenia autorki odbiera i przedstawia później jako prawdę objawioną. Wyjątkowo trudno znaleźć dobre książki dotyczące Japonii - tylko o "Ganbare" słyszę wyłącznie dobre opinie i to aż zaskakujące. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, a mimo wszystko dużo w tym ogólników. O "Ganbare" ciężko powiedzieć coś złego, bo ta książka dotyka tylko jednego tematu, najwięcej uwagi poświęca ludziom i ich przeżyciom... i nie skupia się na prawdach objawionych o Japonii :)

      Usuń
  10. Jako typowa japonistka niestety przyłączę się do narzekań na książki pani Bator. Nie wchodząc w szczegóły powiem, że pewne zjawiska przedstawia autorka niezwykle subiektywnie jako spostrzeżenia bardzo obiektywne, i drażni mnie to okropnie. Ale z drugiej strony wiem, że przedstawia Japonię ciekawie i dla kogoś, kto w tym kraju nie był/nie mieszkał to duże źródło ciekawych informacji.

    Natomiast "Ganbare" jest na mojej półce i czeka na rocznicę tsunami w przyszłym roku.

    Pozdrawiam,
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie mogłam się doszukać, co dokładnie jest złe w książkach Bator... znalazłam tylko info, że chodzi o ogólniki :) Mimo wszystko naprawdę dobrze się to czytało i na tle tych książek podróżniczych, które czytałam wcześniej wypadła świetnie. Po prostu nie trzeba brać tego jako prawdę objawioną :)

      Usuń
  11. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Misie czytanie podoba , Blogger